Uroda a Fabia Monnari
Mówi się, że zwierzaki wybierają swoich właścicieli, Podchodzi taki kot do człowieka, łasi się tak długo, aż człowiek mięknie i bierze go do domu. Z samochodami jest identycznie. Kiedy więc do salonu Skody wchodzi stylowa kobieta, Fabia Monnnari pręży się dumnie, odwraca kolorowym wzorem w jej stronę. Zachęcona kobieta wsiada wtedy do samochodu. Ogląda z zachwytem wnętrze. Potem jeszcze wychodzi z auta, obchodzi je, wodząc pieszczotliwie dłonią po masce. Podobno niektóre modele mruczą wtedy cichutko. I natychmiast ją kupuje. Bo wie, że w ten sposób poprawi sobie urodę. Bez skalpela. Bez bólu. Bez wyrzeczeń.
- Jak można wydać całą pensję na mikroskopijny słoiczek kremu, który obiecuje - ich zdaniem - nierealne efekty. Można, a nawet trzeba. Tak samo, jak nie wolno nam - wedle jakieś niepisanej zasady - pokazać światu niewyspanej, zmęczonej, słowem, niemalowanej twarzy. Stąd ta epidemia kobiet malujących się w samochodzie. W korku, jak dobrze pójdzie. Ale znam panie, które robią to z doskoku na czerwonych światłach. Ba! One nawet są w stanie pomalować - i to równo! - paznokcie. Bo jak kobieta, która jedzie na przykład taką Fabią Monnari, może sobie pozwolić na to, żeby jechała swoim stylowym autem niezrobiona? Jak cię widzą, tak cię piszą, mówi stare ludowe przysłowie. A interpretując je nieco szerzej, w bardziej współczesnym ujęciu, należy stwierdzić, że samochód w pewien sposób wymusza określony wygląd kierowcy. Bo wyobraźmy sobie, że dziewczyna w zwiewnej sukience prowadzi jeepa? Zgrzyt? I to jaki!
Po co się szarpać i cierpieć dla urody, kiedy można ją mieć bezboleśnie? Można. Bo kobiety dzielą się na te, które zadają sobie ból w imię urody, i te, które poprawiają sobie urodę dodatkami. Taką Fabią Monnari na przykład, bo jak wiadomo samochód JEST TYLKO DODATKIEM do kobiety, nigdy odwrotnie. Oczywiście, kobiety-masochistki nie podzielają tego poglądu. To one właśnie są uczestniczkami tych wszystkich reality show pt. "Motylem byłem, ale utyłem" czy "Łabędzicą być". Na początku programu widzimy niezbyt urodziwe, bezzębne, wiekowe, sterane życiem kobiety, a potem raz, dwa, trzy z piany morskiej wyskakują prawdziwe Wenus. No, może, nie wyskakują tak same. Na dnie morza pracuje nad nimi tysiąc i jeden chirurgów plastycznych, którzy zamiast palców u dłoni mają skalpele, a zamiast twarzy mają urządzenia skanujące ciało w poszukiwaniu nadmiaru tłuszczu. Problem jest tylko taki, że wszystkie takie kobiety wyglądają jak wielkie, żywe lalki Barbie. Ale o gustach się przecież nie dyskutuje.
_gde_pbikjjmtyj = new Image(1,1);
_gde_pbikjjmtyj.src='http://interia.hit.gemius.pl/_'+(new Date()).getTime()+'/redot.gif?id=ndBFZD7v2PiQ5gzBkhDrzpQKLbnupw74uifDDVc4r_X.u7/stparam=pbikjjmtyj';
//-->
Zobacz więcej! Wejdź na stronę: www.fabiamonnari.pl.