Święta z teściami? Tym razem nie!
- Nie siedź w święta z teściami przy stole, to przeżyjesz! - zaśmiała się koleżanka z pracy, gdy opowiadałam o tym, co mnie czeka.
Akurat! Łatwo jej tak mówić. Ona od kilku lat wykupuje sobie na Wielkanoc wczasy w górach i ma spokój. A ja co? Niedługo święta, a ja zamiast cieszyć się wiosną i zbliżającym się odpoczynkiem, chodzę do domu cała w nerwach i wykłócam się z mężem i całą rodziną. Nie mogę się skupić na niczym. Ani na zakupach, ani na wiosennych porządkach, ani na zaplanowaniu świątecznych potraw.
Przeraża mnie myśl, że znowu będziemy musieli spędzić Wielkanoc z liczną rodziną mojego męża. Bo jak co roku musimy iść właśnie do nich. Dlaczego? Bo teściowa sobie tak właśnie życzy. I nie ma od tego odwrotu. A jak nie, to grozi nam, że się obrazi. Bo ich bojkotujemy i nie szanujemy ani tradycji, ani rodziny. Oni przecież tak się dla nas poświęcają, tyle nam zawsze pomagają, pożyczają pieniądze. A my co?
No i chcemy czy nie chcemy, musimy się z dziećmi wystroić kościołowo, tak pod ich gust. Najlepiej w garnitur, granatową albo szarą garsonkę i białą koszulę lub bluzkę. Jest wtedy dużo hałasu i przygotowań. Najważniejsze to dostosować do wymagań rodzinki.
Teściowa wtedy jest w swoim żywiole. Rządzi, pokrzykuje, nakazuje, co każdy ma robić i przygotować. Ja muszę przyjść do niej wcześniej, aby posprzątać jej mieszkanie i pomóc w przygotowaniu potraw. Chociaż się staram, ona i tak ma do mnie pretensje i ciągle mnie poucza. Przy stole wszyscy mówią naraz, nikt nikogo nie słucha. Tylko teściowa nas wypytuje i potem komentuje. Bo ona zawsze wie wszytko lepiej. W końcu i tak wizyta kończy się kłótnią. Dzieciaki biegają, hałasują i bałaganią. Potem mam w kuchni stos brudnych naczyń do zmywania. W końcu wszyscy idą na tradycyjny, nudny spacer i znów zasiadają przy stole. Wracam do domu zmęczona, z bólem głowy.
Czy wypada odmówić, zrobić święta u siebie w domu? Czy jednak powinnam się dalej poświęcać?
Agnieszka, 35 l.