Gloria Steinem: Jak feministka została króliczkiem ”Playboya”

​By napisać ten reportaż, Steinem zgodziła się przejść badanie ginekologiczne i testy na choroby weneryczne. Odjęła sobie lat, zbudowała fałszywą tożsamość, a potem weszła do świata, w którym kobiety mają nosić kuse stroje, sztuczne rzęsy i pięknie się uśmiechać. Mężczyznom, jeśli są odpowiednio bogaci, było tu wolno dużo, dużo więcej.

Gloria Steinem w 1972 roku
Gloria Steinem w 1972 rokuJohn OlsonGetty Images

Rzecz dzieje się na początku lat 60. XX wieku w USA. Amerykańskie kobiety mogą już korzystać z równouprawnienia płci w najbardziej podstawowym wymiarze: mają (czynne i bierne ) prawa wyborcze, mogą korzystać z edukacji, pracować i posiadać własny majątek.

"Chcemy całego życia!"

Amerykanki nie są jednak zadowolone i coraz głośniej mówią o tym, że od życia oczekują znacznie więcej. Już za chwilę - w 1963 roku - na dobre wybuchnie tzw. druga fala feminizmu, a Betty Friedan napisze "Mistykę kobiecości" - książkę, która stanie się manifestem ruchu. Feministki drugiej fali domagały się wspierania kobiet w łączeniu życia zawodowego z prywatnym - prawa do awansów, urlopów macierzyńskich czy  żłobków. Przede wszystkim jednak, starały się obalić mit, że tylko modelowa i pełna rodzina oraz idealnie urządzony i posprzątany dom jest tym, co może dać kobietom poczucie życiowego sensu i spełnienie.

Steinem - zbyt ładna na reporterkę

Jedną z ikon drugiej fali jest także dziennikarka, Gloria Steinem. Steinem urodziła się w 1934 roku w Toledo, w stanie Ohio. Jej rodzice mieli niemieckie i żydowskie korzenie, Rozwiedli się, gdy Gloria miała 10 lat.Po studiach i kilkuletnim okresie podróży, na początku lat 60. XX wieku, Steinem postanowiła na dobre związać swoje życie zawodowe z dziennikarstwem, choć droga ta nie była pozbawiona trudności.

Redakcja "Life", do której aplikowała, odesłała ją tłumacząc, że jest zbyt ładna, by być prawdziwą reporterką. Magazyn "Esquire" zamówił u niej cykl tekstów, choć szefowie nie spodziewali się chyba, jak mocne okażą się w swej wymowie. Steinem bowiem mocno krytykowała w nich realia, które uniemożliwiają amerykankom robienie kariery i łączenie jej z życiem rodzinnym.W końcu, w roku 1963, Gloria Steinem przyjęła niezwykłe - jak na owe czasy - zlecenie dziennikarskie. Należący do milionera  Huntingtona Hartforda magazyn "Show" polecił jej napisanie reportażu wcieleniowego o pracy króliczków Playboya.

Więcej o Glorii Steinem przeczytasz w autobiografii "Moje życie w drodze". Premiera już 13 listopada! 

Feministka zakłada ogonek

W tym celu Steinem zatrudniła się w nowojorskim nocnym klubie Playboya w roli kelnerki, czyli słynnego króliczka. By zdobyć tę pracę, 29-letnia wówczas dziennikarka oszukała wszystkich podając, że ma o 4 lata mniej. Użyła też fałszywego nazwiska i założyła słynny strój z puchatym ogonkiem, by wejść do oka cyklonu - nocnych klubów, będących rajem dla podnieconych i bogatych milionerów oraz piekłem dla pracujących tam kobiet.

Gloria Steinem podczas pracy, jako króliczek "Playboya"
Gloria Steinem podczas pracy, jako króliczek "Playboya"BettmannGetty Images

Efektem tego wcielenia był reportaż "A Bunny's Tale" ("Opowieść o króliczku"), w którym Steinem - z detalami i bez fałszowania - opisała warunki pracy kobiet i sposób, w jaki "króliczki" traktowane są przez swoich przełożonych oraz klientów lokalu.Wiele wysiłku poświęciła temu, by nakreślić uwłaczające warunki pracy i wyzysk, z jakim się spotykają. Przede wszystkim jednak nagłośniła niekończące się propozycje i żądania seksualne, z którymi konfrontują się kelnerki, okazując, że wiele z nich jest sprzeczna nie tylko z dobrymi obyczajami, ale przede wszystkim - z amerykańskim prawem. W klubie panowało jednak przyzwolenie na dotykanie kelnerek, łapanie ich za pośladki i wiele innych praktyk, na które mieli ochotę bogaci klienci.

Ciasny strój i sztuczne rzęsy

Na długi czas dziennikarka stała się też rzeczniczką tej grupy zawodowej, a po opublikowaniu artykułu wiele osób, szczególnie mężczyzn, ją samą także traktowało jako króliczka Playboya, co kompletnie odbierało jej dziennikarską wiarygodność.To, czego doświadczyła w klubie Playboya było jednak prawdziwym koszmarem. By otrzymać tę pracę, musiała poddać się badaniu ginekologicznemu oraz przejść test na choroby weneryczne. Gdy już trafiła do nocnego lokalu, okazało się, że pracuje prawie w każdy wieczór, z naruszeniem wszelkich regulaminów i zasad higieny pracy.

Jej zadaniem było paradowanie między klientami w opiętym kostiumie króliczka (ciasnym,  sztucznym, niewygodnym), a także pełnym makijażu, sztucznych rzęsach i butach na wysokim obcasie. Miała spacerować między klientami, pięknie się do nich uśmiechać  zagadywać ich i umawiać się na prywatne spotkania. Tylko bogaci klienci - ze statusem VIP - mogli dotykać jej ciała. Jak napisała w reportażu, wiele króliczków rezygnowało z kusego wdzianka, na rzecz samych skąpych majtek lub seksownych pończoch.

13 listopada ukaże się autobiografia Glorii Steinem. Więcej o książce przeczytasz TUTAJ 

Gloria Steinem podczas jednego z feministycznych protestów w latach 60. XX wieku
Gloria Steinem podczas jednego z feministycznych protestów w latach 60. XX wiekuBettmannGetty Images

Praca w klubie Playboya była tez wyzyskiem w sferze ekonomicznej - kobiety umawiały się z pracodawcą na określoną stawkę tygodniową (200-300 dolarów), choć w rzeczywistości nie otrzymywały nawet połowy tej kwoty. Musiały dzielić się napiwkami z właścicielami, płacić za makijaż oraz ponosić wiele kar za niedoskonały wygląd - na przykład naderwany ogonek, który nie wytrzymał ciągłego dotykania przez klientów.

Steinem: rzeczniczka króliczków

Gdy pod koniec 1963 roku reportaż pojawił się na łamach "Show", mocno zelektryzował opinię publiczną. Stało się bowiem jasne to, o czym do tej pory nikt nie śmiał mówić otwarcie: króliczki były molestowane seksualnie i wykorzystywane przez swojego pracodawcę. Steinem zrobiła wiele, by społeczeństwo przestało o nich myśleć, jak o bezwstydnych rozpustnicach, a dostrzegło kobiety zostały zmuszone do zarabiania w ten sposób, czyniąc z urody i seksownego ciała swój największy atut.

"Robią to, co nie znaczy, że dobrze się z tym czują" - grzmiała Steinem. Czy dziennikarka osiągnęła swój skutek? Reportaż stał się ważnym fundamentem marszu po kolejne prawa kobiet, w tym pracownicze i ekonomiczne, jaki w USA rozpoczął się w 1966 roku. Ale reakcja władz "Playboya" była raczej komiczna. Hugh Heffner, wydawca pisma po lekturze reportażu "A Bunny's Tale" stwierdził gorzko: "Ok, przekonała mnie. Zrezygnujemy z testów na choroby weneryczne".

A sama Gloria Steinem? Stała się znana, jako ta, która wojuje o prawa kobiet. W 1970 roku była jedną z organizatorek ogólnoamerykańskiego marszu na rzecz kobiet, który zgromadził tysiące amerykanek. W roku 1972 współtworzyła pismo "Ms" - najważniejszy feministyczny magazyn w USA, w wydawanie którego jest zaangażowana po dziś dzień. W marcu tego roku świętowała 85. urodziny. Nadal jest aktywną uczestniczką ruchu feministycznego i z polotem komentuje bieżące wydarzenia.

Jednak gdy przed trzema laty "The Guardian" zapytał ją o to, co zmieniłaby w swoim życiu, gdyby mogła zmienić czas, odpowiedziała: " ponieważ wrogowie nadal nazywają mnie byłym króliczkiem Playboya, nawet w wieku 82 lat, prawdopodobnie nie powinnam był przyjmować tego zlecenia, ani pisać tego artykułu. Dzięki temu jednak wiem, że nie wolno oceniać ludzi na podstawie takich pustych symboli i powierzchownych etykiet".

13 listopada ukaże się autobiografia Glorii Steinem. Więcej o książce przeczytasz TUTAJ 

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas