Andrzej Zaucha zginął z ręki zazdrosnego męża
Przeżył wielki dramat, gdy jego żona zmarła na skutek wylewu krwi do mózgu. Po jej śmierci zakochał się w koleżance z teatru, młodszej o 15 lat. Była jednak mężatką...
Andrzej Zaucha był genialnym samoukiem, z zawodu zecerem. Nie miał wykształcenia muzycznego. Doświadczenie zdobywał zastępując ojca w zespołach weselnych. Jego pierwszym instrumentem była perkusja, niebawem jednak okazało się, że jest wszechstronny i ma wybitny talent. Grał niemal na każdym instrumencie, jaki wziął do ręki, a szczególnie upodobał sobie saksofon.
Dysponował też znakomitymi warunkami wokalnymi. Był niewielkiego wzrostu, lecz operował silnym barytonem. W 1968 r. stanął na czele grupy Dżamble. Kilka lat później nagrał też płytę z dawną grupą Marka Grechuty, Anawą. Wylansował wtedy kilka przebojów: "Muszę mieć dziewczynę", "Wołanie o słońce nad światem", "Wymyśliłem ciebie".
Jako solista wydał trzy albumy (czwarty ukazał się pośmiertnie), jego utwory regularnie gościły w radiu i telewizji. Często nagrywał w duetach, m.in. z Ewą Bem, Andrzejem Sikorowskim i Ryszardem Rynkowskim. Po festiwalu w Opolu, w 1988 roku, gdzie dostał wyróżnienie za piosenkę "Byłaś serca biciem", stał się jedną z największych gwiazd polskiej muzyki rozrywkowej.
Jeszcze jako nastolatek poznał swą przyszłą żonę, o rok od niego młodszą. Podobno zakochali się w sobie już na pierwszym spotkaniu i ślubowali sobie, że zawsze będą razem i nigdy się nie rozstaną. Elżbieta była dla niego nie tylko partnerką życiową, lecz również najlepszym przyjacielem i najważniejszym doradcą.
"Decydowała w wielu sytuacjach - opowiadała ich przyjaciółka, Małgorzata Bogdanowicz - z kim Andrzej ma grać i czy w ogóle ma grać. Koledzy z zespołu, muzycy, zgłaszali z tego powodu pretensje. (....) Rzeczywiście, on ze wszystkimi sprawami przychodził do żony". Byli o siebie bardzo zazdrośni, zresztą Elżbieta nigdy nie pozwalała, aby wielbicielki za bardzo zbliżały się do męża. On to aprobował, a narodziny córki, Agnieszki jeszcze bardziej ich ze sobą związały.
"Byli jednym organizmem - wspominał reżyser, Krzysztof Jasiński. - Ona towarzyszyła mu, tam, gdzie śpiewał, w teatrze czy przy estradzie". Latem 1989 r. Elżbieta doznała rozległego wylewu, lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Andrzej łudził się jeszcze, że ukochana wyzdrowieje. Gdy zmarła pod koniec sierpnia, całkowicie się załamał. Znajomi opowiadali, że zachowywał się wówczas tak, jakby "ktoś wyrwał mu serce z piersi". "Andrzej był monogamistą - mówił gitarzysta, Jarosław Śmietana. - Pasowali do siebie z Elą niezwykle, byli dwiema połówkami jabłka".
Po śmierci żony u boku piosenkarza pojawiła się koleżanka z teatru. Z młodszą o 16 lat Zuzanną Leśniak występował w musicalu "Pan Twardowski". On był gwiazdą, ona początkującą aktorką, której bardzo imponował. Przy niej zaczął na nowo wierzyć w sens życia i w miłość, a pomagał w tym dobry kontakt, jaki miała z jego córką.
Zuzanna była jednak mężatką, a jej mąż, francuski reżyser i scenarzysta Yves Goulais, był człowiekiem wyjątkowo zazdrosnym. Podejrzewał partnerkę o romans, groził piosenkarzowi, że go zabije, gdy zastał ich razem w domu. Zuzanna opowiedziała mu szczerze o swojej miłości do Zauchy i o tym, że jest to uczucie odwzajemnione. Wstrząśnięty Francuz z premedytacją zaplanował zemstę.
Pojechał do rodzinnego kraju, nielegalnie zakupił broń i 10 października 1991 r. zaczekał w pobliżu Teatru STU, aż żona z Andrzejem Zauchą wyjdą po przedstawieniu. Strzelił dziewięć razy. Pierwsza kula trafiła w serce Zuzannę, starającą się zasłonić własnym ciałem Zauchę. Piosenkarz zginął na miejscu, Leśniak zmarła w drodze do szpitala. W wyniku tej tragedii spełniło się więc ślubowanie Andrzeja i Elżbiety: to ona miała pozostać jedyną kobietą w jego życiu. Pochowano ich razem na cmentarzu Batowickim w Krakowie.
Na pomniku widnieje ich wspólne zdjęcie. Na zawsze zostali razem.
Zabójca otrzymał wyrok 15 lat więzienia
Po zastrzeleniu Zauchy sprawca zgłosił się na policję. Powiedział, że zabił człowieka, i że działał z pobudek osobistych. Yves Goulais nie miał wtedy jeszcze świadomości, że pozbawił życia również żonę. Dotarło to do niego dopiero następnego dnia.
Proces sądowy potwierdził poczytalność oskarżonego, aczkolwiek uznano też, że działał pod wpływem silnego pobudzenia emocjonalnego. Zabójca szalał z zazdrości i nienawidził Zauchy. Podczas pobytu za kratkami kręcił filmy z więźniami w rolach głównych. Zwolniony w 2005 r., mieszka w Warszawie. Pracuje jako scenarzysta.
Sławomir Koper