Mieszkam w domu, w którym wszyscy umarli, Piotr Bratkowski

Każda rodzina ma swoje tajemnice... tak zaczyna się niejeden kryminał. Coś się nie zgadza w rodzinnych opowieściach, w chronologii zdarzają się nieścisłości, a pytania wprost pomijane są milczeniem.

Mieszkam w domu, w którym wszyscy umarli, Piotr Bratkowski
Mieszkam w domu, w którym wszyscy umarli, Piotr Bratkowskimateriały prasowe

"Miałem nadzieję dowiedzieć się prawdy o wydarzeniach, o których rodzice i dziadkowie najpierw latami milczeli, a potem - niemiłosiernie kłamali." Piotr Bratkowski, poeta, krytyk literacki i publicysta tym razem sięga do własnej biografii, żeby rozprawiać się z demonami polskiej historii - przede wszystkim antysemityzmem. Ale nie należy jego wywodów traktować jako biografii "w sensie ścisłym" - jak sam pisze, reportaż jest mu obcy. Zresztą "niby dlaczego to, co na faktach miałoby być ciekawsze i mądrzejsze od tego, co wymyślone? Jestem jak najdalszy od wiary w to, że najlepsze scenariusze pisze życie. Nie - najlepsze scenariusze piszą dobrzy scenarzyści."

"Mieszkam w domu, w którym wszyscy umarli" jest historią polskiej rodziny, która szarpana wiatrami historii przemieszcza się od Lwowa do Wrocławia, od wioski w Bieszczadach do Warszawy, od Krakowa do Amsterdamu i z Izraela na Mazury. Znajdziemy w niej ledwo piśmiennych chłopów i inteligentów, tych, którzy służyli w niemieckim wojsku w czasie jednej wojny i z niemieckim wojskiem walczyli w czasie drugiej wojny. Znajdziemy katolików, ale też tajemnicę związaną z żydowskimi przodkami. Jak pokazuje Bratkowski, polski antysemityzm to nie wymysł "wrogów ojczyzny".

W książce występuje cała plejada znanych nazwisk - literatów, aktorów, reżyserów, dziennikarzy... I mogłaby być to po prostu historia pełna ciekawostek i smacznych plotek, ale kiedy zajrzymy głębiej, przejdziemy przez historie ciotek i babek manipulantek, księdza ze skłonnościami pedofilskimi i polityczne skandale dziennikarskiego świata PRL, znajdziemy coś zupełnie innego.

"Choć wcześniej wyobrażałem sobie, że spodziewana od ładnych paru lat śmierć ojca przyniesie mi ulgę, wcale jeszcze nie odchorowałem tej żałoby. Przez pierwsze tygodnie jechałem jak automat, na adrenalinie i xanaksie, potem moja energia zaczęła się wyczerpywać. Czas niczego nie leczył. Im bardziej ojciec nie żył, tym bardziej jego nieobecność wylewała się z zajmowanego przez niego piętra domu."

"Mieszkam w domu, w którym wszyscy umarli" to bardzo osobista próba uporządkowania stosunków, jakie łączą autora z ojcem. Stosunków toksycznych, o których z jednej strony narrator chce opowiedzieć, ale z drugiej strony od których ucieka - w sagę rodzinną, chaotyczną, pełną dziur i niedopowiedzeń, składającą się z mgnień i wspomnień. Czytelnik, jeśli będzie detektywem wystarczająco skrupulatnym, dowie się, że choć całe życie autorowi przyświecała idea "nie być jak ojciec", to ostatecznie zachowania ojca i tak powiela - od uzależnienia od środków medycznych po symboliczne zmartwychwstanie. Egoistyczny, próżny, domagający się uwielbienia, depresyjny ojciec zawsze jest obecny na kartkach powieści i w tyle głowy autora, jako niezawodny odnośnik, swoisty anty-wzorzec męskości.

O autorze

Piotr Bratkowski - polski poeta, krytyk literacki i publicysta. Debiutował na łamach prasy literackiej w 1975. W latach 80. był felietonistą miesięcznika "Literatura". Od 1990 pracuje jako dziennikarz, początkowo w dzienniku "Gazeta Wyborcza", później w dzienniku "Rzeczpospolita". Od 2001 jest członkiem redakcji tygodnika "Newsweek Polska", gdzie pełnił m.in. funkcje kierownika działu społecznego i dziennikarza działu kulturalnego.

Mieszkam w domu, w którym wszyscy umarli, Piotr Bratkowski. Premiera: 26 lutego 2020. Wydawnictwo: Wielka Litera

INTERIA.PL/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas