Joanna z Wieliczki
Mojego mężczyznę znam od 11 lat. Długo trwało zanim się dostrzegliśmy, ale wcześniej połączyła nas przyjaźń. (Wciąż się zastanawiam jak to z taką więzią między kobietą a facetem jest? Może każda taka przyjaźń musi skończyć się miłością?)
Będąc z nim, czasami wciąż się dziwię sobie. To niesamowite jaka jestem spokojna w jego objęciach. Siadam jak w fotelu, na plecach czuje jego oddychający tors, kładę głowę na silnym ramieniu, odchylam się by nacieszyć wzrok a on całuje mnie w czoło... ucho... policzek... Niebo na ziemi!!! Mam ochotę krzyczeć i tańczyć z radości jak w filmie "czasem słońce czasem deszcz". (Filmu nie oglądałam ale z recenzji w "Wysokich obcasach" mam przybliżony jego obraz.)
Uwielbiam kiedy on:
Patrzy na mnie i wiem co chce powiedzieć, ale pytam go z uporem "co jest Kociak? Co chcesz powiedzieć" tylko po to by zobaczyć ten najpiękniejszy na świecie lubieżny uśmieszek małego rozrabiaki.
Ulega swojemu młodszemu bratu albo kuzynkom. Jak on się umie zająć dziećmi!!!
Taki wielki i silny w krainie wpatrzonych w niego Liliputów.
Pozwala sobie na odrobinę lenistwa i robi się z niego taka śliczna rozlana kluska. Można go przytulać do woli, ściskać, całować i zająć się nim jak najlepiej.
Zgadza się ze mną obejrzeć "wyciskacza łez" i nie komentuje w czasie filmu.
Opowiada mi co robił jak mnie nie było a ja czytam między wierszami i mam namacalny dowód jaki dobry z niego człowiek.
Opowiada mi historię świętego Grala o którym ja nie miałam pojęcia.
Robi mi niespodzianki i czeka pod drzwiami mojej uczelni.
Przybiega na ratunek z sokiem pomarańczowym i lizakiem gdy mam jakiś stres.
Zabiera mnie na sanki, łyżwy, rower, do muzeum, na piknik, na spacer, do kina, na drinka, do galerii, nad jezioro, na piwo... i wszędzie indziej bo z nim byle gdzie ale zawsze ciepło, czule, bezpiecznie, przyjemnie.
Jestem totalnie zakochana. Oddałabym duszę Miefisto za jeden jego dotyk dłoni, za całe gorące lipcowe popołudnie spędzone na niczym. Za wieczór przy świecach i winie na podłodze i kraciastym kocu. Za wspólny poranek pod namiotem. Za jego zamyśloną poważną minkę.
Lubię wieczorem położyć zmęczoną głowę na miękkiej niebieskiej poduszce, westchnąć w duchu do góry z podziękowaniem za niego i zasypiać z myślą, że już niczym nie muszę się martwić, przecież mam jego.