Ich babskie tajemnice
Ta przyjaźń nie została wykreowana na potrzeby serialu. „Przyjaciółki” naprawdę się lubią. Mówią sobie o rzeczach, których nie zdradzają nawet swoim mężczyznom!
Mogłoby się wydawać, że przyjaźń łącząca Małgorzatę Sochę (34), Anitę Sokołowską (39) i Magdalenę Stużyńską-Brauer (40) została wymyślona, by promować serial Polsatu, w którym grają. Im dłużej jednak przysłuchujemy się ich opowieści, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że w świecie show-biznesu jest miejsce na nieudawaną sympatię.
Co łączy aktorki? O czym rozmawiają? Jakich udzielają sobie rad? To zdradziły tylko SHOW. "Nikt cię tak nie zrozumie jak druga kobieta", mówią zgodnie. "Powód jest prosty - mężczyzna, nawet przy najszczerszych chęciach, nie jest w stanie pewnych rzeczy zrozumieć tak, jak druga kobieta. Może nas wspierać, ale nie do końca zrozumie. Bo nas, kobiety, łączy specyficzna więź", tłumaczy Magdalena, a Anita dodaje: "Mężczyźni zazwyczaj są bardziej skrępowani przy szczerych rozmowach - jakby nie dawali sobie pozwolenia na to, by móc się przyznać do swoich słabości. Kobiety lubią rozmawiać. Analizują problemy i rozważają różne rozwiązania, ale kiedy już je znajdą, zaczynają szybko działać. Oczywiście z mężczyznami też warto rozmawiać. Mamy wtedy dostęp do męskiej strony świata, zazwyczaj przed nami zamkniętej".
Dla Małgorzaty Sochy przyjaźń z koleżankami z planu to walka ze stereotypem. "Utarło się, że kobiety aktorki nie mogą się przyjaźnić, bo sobie nawzajem czegoś zazdroszczą. To nieprawda. Mam w swoim otoczeniu kilka przyjaciółek aktorek, jest też jeden aktor. I uważam, że nasze relacje są szczere", mówi nam gwiazda. Wszystkie trzy podkreślają, że mimo natłoku zajęć zawsze starają się wygospodarować czas na spotkanie.
Temat rozmów? Oczywiście mężczyźni. "Moje rozmowy z dziewczynami to sfera, do której żaden facet nie ma dostępu. Nigdy nie dzielę się z nim sekretem, który mi powierzyła inna kobieta. I nigdy nie omawiam z nim osobistych, intymnych spraw moich przyjaciółek. Wydaje mi się, że warto mieć swoją przestrzeń, do której mąż czy partner nie musi mieć dostępu. Absolutnie nie chodzi o to, żeby go odgradzać, tylko zachować coś dla siebie. Nie mamy obowiązku dzielić się wszystkimi przemyśleniami. A to, o czym rozmawiamy z przyjaciółkami, jest naszą prywatną sferą", mówi Magda.
Tematów do rozmów jest znacznie więcej. Chociażby dzieci. Małgosia i Anita były w ciąży niemal w tym samym czasie. Magda jest już doświadczoną mamą dwóch chłopców. Każde zagadnienie dotyczące wychowania dzieci zostało więc przez nie szczegółowo omówione. Panie łączy jeszcze jedno - wszystkie mają na koncie trudne doświadczenia w zawodzie. Choć dziś są na szczycie, ich droga na szczyt nie była usłana różami.
Małgosia - dziś czołowa polska aktorka, którą magazyn "Forbes" zalicza do stu najcenniejszych polskich gwiazd - dość długo grała role drugoplanowe. Na początku trudno było jej się utrzymać z aktorstwa. Żeby zdobyć pieniądze na spłatę kredytu, podjęła nawet pracę jako agentka nieruchomości. Szansę, żeby zaistnieć i dołączyć do grona gwiazd, otrzymała dopiero kilka lat temu.
Magda Stużyńska też nie miała łatwo. Jedenaście lat w serialu "Złotopolscy" dało jej dużą popularność, ale sprawiło, że została zaszufladkowana jako infantylna Marcysia. Grając długo jedną rolę, wypadła też z obiegu. "Nagle zdałam sobie sprawę, że koleżanki biegają z castingu na casting, a ja stoję w miejscu", wyznała kiedyś. Gdy odeszła z serialu, nabrała wiatru w żagle.
Anita z kolei miała głośny start - w czasie studiów zagrała w miniserialu "Trędowata" - ale potem słuch o niej zaginął. "Musiałam wtedy wrócić do Lublina, skąd pochodzę, i żyć znów tak, jakbym była w liceum. W tym czasie zmarł mój tata i wszystko się zmieniło. Po roku zaczęłam grać w łódzkim teatrze. Dopiero potem przyszła propozycja roli w serialu »Na dobre i na złe«. I tak się zaczęło", wspominała w jednym z wywiadów.
Wszystkie aktorki zgodnie twierdzą, że dzięki niełatwej drodze na szczyt, mają dziś dystans do show-biznesu. Potrafią też umiejętnie kierować swoimi karierami i nauczyły się odróżniać fałszywych przyjaciół od tych prawdziwych. "Bywa, że przyjaźń poddawana jest próbie. Nie zawsze zdaje egzamin. Tak było w moim przypadku", opowiada Magda.
"Narodziny dziecka albo śmierć bliskiej osoby to momenty przełomowe. Wtedy przekonujemy się, kto jest z nami blisko, do kogo możemy zadzwonić, na kogo możemy liczyć. Zdarzyło mi się rozczarować osobą, którą uważałam za przyjaciółkę. I przyznam, że było to przykre. To sprawiło, ze »zatrzasnęłam się« na nią w jakiś sposób, nasza relacja wyraźnie się zmieniła", tłumaczy. A Małgosia dodaje: "W dzisiejszych czasach w natłoku codziennych obowiązków coraz trudniej znaleźć czas dla drugiej osoby, wobec tego przyjaźń wystawiana jest na próbę każdego dnia. Osobiście bardzo staram się pielęgnować moje przyjaźnie, bo jak powiedział Antoine de Saint-Exupéry: »Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać«".
"My martwimy się o siebie i o siebie troszczymy. Kiedy np. wiem, że Magda wieczorem grała spektakl, całą noc wracała do domu, a potem od rana jest na planie, staram się ją jakoś wesprzeć. Zrobić jej herbatę, zapytać, jak się czuje. Wiem, że kiedy jest się w pędzie pracy, można zapomnieć o sobie. A przyjaciele są od tego, żeby się o nas troszczyć. My staramy się tak właśnie postępować", dopowiada Anita.
Dla każdej z nich filarem przyjaźni są lojalność i zaufanie. "Są niezbędne zarówno w relacji z mężczyzną jak i z kobietą. Myślę, że tak samo bolesne jest być zdradzonym przez przyjaciółkę jak przez partnera", twierdzi Małgosia. Wtóruje jej Magdalena: "Lojalność i szczerość to wyznaczniki dobrych relacji między ludźmi". "Mamy wielkie szczęście, że na siebie trafiłyśmy", podkreśla Anita. "My się naprawdę szczerze lubimy. Jest między nami fajna energia. Przez ponad dwa lata wspólnej pracy nie zdarzyła się nawet jedna scysja, nawet jedna nieprzyjemna sytuacja. To chyba o czymś świadczy", dodaje.
Sokołowska twierdzi, że każda z koleżanek z planu wniosła w jej życie coś ważnego. "Magda jest matką dwójki dzieci. Sądy, które wypowiada z perspektywy doświadczonej kobiety, są dla mnie ważne. Uważnie jej słucham. Ciekawi mnie to, jak widzi świat. Podziwiam ją też za siłę i spokój. Jakiś czas temu przeżywała trudne chwile. A jednak nigdy tego nie pokazała na planie. Nie chciała sobą absorbować innych ani ustawiać się na pozycji ofiary. Jej siła wewnętrzna mi imponuje. Z kolei u Małgosi podziwiam wieczny optymizm. I to, że mimo zaaferowania milionem spraw, zawsze znajdzie czas, żeby pogadać. Jest dla mnie też autorytetem w świecie mody. Ma świetne wyczucie stylu. Często na sesjach radzę się jej, pytam, w czym wyglądam korzystnie. Lubię w niej to, że zawsze jest szczera. W show-biznesie jest mnóstwo osób, które klepią cię po plecach, schlebiają ci. Tym cenniejsza jest więc relacja oparta na szczerości", opowiada.
"Ja cenię Anitę za bezpretensjonalność i uczciwość we wszystkim, co robi. I za to, że jest po prostu fajną laską", komplementuje koleżankę Małgorzata Socha. "W Magdzie z kolei uwielbiam ciepło, życzliwość i uśmiech, którym wręcz zaraża", dodaje. "Dla mnie podstawą przyjaźni są zaangażowanie, obecność, gotowość do niesienia pomocy i umiejętność słuchania siebie nawzajem. Małgosia i Anita są wrażliwe, uważne i empatyczne - mają cechy, które najbardziej cenię w przyjaźni. To uzasadnia naszą świetną relację. Po prostu tworzymy wspólnie zdrowy »obieg zamknięty «", puentuje Magda Stużyńska.
Nic tylko pozazdrościć takich przyjaciółek!
Justyna Kasprzak