Kocham, ale bez dziecka...

Rozwiodłam się, mając trzydzieści dwa lata. Niedopasowane charaktery, brak wspólnych zainteresowań - zdarza się. Jedyne co pozostało, po małżeństwie to mój 10 - letni syn Michał.

Michał jest oczkiem w mojej głowie. Mimo, że kocham go nad życie i jest wszystkim co mam, jako kobieta potrzebuje wsparcia i miłości. Znalazłam je u mężczyzny wyrozumiałego, wspaniałego, kulturalnego. Jerzy prowadzi własną działalność gospodarczą, poznaliśmy się zupełnie przypadkowo. Istnieje jednak poważny problem, który zauważyłam całkiem niedawno. Jerzy zdawał się lubić Michała, byłam szczęśliwa, że zupełnie obcy mężczyzna był w stanie zaakceptować mojego syna. Ostatnio niepokoi mnie jednak zachowanie Jerzego, wciąż chce byśmy sami wychodzili na spacery, twierdząc, że Michał powinien pobyć ze swoją babcią, odpocząć. Niedzielne wyjścia do kina zamienił na piątkowe wieczory z których Michał już nie może skorzystać. Jak tylko nadarzy się jakaś okazja, wysyła Michała na kilkudniowe wycieczki. Czy to oznacza, że Michał jest kulą u nogi a początkowe rozpieszczanie i traktowanie jak swojego syna było tylko łatwą droga do mojego serca?

Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.

Redakcja

Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas