Bradley Cooper: Taki skromny, ciepły facet...

Mówi się o nim w Hollywood: następca George’a Clooneya. Faktycznie, uroda, wdzięk i lista miłosnych podbojów może budzić takie skojarzenia. Wieczny kawaler, w małżeństwie wytrzymał niespełna rok. Później romansował z Renée Zellweger, głowę dla niego straciły też Jennifer Lopez, Cameron Diaz, Scarlett Johansson i Jennifer Aniston.

Ale pozory mylą. Postrzegany jako playboy, ogłoszony najseksowniejszym mężczyzną świata przez "People" Bradley nie jest typem macho. Prywatnie wcale nie przypomina przebojowego Phila z "Kac Vegas". To skromny, ciepły facet. Do sławy podchodzi z dystansem. Gdy czuje, że zaczyna za bardzo "gwiazdorzyć", wpisuje swoje nazwisko w wyszukiwarkę - kilka złośliwych hejterskich komentarzy sprowadza go na ziemię.

W DOMOWYCH PIELESZACH

Najbardziej lubi domowy luz, tu może być w stu procentach sobą. "Wiodę spokojne życie - zarzeka się. - Nie przepadam za branżowymi imprezami, wolę spędzać czas w domu i ładować akumulatory przed kolejnymi aktorskimi zadaniami." Plotkarze nie mają z niego pożytku. Zero skandali. Wyszumiał się jako nastolatek. Bradley wspomina błędy młodości z zażenowaniem. "Miałem 15 lat, gdy zostałem zatrzymany przez policję za pijaństwo. Byłem pełen pretensji do świata, piłem, eksperymentowałem z narkotykami. Robiłem wtedy głupie rzeczy, krzywdziłem rodziców. Musiało upłynąć dużo czasu, żebym to zrozumiał" - wyznaje. Dziś nie pije, nie pali.

Z RODZINĄ NIE TYLKO NA ZDJĘCIU

Kobietą jego życia jest mama, dziś najwierniejsza fanka. Często towarzyszy Bradleyowi podczas premier na czerwonym dywanie. Uwielbiają wspólne filmowe wieczory, wcześniej przyrządzają razem ulubione dania. Mało kto wie, że aktor świetnie gotuje. Receptury i techniki przejął od babci, rodowitej Włoszki. "Kiedy nie chciało mi się uczyć, pomagałem babci w kuchni" - wspomina. "Miałem niesamowite dzieciństwo. Czuliśmy się z siostrą kochani, byliśmy jako rodzina bardzo zżyci".

Najbardziej dumny z osiągnięć syna był ojciec aktora, zapalony kinoman, który zaszczepił w Bradleyu miłość do filmu. Naprzeciwko domu Cooperów było małe lokalne kino. Wspólne seanse to był weekendowy rytuał obu panów. Podobnie jak z mamą, Bradley z ojcem po prostu się przyjaźnił. Śmierć taty w 2011 roku to największa trauma w życiu gwiazdora.

Gdy uśmiechał się w blasku fleszy po premierze drugiej części "Kac Vegas", w sercu dławił go żal. W tamtym okresie jego kariera nabrała rozpędu, pracował niemal całą dobę, aż nagle... musiał się zatrzymać. Długo nie mógł się pogodzić ze stratą, zamieszkał wtedy z mamą, oboje potrzebowali swojego wsparcia.

O ojcu mówi mocne słowa: "Dał mi życie i umarł dla mnie. Czuwałem przy łóżku taty, pożegnaliśmy się. Słyszałem jego ostatni oddech. To doświadczenie pomogło mi zaakceptować swoją śmiertelność. Śmierć ojca brutalnie zniszczyła spokój naszej rodziny, ale paradoksalnie dała mi wolność. Uświadomiłem sobie, że nie mogę wszystkiego kontrolować. Stałem się bardziej uduchowiony i nauczyłem się, że czasem trzeba sobie odpuścić".

SPEŁNIONE MARZENIA

Aktorstwem Bradley zajął się właśnie dzięki tacie. Po takim "przeszkoleniu" nie wyobrażał sobie wyboru innego kierunku studiów. To, co najbardziej fascynuje go w tym zawodzie, to możliwość pracy z ludźmi, którzy kiedyś byli jego idolami. Jako student marzył na przykład o epizodzie u boku Roberta De Niro, tymczasem panowie mają już na koncie cztery wspólne filmy i prywatnie się uwielbiają. "To jak spełniony sen"- podsumowuje.

W tym roku prawdopodobnie ziści się jego największe filmowe marzenie - czeka go reżyserski debiut. "Chciałbym językiem filmu opowiadać ludziom historie, które chwytają mnie za serce". Podobno w roli głównej ma wystąpić Beyoncé. Pytanie, czy znajdzie czas na realizację życiowych planów.

W jednym z wywiadów deklaruje: "Chciałbym zostać ojcem - takim, jakiego sam miałem i stworzyć swoim dzieciom szczęśliwy dom". Czekamy!

Aleksandra Adamiak