Związek na odległość
Jesteśmy małżeństwem od siedmiu lat. Ja nie pracuję, mamy dwoje małych dzieci. Pieniądze są nam potrzebne.

Mąż pracował jako spawacz, ale jego firma przeszła zmiany i zabrakło dla niego pracy. Kolega go namówił na wyjazd do pracy za granicę. Ma tam znajomości, będzie to stałe i legalne zajęcie. No i mąż zarobi dwa razy tyle co w kraju. Na początku się ucieszyłam, chociaż to oznacza dla mnie jeszcze więcej obowiązków. Mieszkanie, dzieci, załatwianie codziennych spraw...
Podzieliłam się z koleżanką tą nowiną, a ona zasiała we mnie niepokój. - Coś ty, puszczasz faceta samopas? Nie słyszałaś, że ta Wieśka, z którą kiedyś chodziliśmy do szkoły, rozwodzi się?! A jej chłop też za granicą. - Tylko że między nimi nie układało się jeszcze zanim jej mąż pojechał do Belgii - broniłam się. - A my się kochamy!
Ale koleżanka nie ustępowała. Roztaczała przede mną straszną wizję: mój mąż rozpije się, będzie mnie zdradzał, a i pieniędzy przyśle tyle, co zechce. Nigdy nie będę wiedziała, ile zarabia. - Zobaczysz, wolność zmienia każdego faceta - straszyła.
Przyznam, że trochę jej się udało. Zaczęłam, wypytywać męża, gdzie będzie mieszkał, z kim. Czy tam pracują kobiety..? Aż się wkurzył. - O co ci chodzi, przecież jadę, żeby zarobić na naszą przyszłość. Jeszcze nie wyjechałem, a ty już mnie o coś podejrzewasz! Dzień wyjazdu zbliża się nieuchronnie. Mam coraz więcej wątpliwości. Zwłaszcza gdy poczytam w internecie historie zarobkowych emigrantów...
Czy taki związek na odległość jest rzeczywiście zagrożeniem dla rodziny? Czy jest czego się obawiać?
Monika, 35 lat