Głos może wszystko
Dawniej diva operowa od swoich wielbicieli otrzymywała nie tylko kwiaty, ale i ukrytą pomiędzy płatkami biżuterię. Czasy się zmieniły i teraz śpiewaczki dostają jedynie bukiety…
EksMagazyn: Skąd bierze się głos?
Magdalena Pilarz-Bobrowska: Od strony technicznej proces tworzenia głosu polega na skoordynowanej pracy aparatu głosowego, mięśni oddechowych oraz rezonatorów, tzw. wzmacniaczy...
A gdzie mamy te wzmacniacze?
- Wzmacniaczami są np. jama ustna, krtań, tchawica, klatka piersiowa. Nawet takie części ciała, jak kości obojczyków, jama nosowa czy szczęki, drgają, rezonują i pomagają nam współtworzyć głos. To wszystko wpływa na jakość naszego dźwięku.
Czy głosem można wpłynąć na drugiego człowieka?
- Pewnie! Jeśli na kogoś nakrzyczę, od razu będzie reakcja (śmiech). Głos jest naszą wizytówką, słysząc kogoś po raz pierwszy podświadomie oceniamy dykcję, barwę, intonację. Piskliwy kojarzy się z określonymi cechami. Głos może nam bardzo wiele przekazać: jak jesteśmy smutni, od razu to słychać.
Osobom z ładnym głosem jest łatwiej?
- Za interesujące postrzega się głosy niskie, lekko zachrypnięte. Ale nie tylko barwa głosu ma znaczenie. Ważna jest charyzma, zdecydowanie. Jeśli pierwsze zdanie wypowiedziane przez nas będzie posiadało w sobie pewność siebie, ale nie arogancję, to zrobimy zupełnie inne wrażenie, niż gdybyśmy powiedzieli dokładnie to samo w nieśmiały sposób.
Czy głos można zmienić ćwiczeniami? Znam kilka osób, które chętnie pozbyłyby się np. wysokich tonów.
- Głos można uszlachetnić, poszerzyć jego skalę , zarówno w górę, jak i w dół. Można popracować nad dykcją, barwą, artykulacją, pewnością siebie. Osoby, które uczę, często nie mają specjalnych problemów z artykulacją, ale kiedy mówią, ciężko je zrozumieć, ponieważ są nieśmiałe, wstydzą się wydobyć z siebie głos. Natomiast pod koniec zajęć ludzie są bardziej otwarci, pewni siebie i mówią, że ta nauka pomaga im w codziennym życiu (nawet, gdy mają coś załatwić w jakimś urzędzie). Jeśli głos wzmocnimy, żeby był bardziej nośny, będziemy mogli dłużej mówić bez zmęczenia. Dlatego wszystkie osoby, które posługują się głosem w sposób zawodowy, powinny wziąć udział w szkoleniach z emisji głosu.
Dobry artysta to technika na najwyższym poziomie czy interpretacja, emocje?
- Większość ludzi bardziej interesują emocje, ale jeśli chodzi o śpiew operowy, powinny być spełnione wszystkie kryteria naraz. Żeby móc wyrażać emocje w pełni, świadomie interpretować utwór, trzeba porządnie opanować technikę. Co z tego, że pianista włoży wszystkie uczucia w grę na fortepianie, jeśli cały czas będzie uderzał tylko jednym palcem w klawisze?
Już w wieku 3 lat śpiewałaś piosenki przed kamerami TVP? Miłość do muzyki masz zakodowaną w genach?
- Zdecydowanie. Moja mama, Zofia Pilarz, jest aktorką estradową, piosenkarką, a wujek Adam Sotoła, był śpiewakiem i wieloletnim solistą ówczesnej Operetki Śląskiej w Gliwicach. Tata Arkadiusz Pilarz, niestety już nieżyjący, przez 25 lat był dziennikarzem Telewizji Kraków, redaktorem, poetą, reżyserem filmów dokumentalnych. Pewnego razu do domu przyszli koledzy taty, a ja biegałam i śpiewałam piosenki mojej mamy. Tak im się to spodobało, że zaproponowali żebym zaśpiewała "Być kobietą, być kobietą" na 8 marca. Dostałam toczek z woalką i zupełnie nie miałam tremy. Wtedy już postanowiłam, że będę śpiewać.
Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą. Wizerunek blond-wampa pomaga ci na scenie? Aktorki często skarżą się, że ładna buzia przeszkadza im otrzymać ambitne role. Czy w przypadku artystek operowych jest podobnie?
