​Baba za kierownicą, czyli ratuj się kto może! Prawda czy stereotyp?

Jest nas - kobiet za kółkiem - z roku na rok coraz więcej. Obecnie już prawie osiem milionów. A statystycznie powodujemy mniej niż co czwarty wypadek. Dlaczego więc wciąż spotykamy się z pobłażliwymi spojrzeniami ze strony męskiej części kierowców? Dlaczego hasło "baba za kierownicą" ma tak jednoznacznie negatywny wydźwięk?

Ile prawdy jest w stereotypach o kobietach za kierownicą?
Ile prawdy jest w stereotypach o kobietach za kierownicą? Adobe Stock

Szpilki i robienie oka we wstecznym lusterku

Mniej więcej tak statystyczny mężczyzna postrzega kobietę za kierownicą. Troszkę niepoważnie, raczej z przymrużeniem oka, bo przecież kobieta, jeśli już koniecznie musi jeździć, nie jest równorzędnym partnerem w ruchu drogowym. "Kobieta za kierownicą jest jak bogini - słyszymy. − Ona prowadzi, pasażerowie się modlą". "Na pewno baba", mruczy pod nosem mąż, wyprzedzając zbyt opieszale, przynajmniej według niego, jadące auto. "Mówiłem? Baba!", śmieje się z satysfakcją. Czy słusznie?

W ciągu ostatniej dekady liczba pań za kółkiem na polskich drogach wzrosła o trzy miliony. W tym samym czasie odsetek wypadków spowodowanych przez kobiety wzrósł o 6 proc., ale i tak wciąż powodujemy zaledwie 22,5 proc. wszystkich wypadków w ruchu drogowym.

Jeszcze kilkanaście lat temu kobieta za kierownicą była zjawiskiem nietypowym. W 2001 roku zaledwie nieco ponad 900 tysięcy pań miało uprawnienia do prowadzenia pojazdu. Dzisiaj stanowimy ponad 40 proc. wszystkich kierowców, a z roku na rok ta dysproporcja maleje.

Kobiety lubią prowadzić?

Tak! Ale też coraz bardziej lubią po prostu być samodzielne i niezależne. Kobieta na co dzień musi godzić wiele ról, które często wymagają od niej sporej mobilności. Od rana do wieczora w ruchu. Porozwozić dzieci do szkoły, przedszkola, na zajęcia pozalekcyjne, zrobić zakupy, pojechać z kotem do weterynarza. A w tym wszystkim jeszcze praca zawodowa − coraz częściej odpowiedzialne stanowisko, delegacje, wyjazdy, szkolenia... Właśnie tak wygląda codzienność większości kobiet.

Samochód jest dla nas oczywistym narzędziem: ułatwia i przyspiesza wykonywanie zadań, które stawia przed nami życie. Nie możemy sobie pozwolić na uzależnienie od nikogo − choć czasem tak miło jest być wożoną. Na rynku z roku na rok przybywa też samochodów, ich dostępność jest coraz większa, coraz więcej gospodarstw domowych może sobie pozwolić na posiadanie dwóch pojazdów.

Zdobywanie prawa jazdy przez kobiety jest naturalną konsekwencją tych zjawisk. Nierzadkim widokiem jest w ostatnim czasie kobieta za kierownicą dużego auta - kombi, SUV-a czy crossovera.  Chętnie przesiadamy się z małych "damskich" aut do poważnych krążowników szos. Gabaryty nam niestraszne!

Czy jeździmy bezpiecznie?

Chociaż kobiety stanowią już prawie połowę wszystkich kierowców, powodują zaledwie co piąty wypadek. Na drodze rzadko ponosi nas brawura, mamy mniejsze skłonności do ryzyka, nie wykorzystujemy pozycji na drodze, żeby pokazać innym naszą dominację, My po prostu chcemy bezpiecznie i sprawnie dojechać do celu.

W terenie zamiast obracać mapę zgodnie z kierunkiem jazdy, włączamy nawigację - głos Krzysztofa Hołowczyca jest taki spokojny i kojący. Na parkingu też radzimy sobie nieźle, a parkowanie tyłem czy wjechanie w zatoczkę ułatwiają nam czujniki lub kamera cofania. No i lubimy automatyczną skrzynię biegów.

Nieco gorzej - jak wskazują naukowcy zgłębiający temat - kobiety radzą sobie za kółkiem, będąc pod presją czasu. Wówczas podejmujemy nie do końca trafne decyzje i bywamy nieprzewidywalne. Ale kto lubi działać pod presją!

Mniej wypadków - niższe OC dla kobiety?

To byłoby logiczne, prawda? Kobiety jako kierowcy, są grupą mniej szkodową, a przecież szkodowość jest jednym z głównych parametrów branych pod uwagę przy wyliczaniu składki ubezpieczenia.

- Zgodnie z wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości od 2012 roku towarzystwa ubezpieczeniowe nie mogą różnicować składek w zależności od płci kierowcy - mówi Bartosz Salwiński z porównywarki OC/AC mfind.

Przy porównywalnych danych dotyczących wieku, miejsca zamieszkania, stażu jako kierowca, historii ubezpieczenia, wszystkich związanych z tym zniżek i dopłat stawka za polisę - w każdym towarzystwie ubezpieczeniowym − dla kobiety i mężczyzny będzie taka sama.

- Ten sam zapis zabrania również różnicowania wartości odszkodowań ze względu na płeć. Owszem, ubezpieczyciel wpisuje ją do kalkulacji, ale parametr ten nie wpływa na wysokość składki - dodaje Bartosz Salwiński.

Faktem jest jednak, że kobiety - powodując mniej wypadków - płacą za ubezpieczenie po prostu mniej.   Nie wynika to jednak z preferencji płci, ale z faktu lepszej historii ubezpieczeniowej.

Skąd te stereotypy?

Ponieważ kobiety statystycznie powodują mniej wypadków na drodze i rzadziej przyczyniają się do sytuacji stanowiących zagrożenie, kiedy już tak się stanie, bardziej zapada to w pamięć (oczywiście głównie mężczyznom).

Niewykluczone jednak też, że mężczyźni kwestionują nasze umiejętności za kółkiem, ponieważ − wciąż postrzegając prowadzenie pojazdu jako zajęcie typowo męskie − czują, że ich pozycja jest zagrożona. Oto bowiem okazuje się, że na kolejnym polu kobieta jest zaradna i samodzielna. I nie musi znać budowy silnika; w razie awarii odstawi auto do serwisu, a tam już na pewno będą wiedzieli, co robić.

materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas