Za troskę okazała mi miłość

Może założymy rodzinę zastępczą? – zaczęłam na mawiać męża 9 lat temu.

Iwona Szmigiel
Iwona Szmigiel Chwila dla Ciebie

Nasze dwie córki wyfrunęły już z domu i założyły swoje rodziny. Mi brakowało małych urwisów. W końcu uczyłam małe dzieci w szkole. Ale Mariusz, także nauczyciel, podchodził sceptycznie do tego pomysłu.

- To wielka odpowiedzialność - mówił powściągliwie.

Zupełnie niezrażona, drążyłam dalej.

- Chciałabym oddać serce niepełnosprawnemu dziecku. Stworzyć mu prawdziwą rodzinę - tłumaczyłam.

Mąż wiedział dlaczego. Ciągle rozprawiałam o kuzynce. Miała córeczkę z zespołem Downa. Na początku bali się, jak sobie poradzą. Ale potem otrząsnęli się,a córeczka bardzo scementowała rodzinę.

- Skoro to marzenie jest tak wielkie, to nie mam wyboru - powiedział w końcu mąż.

W 2005 r. zgłosiliśmy się do ośrodka adopcyjnego na kurs dla rodzin zastępczych.

- W domu dziecka wychowuje się 3,5 letnia Oliwka. Jest karzełkiem - opowiadały pracownice z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi, a ja słuchałam tego ze smutkiem.

- Co z rodzicami? - pytałam.

- Mama porzuciła ją zaraz po porodzie. Niestety, musi pani wiedzieć, że Oliwka jest opóźniona w rozwoju. Siusia w majtki, słabo mówił, potyka się przy chodzeniu - wyliczała kobieta.

- Nic nie szkodzi, wszystkiego ją nauczę - już wiedziałam, że się nią zajmę.

- Ta calineczka nas potrzebuje - zwróciłam się do męża.

Ale na pierwsze spotkanie jechaliśmy z niepokojem.

"Czy nas nie odrzuci?" - zastanawiałam się. Kiedy opiekunki przyprowadziły ją do pokoju, zobaczyłam śliczną, ale zalęknioną kruszynkę.

- Proszę, to dla ciebie - chciałam wręczyć upominek, ale ona się rozpłakała i opiekunki zabrały ją z pokoju.

- Spodziewałam się tego.W końcu jestem dla niej obca. Za drugim razem będzie lepiej - mówiłam do męża, kiedy wracaliśmy do domu.

I rzeczywiście było. Oliwka nie płakała, ale też specjalnie nie interesowała się nami. Od tamtej pory przyjeżdżaliśmy co 2 dzień. Dziewczynka polubiła męża. Siadała mu na kolanach, a mnie traktowała z obojętnością. Z jednej strony cieszyłam się, że chociaż męża akceptuje, ale z drugiej...

"Co robię nie tak? Gdzie popełniam błąd?" - zastanawiałam się.

- Na pewno wszystko się zmieni, jak będzie już u nas w domu - łudziłam się.

W październiku 2006 r. trafiła do nas już na stałe. I wtedy dopiero się zaczęło...

- Chodź, Oliwka, poczytam ci bajki - proponowałam.

- Ty! Odejdź! - krzyczała.

Musiał ją usypiać mąż. Miała w sobie tyle złości, agresji... Tupała, niszczyła meble. "Jak do niej trafić? Ile to jeszcze będzie trwało?" - rozmyślałam zdruzgotana.

Tyle lat miałam do czynienia z dziećmi, ale z Oliwką sobie nie radziłam. Nie mogłam się przebić przez mur niechęci.

- Mam nadzieję, że to się zmieni... - mówiłam do męża.

- Musisz być cierpliwa- uspokajał mnie, a ja wiedziałam, że nie mogę się poddać.

Dobrze pamiętam, kiedy po pół roku, jak co dzień wieczór, poszłam do jej pokoju.

- Mamo, przytul mnie na dobranoc - powiedziała nagle, a mnie ścisnęło w gardle.

Przytuliłam ją mocno. Serce biło mi jak oszalałe. Jak ja się cieszyłam! Od tego czasu było lepiej. Oliwka błyskawicznie nadrabiała wszystkie braki. Coraz lepiej mówiła, stawała się z dnia na dzień bardziej samodzielna i sprawna. Poszła do szkoły. Pamiętam, gdy przyprowadziłam ją pierwszy raz na lekcje. Inne dzieci przybiegły i zaglądały do klasy. Zwróciłam im uwagę, żeby tak nie robiły, że to nieładnie. Oliwka pociągnęła mnie za rękę.

- Mamo, może te dzieci nigdy nie widziały karła? - powiedziała.

Byłam zaskoczona jej dystansem do siebie. Córeczka to istny żywioł. Jest bardzo sprawna. Pływa, gra w koszykówkę. Z moimi córkami jeździ na na nartach. Uprawia też szermierkę.

- Ma dziewczyna do szabli talent i serce. Jest waleczna - mówi trener.

Nie tylko Oliwka jest naszym skarbem. Do rodziny zastępczej wzięliśmy też 10-letniego Damiana. Lubią się, ale też potrafią drzeć ze sobą koty. Jak to dzieci. Oliwka, która kiedyś mnie odrzucała, dziś mnie kocha. Choć potrafi czasem dopiec słowami i ma wybuchy złości.

- Dlaczego? - pytam ją. - Mamo, bo wiem, że ty mi zawsze wybaczysz - mówi.

A ja wtedy czuję, że udało mi się stworzyć mojej kruszynce prawdziwą rodzinę.

Iwony Szmigiel wysłuchał Dariusz Pradut

Chwila dla Ciebie
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas