Drogie kosmetyki, które nie działają

Żaden z poddanych badaniom laboratoryjnym kremów do rąk na przebarwienia nie był w stanie, nawet w niewielkim stopniu, rozjaśnić skóry - wynika z testu opublikowanego przez Fundację Pro-Test. Nie lepiej ma się sprawa z kremami przeciwzmarszczkowymi.

Tańsze kosmetyki bywają lepsze
Tańsze kosmetyki bywają lepsze

W ramach testu zleconego specjalistycznemu laboratorium badaniom poddano siedem kremów do rąk dostępnych w polskich sklepach, których producenci deklarują redukcję przebarwień skóry - tzw. plam pigmentacyjnych pojawiających się wraz z wiekiem głównie na dłoniach. Przetestowano takie marki kremów jak: Biotherm, Clinique, Dove, Eubos, Lancôme, La Roche-Posay i Nivea.

Pomiary przy użyciu chromametru (urządzenia do mierzenia barw) wykazały brak jakichkolwiek zmian w kolorze skóry, w którą przez trzy miesiące wcierano kremy. Okazało się, że żaden z badanych produktów nie był w stanie, nawet w niewielkim stopniu, rozjaśnić plam pigmentacyjnych. Stąd ocena niedostateczna przyznana wszystkim kremom w teście.

Drogi nie znaczy lepszy

W ramach testu przeprowadzono też inne badania: m.in. sprawdzono właściwości kosmetyczne kremów oraz nawilżanie skóry. Pod tym względem testowane kosmetyki okazały się w większości dobre. A zatem zamiast specjalnego kremu na przebarwienia lepiej kupić zwykły krem do rąk - kosztuje znacznie mniej, a skórę będzie pielęgnował równie dobrze. Badania kremów do rąk zostały zlecone przez niemiecką Fundację Warentest.

Zmarszczki zostają

Podobnym testom poddano kosmetyki przeciwzmarszczkowe pod oczy. Wyniki nie były lepsze. Wszystkim przeciwzmarszczkowym kremom pod oczy, poddanym badaniom daleko było do wyeliminowania zmarszczek. Zwykły, tani krem nawilżający dał lepsze rezultaty niż niejeden kosmetyk za kilkaset złotych.

W ramach testu zleconego specjalistycznemu laboratorium badaniom poddano 13 przeciwmzarszczkowych kremów pod oczy. Wśród testowanych kosmetyków znalazły się zarówno tak drogie produkty, jak Clinique za 189 zł, Stri-Vectin za 289 zł czy Lancôme za 177 zł, jak i znacznie tańsze kremy: Avon za 36 zł czy Nivea Visage za 37 zł. Dodatkowo - jako placebo - laboratorium przebadało zwykły, niedrogi krem nawilżający, którego producent nie deklaruje żadnego działania przeciwzmarszczkowego.

Przereklamowana górna półka

Jaki był wynik testu? Badania wykazały, że po użyciu placebo zmarszczki były mniej widoczne niż po aplikacji produktu przeciwzmarszczkowego znanej, luksusowej marki za blisko 200 zł. Również niektóre z najtańszych z przetestowanych kosmetyków przeciwzmarszczkowych otrzymały wyższe oceny za redukcję zmarszczek niż te z górnej półki cenowej.

Efekt zmniejszenia zmarszczek jest co prawda mierzalny, ale rzadko wyraźnie widoczny gołym okiem. Kremy działają tylko na wierzchnią warstwę skóry. Do głębszych nie docierają. Wynik testu pod znakiem zapytania postawił więc prawdziwość zapewnień producentów, które słyszymy w reklamach i czytamy na opakowaniach kremów, typu: "Redukcja zmarszczek: 82 proc.", "24 godziny, by odmłodzić spojrzenie".

Z testu płynie jednak i pozytywny wniosek: Otóż dobrą pielęgnację skóry wokół oczu można zapewnić sobie bez wydawania setek złotych na drogie kremy. Trzeba jednak pamiętać, że na cuda nie ma co liczyć - żaden krem nie zlikwiduje zmarszczek, niezależnie od tego, ile kosztuje.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas