Mamo, to nie twoja sprawa!
– Czego tam szukasz? – wrzasnęłam, kiedy kolejny raz przyłapałam mamę, jak wyjmowała coś z mego biurka.
- Nie, ja tylko tak... - tłumaczyła się cała czerwona i drżącymi rękami zamknęła szufladę.
Byłam wściekła i jednocześnie było mi głupio. Krzyczałam przecież na własną mamę. I to z błahego powodu. Ale nie mogłam się powstrzymać od złości. To przecież był już kolejny raz.
Mieszkam razem z mamą, mężem i dziećmi. No cóż, sama się na to zgodziłam. Niedawno ona sprzedała swoje mieszkanie, a potem zamieniliśmy moje i jej na jedno większe. Ale dopiero teraz przekonałam się, jaki to był ogromny błąd. Niedawno mama przeszła na wcześniejszą emeryturę i zaczęła pomagać mi w domu. Ale z tego są tylko same kłopoty. Bo ja nie jestem z tego zadowolona.
Irytuję się, bo ona wtrąca się do mojego małżeństwa i rodziny. Zamiast cicho siedzieć i zająć się własnymi sprawami, rządzi w moim domu. Wszystko chce o nas wiedzieć i nas wypytuje nas. Chce decydować o tym, co mamy kupić ui gdzie spędzić urlop. Wszystkich poucza i krytykuje. Nic jej się nie podoba. A to urządzenie domu, a to stosunki między mną a moim mężem Jerzym. To on ją szczególnie irytuje.
- Ciągle go nie ma w domu - zrzędzi. - Za dużo wyjeżdża służbowo i za długo pracuje. Nie pomaga ani w zakupach, ani w sprzątaniu! Nie zmywa naczyń, nie ścieli łóżka. Dzieci też są mało samodzielne.
Matka zwraca Jerzemu uwagę i mówi mu wprost o tym, co myśli. A on się złości i jest oburzony uwagami teściowej. Wylewa złość na mnie. Rezultat jest taki, że coraz częściej oboje się kłócimy.
Wszystko przez mamę, bo ona czepia się o byle co. Przecież facet się stara, utrzymuje rodzinę. Taką ma pracę i już. Ale matka martwi się, bo uważa, że jestem wykorzystywana przez męża. Bez przesady. Przecież to ja rządzę w domu.
Co robić, bo jak tak dalej pójdzie, to dojdzie do rozwodu.
Karolina, 35 l.