Grażyna Wolszczak: Nie znoszę stania przy garach

- Zmartwienia, zgorzknienia i pretensje to zmarszczki - mówi Grażyna Wolszczak. Aktorka nie uprawia sportów i - choć nie stosuje diet - jada zdrowo, a jej sposobem na wieczorne podjadanie jest... pusta lodówka. - Nie znoszę stania przy garach - dodaje.

Grażyna Wolszczak
Grażyna WolszczakMWMedia

Jest pani współautorką wydanej przeszło siedem lat temu książki "Jak być zawsze młodą, piękną i bogatą". Jak na chwilę obecną wygląda ten przepis?

Grażyna Wolszczak: - Przepis jest niezmiennie ten sam - w skrócie wielkim; jeżeli lubi się siebie, ludzi i otaczający nas świat, ma się pozytywny stosunek do życia i dużo radości w sobie to na twarzy musi się to pozytywnie odbić. Zmartwienia, zgorzknienia i pretensje to zmarszczki. Ale oczywiście gabinety kosmetyczne też pomagają.

Czy w trosce o swoje ciało uprawia pani jakąś aktywność fizyczną i dba o dietę?

- Sportów nie uprawiam. Diet nie stosuję, ale jem zdrowo - mało mięsa, mało cukru, mało mleka. Głodówek już nie stosuję, chociaż przyznaję, wiele lat temu faktycznie były one moim sposobem na oczyszczenie organizmu. Teraz moim sposobem na zachowanie szczupłej sylwetki jest pusta lodówka, w ten sposób walczę z wieczornym podjadaniem. Działa bardzo skutecznie, bo jak nie ma, co jeść, to się nie je.

Lubi pani gotować?

- Nie znoszę stania przy garach, nie mam za grosz fantazji kulinarnej. Jeśli spodziewam się gości to sięgam po książkę kucharską, ale już samo ułożenie menu przyprawia mnie o ból głowy.

Na święta też się pani nie wykazuje w kuchni?

- Na święta to, co innego - wykazuję się, bo muszę (śmiech). Ale szału nie ma z tym świątecznym gotowaniem. Część potraw po prostu zamawiamy.

Wracając do dbania o siebie - stosuje pani jakieś triki urodowe?

- Nie, stosuję wszystkie kosmetyki, które wpadają mi w ręce. Moja skóra tak samo reaguje na kremy z górnych i dolnych półek. Przynajmniej ja nie widzę wielkiej różnicy. Nie mam też żadnych codziennych, specjalnych rytuałów. Za to z przyjemnością daję namówić się na wizyty w gabinetach kosmetycznych, by wypróbowywać różne nowe maszyny, nowe zabiegi. Lasery są niesamowite.

A śledzi pani nowinki modowe?

- Kocham oglądać programy modowe, oglądam też modę w czasopismach. Natomiast w sklepach jestem zupełnie bezradna, nigdy nie mam pewności, co, do czego pasuje, a co nie.

Czy zdarza się pani skusić na drogie ubranie od projektanta?

-  Jestem za rozsądna, żeby poddawać się presji metek. Chociaż ostatnio widziałam u Kasi Sokołowskiej takie buty, że dech mi zaparło. Ale wiem, że buty te w sklepie nie mają dwóch, ale trzy zera z tyłu, więc nawet mi nie przyszło do głowy spytać, skąd są. Nawet, jeżeli faktycznie miałabym takie pieniądze w kieszeni to i tak bym ich nie wydała na ciuch. Czyli to nie jest prawdziwa miłość ta do mody.

A na co nie szkoda pani wydawać większych pieniędzy?

- Na przykład na podróże. Ale tu też nie szaleję. Stosuję zasadę, żeby nigdy nie wydawać więcej niż zarabiam. Zawsze jakąś część przeznaczam na inwestycje. Polecam.

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas