Świat według Korczaka, część 13
„Lekceważymy dziecko, bo nie wie, nie domyśla się, nie przeczuwa. (…) Lekceważymy dziecko, bo ma przed sobą wiele godzin życia”.*
Dziecko nigdy nie płacze bez powodu. Gdy jest malutkie, nie ma innych narzędzi, by zakomunikować rodzicom o tym, że jest mu zimno, mokro, czuje głód, boi się i potrzebuje przytulenia. Nie krzyczy mamie i tacie na złość. W ten sposób prosi o pomoc. Przedszkolak potrafi już wytłumaczyć, że źle się czuje, albo że coś go boli. Łatwiej mu nawiązać kontakt ze światem, pod warunkiem, że świat chce go słuchać. To samo dotyczy dzieci w wieku szkolnym.
Był rok 2004. Dziesięciolatka Tilly Smith spędzała wakacje ze swoimi rodzicami na wyspie Phuket. Cała trójka wypoczywała na plaży, gdy dziewczynka zauważyła, że woda cofa się w głąb oceanu. Tilly przypomniała sobie, że na lekcji geografii uczyła się, że tak zachowuje się przyroda przed falą tsunami. I ojciec, i matka uwierzyli jej. Zaalarmowali ludzi na plaży.
Tsunami zabiło wtedy 230 tys. osób. Ale plaża Mai Khao była wyludniona - tam nikt nie zginął, choć mogło zginąć ponad sto osób. Żyją dzięki małej, brytyjskiej uczennicy.
Gdy kilka dni temu, o czwartej nad ranem, dyspozytorka pogotowia ratunkowego w Kłodzku usłyszała głos dziecka, mogła pomyśleć, że to żart. Nie zlekceważyła jednak zgłoszenia i wysłała na miejsce zdarzenia karetkę. W międzyczasie instruowała rozmówcę, co ma robić i jak się zachować.
Dziecko ze spokojem wykonało wszystkie polecenia. I tak 10-latek uratował przez zaczadzeniem nie tylko swoją rodzinę, ale także sąsiadów - łącznie 10 osób.
Tych małych bohaterów poznajemy nie tylko za sprawą telewizji. Zerkam w szklane drzwi i uśmiecham się do koleżanki, która siedzi w sąsiednim pokoju. Pamiętam upalny, wakacyjny dzień, kiedy jej syn wezwał pogotowie do swojej babci. Upadła nagle, a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc. Uczeń II klasy szkoły podstawowej wiedział, co ma zrobić. I jaki numer wykręcić, żeby uratować życie.
Zapewniamy świat o naszej miłości do dzieci. Twierdzimy, że są solą naszej ziemi i wierzymy, że kiedyś będą z zapałem pracować na nasze emerytury. Czekamy aż staną się dorosłe, by móc traktować je poważnie. A prawda jest taka, że poważnie powinniśmy traktować je od dnia narodzin.
*Zdanie pochodzi z książki Janusza Korczaka "Prawo dziecka do szacunku".