Bliźniaki: mamy już roczek
Tak szybko? Jeszcze niedawno nasi chłopcy byli małymi wcześniakami. Dziś zaczynają już chodzić, mówić i coraz częściej mają własne zdanie.
Gdzie te czasy, kiedy mogłyśmy sobie spokojnie porozmawiać?- wzdycha Niki, stojąc w kuchni z Martyną, która, podobnie jak my, też ma trójkę dzieci. Wraz z nimi przyszła do nas na uroczystą imprezkę - pierwsze urodziny Jeremiego i Ignacego. W naszym domu panuje nieopisana wrzawa.
Dzieci są wszędzie: z ledwością nadążamy z kontrolowaniem wyczynów naszych bliźniaków i ochroną przed przypadkowym rozdeptaniem. Chłopcy bardzo cieszą się ze wszystkich prezentów, chociaż największy entuzjazm wzbudził u nich rozkładany tunel z Ikei. Nasz starszy syn Mikołaj też jest zachwycony, bo dawno nie było w domu takiej imprezy.
Hurra! Przyszli do nas goście!
Nasze maluchy zadziwiająco dobrze odnajdują się w towarzyskim rozgardiaszu. Duża liczba nowych, nieznanych twarzy wcale ich nie onieśmiela. Chłopców ciekawią różne zabawy, którymi zajmuje się pozostała dzieciarnia. Jedyne na co mogą narzekać, to nieco sztywne, galowe stroje, w które ich ubraliśmy, ale w końcu okazja jest naprawdę wyjątkowa! Jest też oczywiście tort ze świeczkami, których bliźniaki nie umieją zdmuchnąć, za to koniecznie próbują ich dotknąć... Starsi
chłopcy kursują w górę i w dół po schodach - na piętrze znajduje się strefa rozrywki, w której najważniejsze okazują się elektryczne kolejki Mikołaja i dmuchany basenik z piłeczkami w pokoju maluchów.
Sam Mikołaj usiadł na podłodze w salonie i razem z dwuletnim Antosiem bawią się "powietrzną fontanną", wystrzeliwującą kulki. Mali goście są naprawdę zachwyceni imprezą, my jako gospodarze trochę mniej. Wszędzie jest pełno papierków (te musimy jak najszybciej zbierać, żeby bliźniaki nie spróbowały ich zjeść). Na niedawno malowanych ścianach kuchni przybywa odcisków małych rączek ubrudzonych czymś pysznym, ale bardzo lepkim... A przecież zaprosiliśmy tylko garstkę znajomych. Tyle, że wielu z nich ma już więcej niż jedno dziecko, więc ta impreza do kameralnych nie należy.
Planujemy, że drugie urodziny bliźniaków będą wyglądać inaczej. Pierwsza opcja to wynajęcie sali
zabaw. Z jednej strony wygodna, bo odpada sprzątanie, zmywanie i obawa o zdemolowanie domowych sprzętów. Z drugiej - kłopotliwa, bo w naszym miasteczku takiej sali nie ma, więc trzeba
będzie całe towarzystwo wieźć dość daleko. Stąd pomysł alternatywny. "Przeniesiemy urodziny chłopaków na lato" - proponuje Niki. Wówczas całą imprezę będzie można zorganizować w ogrodzie, oddając dzieciakom do dyspozycji huśtawkę, zjeżdżalnię i basen.
Idziemy naprzód
Na razie jednak wracamy do rzeczywistości. W domu czeka nas sprzątanie, a roczne już bliźniaki prezentują nam swoje coraz to nowsze osiągnięcia. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się teraz kwestie sprawnościowe. Pełzanie i raczkowanie to już za mało. Obaj chłopcy odkrywają wreszcie, jak należy się wspiąć na schody. Wiadomo, że na piętrze jest kraina zabawek (zwłaszcza tych należących do Mikołaja, które kuszą chłopców najbardziej), więc wszelkie chwyty - w tym także
wstawanie - są dozwolone.
Pod koniec miesiąca Jeremi jako pierwszy demonstruje, że na dobrą sprawę potrzebuje tylko pomocnej dłoni, a z chodzeniem poradzi już sobie sam. Oczywiście pomocna dłoń może się łatwo
zmęczyć lub wyślizgnąć, dlatego szelki ze "smyczami", które kupiliśmy maluchom już dawno temu, coraz częściej znajdują zastosowanie. Musimy się mieć na baczności zwłaszcza w kuchni i w korytarzu, wyłożonym śliskim gresem. No i trzeba hamować nieco zapędy Jeremiego, któremu - kiedy już się rozpędzi - zdarza się nie zauważać czasami ścian czy futryn drzwi...
Kolejnym polem do popisu dla maluchów jest naśladowanie. Chłopcy potrafią przyłożyć palec do buzi, kiedy mówimy "ciiiicho", zabawnie marszczą noski, wąchając kwiatki (nawet te nieistniejące). Potrafią naśladować odgłos kaszlu i groźne ryczenie lwa. Czasami rozgadują się tak, że tworzą już niemal całe zdania we własnym języku.
Pierwsze uczulenia
Z jedzeniem też jest coraz ciekawiej. Ostatnim hitem stają się chrupki kukurydziane, które nie tylko maluchom smakują, ale też pewnie przynoszą ulgę dziąsłom swędzącym podczas ząbkowania.
Z większą rezerwą chłopcy podchodzą do bułki oraz banana. Ignacy pakuje sobie jego kawałki
do buzi, niebezpiecznie się przy tym krztusząc, zaś Jeremi rozgniata banana i z upodobaniem wciera go sobie we włosy. Niestety, poszerzanie diety w końcu się na nas mści.
U chłopców zaczynają się pojawiać objawy alergii pokarmowej: "nieładne" kupy, wysypki, zaczerwienienia na policzkach i nogach...
Postanawiamy więc nieco zweryfikować ich menu. Jako pierwsze z jadłospisu odpada zwykłe mleko modyfikowane. Wracamy do Bebilonu pepti, który nie uczulał maluchów. Dodajemy też do diety probiotyk - preparat Dicoflor, który zawiera korzystne dla zdrowia bakterie. Są one w stanie nie tylko zapobiec biegunkom, ale zmniejszają też reakcje uczuleniowe. Po kilku dniach stosowania, przekonujemy się, że przynajmniej w przypadku kupek to się sprawdza.
12 szalonych miesięcy
Wszystkim, którzy zachwycają się bliźniakami i twierdzą, że: "Też by tak chcieli", odpowiadamy krótko: "Nie wiecie, o czym mówicie".
Ostatnie kilkanaście miesięcy było dla nas ciężką próbą. Zaczęło się od kłopotów w czasie ciąży,
trudnego porodu i problemów związanych z tym, że Ignacy i Jeremi byli niespełna dwuipółkilogramowymi wcześniakami (dziś ważą, bagatela, po jakieś 10 kg!). Potem były kłopoty z jedzeniem, spaniem, infekcje, dysplazja stawów biodrowych i gradówka (na szczęście wycofała się
po leczeniu). Nawet to, co jest dla rodziców powodem do radości - rozwój ruchowy, zabawy, ząbkowanie - przy dwójce dzieci staje się nie lada wyzwaniem.
Z drugiej jednak strony, bardzo trudno nam sobie dziś wyobrazić dwóch egzemplarzach. Oswajamy bliźniaki z ideą dzielenia się. Idzie to opornie, ale pierwsze sukcesy już są. Wiemy np. które zabawki czy książeczki na pewno odwrócą uwagę malucha od tego, czym akurat bawi się jego brat.
Rodzicielstwo ekstremalne
Czy fajnie jest mieć bliźniaki? Tak, ale trzeba przygotować się na to, że nie będzie łatwo. Znajomi rodzice bliźniąt ostrzegali nas, że: "Kiedy jesteś rodzicem bliźniąt, to jesteś rodzicem do kwadratu. Ta zabawa nigdy się nie skończy".
Pierwszy rok zawsze bywa ciężki, potem wcale nie jest lepiej. Lada moment trzeba będzie rozglądać się za przedszkolem, a wtedy pewnie chłopaki znów zaczną chorować. Skończy się nasza "izolacja społeczna", ale za to do domu zaczną ściągać tabuny kolegów, a później również koleżanek...
Może chociaż zaczniemy się wysypiać? Bo na razie nadal jest z tym krucho. Jeremiemu zdarza
się spędzać całe noce spokojnie, natomiast Ignacy po ostatniej infekcji gardła "przypomniał" sobie, jak to fajnie jest spać z rodzicami i praktycznie co noc ląduje w naszym łóżku. Wszystko to jednak staje się nieważne w chwilach takich jak ta. Wychodzę w pracy na obiad, dzwoni moja komórka. "Ktoś chce z tobą porozmawiać, przekazuję słuchawkę..." - mówi Niki.
A po chwili słyszę znajomy głosik: "Tata! Tata!" - Ignacy właśnie opanowuje nowe słowo. To jeszcze raz: czy fajnie jest mieć bliźniaki? No pewnie, że tak!
Jan Stradowski, szef działu nauki miesięcznika "Focus"