Jestem tym, co jem
Każdy z nas wybiera jakimi myślami karmi swoją głowę. Każdy sam też decyduje, czym karmi swój żołądek. Warto sobie uświadomić, że mamy wpływ na to, w jakiej kondycji jest nasze ciało dziś i jaką formę szlifujemy dla siebie na jutro.
Ludzkie komórki obumierają i rodzą się na nowo. Nie jest to odkrycie Ameryki. Wszyscy o tym wiemy. A czy zastanawiamy się na co dzień, że te nowe komórki powstaną właśnie z tego, czego ciału dostarczymy? Że od nas zależy - z czego się "zbudujemy".
Owszem, nie mamy wpływu na zestaw genów, w które nas wyposażono. Nie mamy mocy zmiany wielu aspektów - są jednak takie, i jest ich zdecydowanie dużo, które kreujemy sami, swoimi codziennymi wyborami. Osoba, która urodziła się bez nóg niestety zdrowym stylem odżywiania nie sprowokuje, że one odrosną.
A jednak , jak każdy z nas, ma wybór. Może gnuśnieć, mścić się na "całym świecie" czyli na sobie - zajadać się fast foodami i innymi wysoko przetworzonymi produktami, niszczyć swoje ciało, tyć i użalać się nad sobą. Może też wybrać zupełnie inną drogę. Przybrać dla swojego nieidealnego ciała najlepszą, optymalną dla niego wersję. Odżywiać się z szacunkiem dla organizmu, zaakceptować, że człowiek, może być ułomny i zadbać o siebie w najlepszym możliwym wariancie.
Promotor mojej pracy magisterskiej powtarzał nam prawie na każdym seminarium: "Nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezbadani." Zgadzam się z nim. Nie każdą chorobę, nie każdą ułomność i niedoskonałość widać gołym okiem. Jako społeczeństwo mamy tendencję do litowania się lub obśmiewania cudzych "niedostatków", a przecież ani jedno, ani drugie nikomu nie służy.
Człowiek niepełnosprawny nie potrzebuje naszej litości. Każdy z nas chce czuć się pełnowartościowym, niezależnie od mankamentów ciała.
A co z szykanami i drwiną? Tutaj komentarz jest zbędny. Ważne, jak mówi psychologia, że najbardziej rwą się do nich ci, którzy ze swoim ciałem nie czują się dobrze, bo w drugim człowieku widzimy najczęściej własne odbicie.
Na czym polega ten fenomen? Jedni płaczą i szukają wymówek, inni mierzą się ze swoją chorobą i czynią z niej niemal dar, który potrafi zmienić i ubogacić ich życie. Czy to zależy od naszej dojrzałości? Od umiejętności radzenia sobie z przeciwnościami losu?
Często łapię się na tym, że najbardziej wartościowi ludzie to tacy, którzy poczuli zagrożenie własnego życia. Może niektórzy tego potrzebują, żeby docenić, jak bardzo to życie i zdrowie jest delikatną materią.
Lubię pracować z pacjentami onkologicznymi. Trudno o bardziej pozytywnych i świadomych siebie ludzi. Ludzi, którzy zarażają energią i radością życia. Lubię te rozmowy, które dodają skrzydeł, swoiste SPA dla duszy.
Droga do zmiany nawyków żywieniowych jest długą i ciekawą podróżą. Zawsze warto postawić pierwszy krok. Zapytać samego siebie czy dobrze mi z moim ciałem, takim jakie ono jest dziś? Czy chcę coś zmienić? Czy potrzeba mi więcej energii, lekkości?
Nie szukajmy odpowiedzi na zewnątrz. To nie ma znaczenia, co mówią sąsiedzi albo koledzy z pracy. Warto zadbać o siebie dla siebie. To tak zwany zdrowy egoizm. Im lepsi jesteśmy dla siebie, tym więcej mamy energii, by pomagać innym, tak prawdziwie, nie dla poklasku, nie w błysku fleszy.
Życie wykarmione dobrymi emocjami, ciało odżywione wartościowymi produktami smakuje najlepiej. Warto sięgnąć po optymalną wersję samego siebie. Warto żyć w pełni. Zanim umrzesz, upewnij się, że żyjesz.
Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mam smak.com, MAM s’MAK na życie