Dorota Wellman: Żona Prokopa?
Osobowość telewizyjna, dziennikarka z wieloletnim doświadczeniem, laureatka Wiktora. Bez niej telewizja śniadaniowa nie byłaby taka sama! Niedawno wydała książkę „Jak zostać zwierzem telewizyjnym”, gdzie zdradza kulisy swojej pracy. Nam zdradziła co ją kręci w telewizji, a czego jej brakuje. Jak zrobić karierę w mediach i… co naprawdę łączy ją z Marcinem Prokopem. Prawdziwa kobieta sukcesu - Dorota Wellman.
EksMagazyn: Jak to jest, że osoba, która mówi, że nie chciała pracować w telewizji została "zwierzem" telewizyjnym?
Dorota Wellman: Przypadek czysty! Nie chciałam i nie musiałam, a zostałam. Tak to czasami bywa. I może tak, jak wiele rzeczy z przypadku, akurat to się udało.
Jak zmieniła się telewizja na przestrzeni tych lat?
- Z bardzo siermiężnej, prostej telewizji, zmieniła się w telewizję nowoczesną. Zmieniła się także w telewizję głupią... A szkoda, bo ja myślę, że powinna być i atrakcyjna i mądra. To tak, jak z kobietami - fajna jest i ta atrakcyjna, i ta mądra, z którą można pogadać. Trochę mi brakuje w telewizji i misji, i głębi, i fajnych polskich formatów. Mam troszkę uwag, ale myślę, że to jest normalne. Dojdziemy i do takiej telewizji, która będzie fajna!
Jak tak pani sięga pamięcią do tych programów sprzed lat, to który był dla pani kultowy?
- Na pewno "Studio 2", gdzie było wszystko, co teraz robię tylko wiele lat wcześniej, czyli wielu gości, różne tematy, magazyn robiony na żywo. W ogóle lubię telewizję na żywo! Uważam, że wszystko, co nagrywane, poza reportażami i wielkimi filmami dokumentalnymi, powinno się właśnie robić na żywo, bo wtedy jest energia, jest emocja, jest dyscyplina. To był dla mnie program kultowy.
- Był Teatr Telewizji, który teraz jest z przypadku. Zapominamy, że wiele osób mieszka poza Warszawą, poza Krakowem i Poznaniem, i Teatr Telewizji był jedynym teatrem, do jakiego chodzili. Z tym, że nie musieli zakładać garnituru i byli w tym teatrze w kapciach - piękna chwila. Chcę Teatru Telewizji panie prezesie z powrotem, chcę Kobry z powrotem, chcę dobrego polskiego serialu, i żeby nie było tylko o "M jak Miłość", tylko jeszcze coś innego: dobry kryminał, dobry obyczajowy wątek. Przecież jest tyle gatunków! Nie musi być tylko o tym, że coś się chrzani w rodzinie. Naprawdę. Zróbmy dobry, polski serial. HBO pokazuje, że można!
W swojej najnowszej książce "Jak zostać zwierzem telewizyjnym" pisze pani o Marcinie Prokopie, który jest pani "mężem".
- Telewizyjnym, dodajmy (śmiech). Ja zawsze mam pytanie: "Czy pani jest żoną Prokopa?". No co też ludziom do głowy przyjdzie! Chyba choroba jakaś umysłowa, żeby to połączyć! Mam też często wpis: "Dorota Wellman-Prokop"- bardzo śmieszne! A pani w hotelu w Gdyni dała nam klucz mówiąc: "Mam dla państwa piękny pokój z widokiem"- jedno łóżko. Tylko ta pani nie przypuszczała, że - po pierwsze potrzebujemy dwóch, a po drugie - Marcin na łóżku małżeńskim śpi w poprzek, bo się nigdzie nie mieści. To gdzie byśmy spali? Ja chyba na fotelu. Mój mąż telewizyjny jest wspaniałym telewizyjnym mężem. Jestem Bogu wdzięczna, że mi się taki trafił.
Dlaczego warto przeczytać "Jak zostać zwierzem telewizyjnym"?
- Bo czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Jest śmieszna, można czasami się naprawdę pośmiać. Można też parę ciekawych rad znaleźć, np. o tym, jak wystąpić w telewizji. Więc jest i praktyczna, i śmieszna. Łatwa do przeczytania, nie ma tam długich rozdziałów. Kładzie się człowiek do łóżka, czyta jeden rozdział i śpi, drugi rozdział i śpi. A jak go wciągnie to i przez całą noc czyta. Serdecznie polecam. Naprawdę to nie jest książka, to jest książeczka o telewizji. Bardzo sympatyczna, mam nadzieję, także dla widzów.
Ktoś, kto chce zrobić karierę w telewizji znajdzie tam poradę?
- A owszem, owszem! Praca, praca - to nas wzbogaca.
A jak szybko zrobić karierę w telewizji?
- Na pewno nie przez cycki i nie przez d**ę! (śmiech).
Rozmawiał: Łukasz Kędzior