Reklama

Nadopiekuńczość

Dziecko jest największym skarbem dla swoich rodziców. Kochają je, troszczą się, dbają, by niczego mu nie zabrakło i otaczają opieką. Czasami jednak ta opieka jest tak duża, że przeradza się w patologię. Mówi się wtedy o nadopiekuńczości rodzicielskiej.

Co właściwi znaczy nadopiekuńczość?

Rodzice zwykle nazywają to miłością i patrzą z pogardą na innych rodziców, dających swoim dzieciom trochę więcej wolności. Roztaczają nad swoją pociechą "parasol ochronny", aby bronić ją przed złem tego świata. Psychologowie, określając charakter postaw rodzicielskich, biorą najczęściej pod uwagę cztery czynniki:

• bliskość uczuciowa pomiędzy rodzicami i dziećmi

• pomoc i wsparcie udzielane dziecku przez rodziców

• swoboda dawana dziecku, wyrażona częstotliwością ingerowania przez rodziców w wybory i decyzje podejmowane przez dziecko oraz wielkość pozostawionej mu samodzielności

Reklama

• wymagania stawiane dziecku i stopień kontrolowania ich spełniania

Nadopiekuńczą postawę charakteryzują nadużycia we wszystkich czterech kategoriach. Uczuciowa koncentracja na dziecku wyraża się przez okazywanie mu nadmiernej miłości i czułości, jednocześnie prowadzi do rezygnacji rodzica ze swoich potrzeb na rzecz zachcianek dziecka. Drżąca nad swoim dzieckiem nazbyt opiekuńcza mama od najmłodszych lat usuwa z drogi swojego "maleństwa" wszelkie przeszkody, wyręcza je w najdrobniejszych nawet czynnościach, bez względu na to, czy dziecko potrafi je już wykonać i ile ma lat. Takiego zachowania już nie można nazwać po prostu opiekuńczym. Dziecko nadopiekuńczych rodziców niewiele wie o swobodzie, czy samodzielnym podejmowaniu decyzji. Rodzice starają się mieć kontrolę nad wszystkim, co dotyczy ich latorośli. Wybierają mu posiłki, ubrania, przyjaciół, szkołę, zajęcia, które będą odpowiednie dla ich syna czy córki, ale niekoniecznie takie, którymi dzieci są rzeczywiście zainteresowane. Nadopiekuńczy rodzice są zwykle bezkrytyczni wobec swoich pociech, stawiając je za wzór doskonałości i usprawiedliwiając wszelkie wybryki. To zawsze inni są źle wychowani i winni złego zachowania "ich synka". Bez względu na wiek dziecko traktują jak "dzidziusia", wyręczając we wszystkim, czyli jednocześnie okazują mu brak zaufania i wiary we własne możliwości i umiejętności. W ten sposób całkowicie uzależniają je od siebie, "hodując" tym samym istotę upośledzona społecznie.

Nadopiekuńczość oczami dziecka

W sytuacji, gdy dziecko znajduje się pod takim "parasolem ochronnym" maleje jego odporność na otaczający go świat. Chowane pod kloszem tak naprawdę przez bardzo długi czas nie wie jak wygląda rzeczywistość, bo ta, w której się wychowało jest bezpieczna, pozbawiona stresów, obowiązków i odpowiedzialności, a także wolności. Konfrontacja ze światem zewnętrznym oznacza szok i zwykle ukształtowanie się jednej z dwóch postaw:

• roszczeniowa,

• bezbronna.

Dziecko w pewnym momencie traci kontrolę nad sobą i własnym życiem lub zaczyna rozumieć, ze tak naprawdę nigdy jej nie miało. Próbuje więc ją sobie wywalczyć. Nie mając żadnych obowiązków bądź nie wypełniając ich, bo "mamusia zrobi za mnie", traci motywację do nauki i pracy, do poznawania i zdobywania, traci też poczucie zobowiązania do realizacji swoich celów.

Zwykle ma przesadne mniemanie o sobie, bo przecież "jest ideałem". Wszelkie krytyczne uwagi przyjmuje z obojętnością lub agresją. Jeżeli coś się stanie, to rodzice i tak wyciągną je z kłopotów. Jest nieprzystosowane do życia, nie potrafi samo nic zrobić i oczekuje, że to inni załatwią za niego wszystko tak, jak do tej pory robili to jego rodzice. Właśnie, ono nie prosi o pomoc, a żąda, bo mu się należy. I ma rację. Zostało przecież wychowane w przekonaniu, że wszystko mu się należy. Poza tym wszystko mu wolno, bo kara i tak go ominie. Przecież to nigdy nie jest jego wina. Drugą z postaw charakteryzuje przede wszystkim niewiara dziecka we własne umiejętności i możliwości. Nie ma w tym nic dziwnego, przecież nawet jego rodzice w nie nie wierzą, więc skąd miało tę wiarę wziąć? Chorobliwa nieśmiałość w kontaktach z innymi ludźmi staje się ogromnym problemem, a nieporadność w tym przypadku ma charakter patologiczny. Otoczenie określa taką osobę mianem "ofiary losu". W tym przypadku również występuje brak motywacji. Takie dziecko wegetuje licząc na to, ze rodzicie rozwiążą za nie jego problemy, a jeśli nie rodzicie, to może znajdzie się ktoś inny, kto zaopiekuje się nim tak, jak oni. W obu przypadkach mamy do czynienia z głębokim nieprzystosowaniem do życia, brakiem motywacji do zrobienia czegokolwiek i potrzeby osiągnięć. Dziecko nadopiekuńczych rodziców nie potrafi odnaleźć się w realnym społeczeństwie, nie umie nawiązać zdrowych relacji z drugą osobą. Należy pamiętać, ze w wyniku nadopiekuńczych postaw rodzicielskich najbardziej cierpi właśnie ono, bo nagle okazuje się, ze nie ma przed nim żadnej przyszłości, bo sam nie wie czego chce - to rodzice mówili mu, co ma robić, jego życie jest totalnie kontrolowane, a ono samo poddaje się zupełnie woli swoich opiekunów, żyjąc w złotej klatce, lub zaczyna walczyć o autonomię, lecz wtedy naraża się na bycie postrzeganym jako niewdzięcznik, przez najbliższe mu osoby.

Pamiętajmy, ze nasze dzieci, bez względu na to czy mają lat 5 czy 15 to też ludzie mający uczucia, marzenia, plany. Pozwólmy im się potykać i podnosić, bo właśnie w ten sposób się uczą. Wychowanie nie oznacza całodobowej opieki i kontroli przywodzącej na myśl ustrój totalitarny. Wychowanie, to nauka jak żyć, jak być odpowiedzialnym za własne czyny i jak radzić sobie z przeciwnościami losu. Nie uchronimy ich od świata. Prędzej czy później dzieci będą musiały stanąć z nim twarzą w twarz. Lepiej chyba, żeby były na to przygotowane.

MEM Pracownia Rozwoju Zdolności Poznawczych

Dowiedz się więcej na temat: nadopiekuńczość | rodzice | dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy