Reklama

Mama nie walczy już o siebie, a o syna

Pani Eliza usłyszała druzgocącą diagnozę – nieoperacyjny guz szyszynki. Ale tak naprawdę tchu pozbawiło ją dopiero rozpoznanie, jakie otrzymał jej dwuletni synek, Ksawery. Równocześnie rozpoczęła się walka z czasem, którego jest boleśnie mało.

Chłopczyk przyszedł na świat z rzadką nieprawidłowością, zespołem Arnolda-Chiariego. Oznacza on wadę mózgu, który przestaje mieścić się w czaszce - tyłomózgowie, dolna jego część, przesuwa się coraz niżej, ku kanałowi kręgowemu. Sprawia to dotkliwy ból i wywołuje szereg komplikacji, z czasem prowadzących do niepełnosprawności, a nawet śmierci.

Ksawery radzi sobie z atakami bólu w sposób, który rozdziera serce. Po prostu kładzie się wtedy na zimnej podłodze, bo zauważył, że tylko to w jakimś stopniu przynosi mu ulgę. Do czasu. Ostatnio dzieje się wiele niedobrego, malec zaczyna się przewracać, przechylać w lewo, tracić równowagę. Nie zdążył się jeszcze na dobre nacieszyć nie tak dawno zdobytą umiejętnością chodzenia i miałby ją stracić? Nie można do tego dopuścić. Podstępna choroba, którą mama nie bez racji nazwała "przekleństwem" może uczynić z dziecka więźnia w jego własnym ciele. Zaburzenia równowagi, problemy neurologiczne, paraliż, śmierć - nie ma zgody na to, by tak wyglądała droga Ksawerego. 

Reklama

Krajowa medycyna proponuje mu niewiele, na tym etapie nie można leczyć choroby, a jedynie obserwować jej objawy. Na terapię o wątpliwej skuteczności przyjdzie czas, gdy pojawią się poważniejsze powikłania. Pani Eliza nie była w stanie tego zaakceptować i zaczęła szukać pomocy za granicą. Dopięła swego. 

Okazało się, że w Barcelonie funkcjonuje ośrodek, zresztą jedyny na świecie, w którym pomaga się takim dzieciom jak Ksawery. Szansą dla chłopca jest przecięcie nici końcowej rdzenia kręgowego - poważna operacja, obarczona ryzykiem. Nie cofnie szkód już istniejących, ale zatrzyma postęp choroby. A to przecież bardzo dużo. Hiszpańscy lekarze zgodzili się zoperować małego pacjenta z Polski, ale liczy się czas. Chłopczyk powinien zjawić się w klinice na początku lutego, a koszt zabiegu to 100 tysięcy złotych. Kwota przekracza możliwości samotnej matki z trójką dzieci. Pani Eliza nie prosi o pomoc dla siebie, ale o ratunek dla syna. On może jeszcze normalnie żyć, jego mama widzi taką szansę. Ale trzeba się pospieszyć.

Aby pomóc Ksaweremu, kliknij TUTAJ

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy