Reklama

Zamiast karpia

Karp, bez którego wielu nie potrafi wyobrazić sobie wigilijnej kolacji, nie jest ulubionym przysmakiem najmłodszych. Co w takim razie można im zaproponować w zamian?

Choć w kościele katolickim w Wigilię nie obowiązuje już ścisły post, wierni często nadal podtrzymują tradycję i w tym dniu świadomie rezygnują z potraw mięsnych. Głównym daniem uroczystej kolacji inicjowanej rozbłyśnięciem pierwszej gwiazdki zazwyczaj jest ryba.

Dla najmłodszych gości

W tym roku karpi będzie mniej, jednocześnie prawdopodobnie wzrośnie ich cena. To dobra wiadomość (a może raczej dopiero zapowiedź zmian?) dla wszystkich, których serca krają się na myśl o tym, w jakich warunkach przechowywane są kapie przeznaczone na świąteczny stół.

Dzieci też nie należą do smakoszy tych ryb - przede wszystkim przez wzgląd na uciążliwe ości. Jeśli chcemy zaserwować malcom rybę, lepszym wyborem będzie filet bez ości z dorsza, łososia lub mintaja. Szczególnie polecane małym konsumentom są bowiem gatunki morskie. Śledź jest dobrym wyborem, pod warunkiem, że zamiast w oleju podamy go w śmietanie.

Reklama

Smyki nie powinny jeść ryb smażonych ani wędzonych, ponieważ są tłuste i ciężkostrawne, lepiej przyrządzić je na parze lub upiec. Nie należy też ich nadmiernie solić, zwłaszcza jeśli mają trafić na talerze dzieci poniżej drugiego roku życia.

Jeśli w tym roku w świątecznej uczcie towarzyszyć będą nam oseski liczące mniej niż 12 miesięcy, pamiętajmy, że porcja rybna dozwolona dla nich to nie więcej niż dwie-trzy łyżeczki.

Drapieżne czy dzikie?

Dietetycy ostrzegają przed konsumpcją dużych, drapieżnych gatunków, jak np. miecznik, rekin, tuńczyk, oraz makrela królewska (makrela atlantycka jest bezpieczna). Długowieczne są też m.in. halibuty oraz sole. Zdaniem ekspertów, ponieważ żyją one dłużej, absorbują przez ten czas więcej szkodliwych substancji, np. metali ciężkich. Z tego względu nie powinny być spożywane przez maluchy i kobiety ciężarne.

Najkorzystniejsze dla zdrowia jest spożywanie ryb żyjących dziko, jednak zaopatrując się w marketach jesteśmy w większości przypadków skazani na kupowanie okazów hodowlanych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy