Reklama

Wielki Pan i żółw: Zbiór baśni nowoczesnych

"Wielki Pan i żółw: zbiór baśni nowoczesnych" jest to wybór parabolicznych utworów dla dorosłych. Każde opowiadanie opatrzone jest mottem zapożyczonym od wybitnych intelektualistów. Krótkie formy prozatorskie nawiązują poprzez fantastyczne obrazy do najistotniejszych problemów trapiących współczesnego człowieka.

Zaciekawienie światem splata się tu z mitologizacją kultury i odniesieniami antropologicznymi. Walorem zbioru jest nowatorskie podejście do literatury i niepowtarzalny warsztat literacki nieprzystający do żadnego gatunku. Punktem wyjścia każdej opowieści są niezwykłe przygody niezwykłych bohaterów trapionych zwykłymi ludzkimi problemami. Czytelnik znajdzie tu bezlik trafnie rozszyfrowanych i ze swadą opisanych człowieczych przywar.

Gniew, pycha, zazdrość, hipokryzja, strach, niegasnąca potrzeba władzy czy nieudolność - nie zabraknie tu najpowszechniejszych ludzkich grzeszków.           

Reklama

Autorka bawi się konwencjami i sensami pojęć wyrwanych wprost z codzienności. Każda opowieść uderza w drzemiące w ludziach niespełnienie i melancholie. Każda obnaża skrywane wady, ale też pozwala zaczerpnąć łyk optymizmu pokazując triumf cnót nad ułomnościami. Współczesny człowiek potrzebuje zapewnienia, że dobro zawsze zwycięża, a zło prędzej czy później zostanie przykładnie ukarane.  

Fragment książki

W posiadłości wybudowanej z jarmarcznym przepychem w okolicy malowniczej rzeki zamieszkał Wielki Pan. Wielki Pan nie szanował nikogo, kto nie był od niego większy lub równie wielki, a ponieważ w okolicy nie było nikogo takiego, czuł się wyjątkowy i niezagrożony. Wielki Pan nie potrafił robić niczego pożytecznego, tylko w krytyce był mistrzem. Im bardziej mógł kogoś upodlić, tym czuł się większy i wspanialszy. Wobec siebie całkowicie bezkrytyczny, atakował wszelkie ludzkie przywary. ...          

Tak rósł Pan i potężniał, lecz nie wiedział, że każdej nocy zmieniał się nie do poznania. Za dnia Wielki Pan na włościach, w nocy zaś przedziwna kreatura władająca strachem na moczarach. Przyzywała go bowiem noc w noc dziwna siła, więc szedł wzdłuż rzeki aż do bagien. Tam ulegał bolesnej metamorfozie. Miotany potężną siłą, która płynęła z jego wnętrza, wił się w konwulsjach, które na jego nieszczęście nie zwiastowały śmierci. Powoli upadał w błoto, wsparty na dłoniach i kolanach, zastygał w spazmie. Na plecach tworzył mu się w tym czasie pancerz twardy i ciężki.          

Nad ranem budził się Pan we własnym łożu, nie pamiętając, co działo się w nocy.  

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy