Daphne Guinness - dziedziczka wyemancypowana?
Ma w sobie coś z ikony, ale i z "obłąkanej wróżki" - napisano o niej w "New Yorkerze". Bez niej nie byłoby stylu Lady Gagi, która czerpie z niej w swych najśmielszych stylizacjach. Daphne Guinness, dziedziczka irlandzkich browarników, obchodziła w listopadzie 45. urodziny.
Daphne Guinness zwraca na siebie uwagę przestudiowaną innością. Eteryczna, wychudzona, z punkowymi biało-czarnymi włosami i soczewkami, które sprawiają, że wygląda jak dzikie zwierzę, w butach z innej planety, z pierścionkami z czaszką na każdym palcu i z słuchawkami na uszach, wygląda bardziej na zbuntowaną nastolatkę, niż 45-letnią kobietę, matkę trójki dzieci.
Bez Daphne Guinness nie byłoby stylu Lady Gagi, która czerpie z niej w swych najśmielszych stylizacjach. Ani kolejnego potwierdzenia na to, że moda pozwala na emancypację nawet najbardziej skrytym i nieśmiałym osobom. Bo choć jest nieprzyzwoicie bogata, choć od wczesnego dzieciństwa bywa w wielkim świecie, choć fotografują ją najwięksi modowi fotograficy, jak David LaChapelle, czy Stevem Klein, za stylową zbroją Guinness kryje się wciąż poszukująca siebie i miłości nieśmiała kobieta. Kobieta, która uważa siebie za artystkę, podczas gdy inni mają ją za modową ikonę, a nawet za koncept.
"Nie jesteś osobą, jesteś konceptem" - miał jej powiedzieć jej kochanek, francuski filozof Bernard-Henri Levy.
Daphne Guinness przyszła na świat w bardzo zamożnym domu, w którym wszystko zachęcało ją do stworzenia postaci, którą później się stała. Kiedy jako dziecko spędzała wakacje w Cadaques w Hiszpanii, uciekała w świat fantazji, hodowała ślimaki, którym śpiewała piosenki i budowała domki. W tym samym czasie jej matka, francuska modelka Suzanne Lisney zażywała słonecznych kąpieli z Salvadorem Dalim, albo przygotowywała sałatki z Davidem Hockneyem, pod bacznym okiem Man Raya.
"Przyjeżdżali, żeby się ukryć w naszym klasztorze. Droga do niego była bardzo utrudniona, mało, kto wiedział o jego istnieniu" - wspomina Guinness w wywiadzie dla francuskiego "Madame Le Figaro".
Od wczesnego dzieciństwa obcowała z wielkimi tego świata. Jej zainteresowania kierowały się w stronę sztuki, literatury, muzyki poważnej i pewnego ekscentryzmu, z którym jednak nie chce być utożsamiana. Rodzina też była inna. Od jej ojca, barona Jonathana Guinessa, do słynnej babki Diany Mitford, która wyszła za mąż za założyciela angielskiej partii faszystowskiej Oswalda Mosleya, Guinness mogła ekscentryzm brać całymi rękami.
Los chciał jednak, żeby Daphne na własną emancypację poczekała. Wychodząc za mąż za greckiego armatora, miliardera Spyrosa Niarchosa w wieku 19 lat, "skazała się" na kilkanaście lat wygodnego życia pomiędzy grecką wyspą Spetsopoula, Nowym Jorkiem, Londynem, Paryżem i alpejskimi kurortami, na kolejną dozę samotności i brak możliwości realizowania siebie.
"Moje życie toczyło się wokół biznesu mojego męża" - przyznała w wywiadzie dla "Harper's Bazaar" w roku 2011.
Do dziś na ręce nosi trzy zegarki wyznaczające porę w różnych strefach czasowych. Z małżeństwa, prócz 40 milionów dolarów, które przypadły jej po rozwodzie, pozostała też trójka dzieci - Nicolas Stavros (ur. 1989), Alexis Spyros (ur. 1991) i Ines (1995), ale publicznie stara się kultywować wizerunek ekstrawaganckiej indywidualistki oddanej samorealizacji, a ta łączy się przede wszystkim z modą.
Jest nie tylko modelką wielkich fotografów, ale i stylistką, która nigdy nie powierza swego wizerunku innym. Zawsze kupowała kreacje haute couture (wystawa jej prywatnej kolekcji odbyła się w roku 2011 w nowojorskim Museum at Fashion Institute of Technology), ale dopiero po rozwodzie jej styl nabrał niepowtarzalności. Zaczęła wyszukiwać dodatki, kupować na pchlich targach, inspirować się literaturą i historią bardziej niż modowymi stronami kolorowych magazynów.
"Uwielbiam skrawki materiałów, wstążki, stras, pióra, kapelusze, broszki, paski, obuwie, woalki... Wszystko to, co sprawia, że ubierając się, można dobrze się bawić" - wyjaśnia Guinness.
W jej modowej edukacji ważne role odegrali Isabella Blow, była redaktorka modowa "Tatlera", która odkryła m. in. Husseina Chalayana i Alexandra McQueena. I sam McQueen, którego Guinness spotkała przez przypadek na ulicy.
"Poklepał mnie po ramieniu i przedstawił się jako projektant marynarki, którą na sobie akurat nosiłam. Od razu poszliśmy do pubu" - wspomina Guinness.
Z tej trójki dziś pozostała tylko Guinness, bo Blow udało się popełnić samobójstwo w roku 2007 (była to jej 7 próba), a McQueen zabił się w roku 2010. Jeśli los jej przyjaciół wydaje się daleki od jej osobowości, Guinness też czasem przypomina postać tragiczną, której najwidoczniej najbardziej potrzebna jest miłość.
Od kilku lat jest w związku z francuskim filozofem Bernardem-Henri Levym, dla którego przeprowadziła się nawet do Paryża, ale dopiero od niedawna przyznaje się do niego otwarcie. Choć parę najwidoczniej łączy potężne uczucie, pomiędzy nimi wciąż znajduje się żona BHL-a, Arielle Dombasle, piosenkarka i aktorka, dla której Levy też jest... miłością życia.
W oczekiwaniu na legalizację swego związku z Levym (bo podobno sytuacja ta bardzo jej doskwiera), Guiness dotuje artystów, produkuje filmy, czasem tworzy też własne, no i bywa. Za każdym razem bez modowej wpadki. Choć to oczywiście rzecz gustu.
Z Paryża Ewa Wohn