- Bierzesz mnie pod włos! Ładnym ludziom jest łatwiej, ale z drugiej strony zwiększa się ryzyko, że ktoś zaszufladkuje cię jako głupią blondynkę. Na szczęście w przypadku opery, oprócz kręcenia zgrabnie pupą...
Nie wiedziałam, że w operze można zgrabnie kręcić pupą!
- Czasem trzeba (śmiech), ale wracając do tematu, trzeba mieć jeszcze głos. Sam wygląd nie wystarczy.
Co robi śpiewak operowy w domu? Trzeba leżeć z kamieniem na przeponie i go podnosić?
- Są takie ćwiczenia, może nie z kamieniami, ale na przykład z książką. Różne ćwiczenia sprzyjają różnych osobom. Jeden jest "zaciśnięty", więc trzeba go otworzyć, drugi ma za bardzo "przybliżony" głos, więc trzeba go cofnąć. Pracując nad głosem mamy do czynienia m.in. z mięśniami, więzadłami, więc nie możemy sobie zrobić półrocznej przerwy. Ćwiczę około dwóch godzin dziennie. Mój głos budzi się później niż ja. Jak mam próbę o 10 rano, to powinnam wstać o 7, żeby mój głos doszedł do siebie. To żywy instrument. Cały czas nosimy go ze sobą, trzeba uważać, żeby go nie przećwiczyć.
Sąsiadom nie przeszkadzają wokalizy?
- Nie, chcą jeszcze więcej (śmiech). Jednemu z seriali Barei (Alternatywy 4 - przyp. red.) zawdzięczamy silny stereotyp dotyczący śpiewaczek. W przeciwieństwie do pani Kolińskiej, w domu ograniczam się tylko do rozgrzewania głosu przed próbami czy występami pomiędzy 10 rano a 22. Pozostałą część ćwiczeń staram się wykonywać poza domem.
Rzucasz talerzami przed premierą?
- Aż tak się nie stresuję, ale potrzebuję chwili koncentracji i spokoju, choćby po to, żeby niczego nie zapomnieć. Śpiewak zabiera z domu co najwyżej buty, nuty i garnitur. A ja podczas sylwestrowego koncertu w Sali Kongresowej przebierałam się siedem razy. Musiałam zabrać ze sobą siedem sukienek, a do tego oczywiście różne pary butów i biżuterię. Łatwiej jest w czasie występów w operze. Tam garderobiana czuwa nad tym, by dany zestaw był skompletowany i gotowy do włożenia.
Czy śpiewanie operowe jest męczące fizycznie?
- O tak! Śpiewanie oznacza niesamowite użytkowanie energii. Do tego dochodzą emocje, kiedy przyjdzie zaśpiewać dramatyczne sceny, kiedy trzeba umierać. Do obciążeń fizycznych, dochodzą więc czasami również obciążenia psychiczne.
Zdarzały się trudne sytuacje w czasie występu? Awaria, zapomniany tekst, itp.?
- Odpukać, wyjątkowo trudne awarie mi się nie przytrafiły. Koleżanki często wchodzą na scenę z niedopiętą suknią, zdarza się im wyjść w samej halce, bo kolega nadepnął im w ostatniej chwili na materiał... Występujemy na żywo i musimy się liczyć z różnymi sytuacjami. Każdemu może się zdarzyć, że zapomni tekstu.
I co wtedy?
- Udajemy, że nic się nie stało i zachowujemy kamienną twarz.
Czy artystom operowym jest łatwiej nawiązać kontakt z publicznością niż przedstawicielom muzyki popularnej?
- Wręcz przeciwnie. Opera nie zakłada interakcji z publicznością, ponieważ jest to też przedstawienie. W jego trakcie nie możemy powiedzieć: "Kocham was! Dziękuję, że jesteście!". Co innego na koncertach. Zdarzyło mi się tańczyć z panem z pierwszego rzędu.
Nie należy rozpraszać artysty operowego?
- Nie należy. Za to lubią to robić niektórzy moi koledzy, może nie podczas premiery, ale podczas któregoś przedstawienia z rzędu. Czasem naprawdę ciężko jest się powstrzymać się od wybuchu wesołości.
Możesz podać przykład?
- Szepczą do ucha coś śmiesznego, robią miny, w momencie kiedy jestem odwrócona przodem do widowni, a oni tyłem. Mają też swoje ulubione momenty na testowanie mojego opanowania - kiedy śpiewam jakąś romantyczną partię, jestem dramatycznie zakochana lub zalewam się łzami.
Czym najbardziej zaskoczyła cię publiczność?
- Dawniej diva operowa od swoich wielbicieli otrzymywała nie tylko kwiaty, ale ukrytą pomiędzy płatkami biżuterię. Czasy się zmieniły i teraz śpiewaczki dostają jedynie bukiety (śmiech).
- W Teatrze Wielkim w Poznaniu, kiedy śpiewałam "Carmen", na przedstawieniach pojawiało się bardzo dużo młodzieży. To mnie pozytywnie zaskoczyło. Inna sprawa, że była to nowoczesna opera. Carmen wjeżdżała na scenę na Harley’u.
Śpiewasz głosem białym?
- Rzadko, jeśli już, to w domu. Podczas śpiewania musicalu śpiewam głosem "pomiędzy". Wiele lat kształciłam głos po to, żeby go ustawić na operowy, więc staram się tę umiejętność wykorzystywać.
Ile lat?
- Sześć lat na studiach, potem jeszcze kilka lat ćwiczeń. Śpiewak nie powinien osiąść na laurach. To tak naprawdę ciężka praca, lata nauki, mnóstwo ćwiczeń przez całe życie. Cały czas trzeba mieć kontrolę nad swoim głosem. Potrzebna jest wrażliwość i wyobraźnia, bo ani uczeń, ani profesor nie widzą "instrumentu". Nauczyciel mówi: "opuść krtań jak najniżej, tak jak podczas ziewania albo tak, jakbyś pił coś gorącego". Nawiązuje do różnych wyobrażeń: trzeba coś zrobić "na okrągło", a innym razem "pionowo". Nie każdy zrozumie dane skojarzenie. Żeby uzmysłowić uczniom, co mają zrobić, pedagodzy używają różnych przenośni.
Czy któraś artystka jest dla ciebie wzorem? Mistrzem, którego szczególnie podziwiasz?
Niezrównana Maria Callas ze względu na jej wspaniały głos, aparycję oraz niezwykły warsztat aktorski. Tak naprawdę przez to, że kładła tak duży nacisk na aspekt aktorstwa, rozpoczęła nowy etap postrzegania śpiewaczek operowych. Wcześniej wymagano od nich, by po prostu stały na scenie i śpiewały.
Co oznacza dla ciebie kobiecość?
- Ciepło wewnętrzne, inteligencja i sexappeal. To jest nasza tajna broń, nie ma sensu z niej rezygnować.
Męski facet...
- Też na pewno inteligentny. Przystojny, ale to kwestia indywidualna. Opiekuńczy, wyrozumiały, musi być przyjacielem. Niesamowite jest to, że mężczyźni potrafią bawić się z dziećmi i potrafią być dla nich czułymi ojcami. Męskie są dla mnie nawet chwile wzruszenia. Facet ma prawo do łez.
Seksowny, męski głos, który ci się podoba?
- Bing Crosby!
Muzyczne plany na przyszłość?
- Mam w planie kilka muzycznych projektów, które mogą zaszokować konserwatywnych miłośników muzyki poważnej. 14 października zapraszam na koncert do Filharmonii Krakowskiej. Wraz z paroma innymi solistami oraz Salonową Orkiestrą Cameratą, będziemy śpiewać przeboje z operetek, musicali i muzyki filmowej.
Czy głosem można uwodzić?
- Tak, wszak to elementarny składnik czegoś, co nazywamy sexappealem.
Zdarzyło ci się użyć głosu, żeby nie dostać mandatu?
- Nie, ale to jest dobry pomysł ! Może zaśpiewam kiedyś jakąś arię i uratuję sytuację?!
Rozmawiała: Joanna Jałowiec
* Magdalena Pilarz-Bobrowska - laureatka nagrody w I Ogólnopolskim Konkursie Wykonawstwa Muzyki Operetkowej i Musicalowej im. Iwony Borowickiej w Krakowie. W 2006 r. rozpoczęła współpracę z Teatrem Wielkim w Poznaniu, debiutując w roli Micaeli w operze "Carmen" G. Bizeta. Wystąpiła w Koncercie Galowym z okazji 50-lecia pracy artystycznej Wiesława Ochmana w Operze Śląskiej w Bytomiu. Od 2011 r. współpracuje z Gliwickim Teatrem Muzycznym, gdzie kreuje tytułową rolę Hanny Glawari w operetce "Wesoła Wdówka" F. Lehara. Na swoim koncie ma szereg występów charakteryzujących się zróżnicowanym repertuarem - od muzyki oratoryjnej, operowej, po utwory operetkowe i musicalowe. Jest wykładowcą emisji głosu.