Justin Bieber odwołał spotkania z fanami
Twórca hitu "What Do You Mean" rozpoczął niedawno swoją trasę koncertową "Purpose" i podjął decyzję, że rezygnuje ze spotkań z fanami za kulisami. Jedno takie spotkanie kosztowało 925 dolarów, ale piosenkarz uznał, że przez nie czuje się wycieńczony i nieszczęśliwy.
Na Instagramie napisał: - Odwołuję moje spotkania z fanami. Lubię spotykać się z niesamowitymi ludźmi, ale potem czuję się wycieńczony. Przejmuję energię innych i przez to jestem wykończony i nieszczęśliwy.
- Chcę uszczęśliwiać ludzi, ale nie własnym kosztem. Po takich spotkaniach czuję się mentalnie i emocjonalnie wyczerpany i jestem na granicy depresji.
- Presja spełniania oczekiwań innych jest dla mnie zbyt dużym obciążeniem. Nie chce nikogo rozczarować, ale wydaje mi się, że lepiej będzie, jak będę dzielił się z wami tylko moimi koncertami i albumami, tak jak obiecałem.
- Jest mi niezmiernie przykro i chciałbym, aby nie było to dla mnie takie trudne. Ale chcę zachować zdrowie psychiczne. Zamierzam dać najlepsze koncerty, na jakich kiedykolwiek byliście.
Mimo iż piosenkarz twierdzi, że odwołanie spotkań z fanami spowodowane jest jego złym samopoczuciem, to mówi się, że czarę goryczy przelała sytuacja, gdy 21-letni muzyk musiał wezwać ochronę po tym, jak podczas poniedziałkowego występu w Staples Center w Los Angeles jego fan przekroczył wszelkie granice.
W rozmowie z "TMZ" źródło podało: - To przelało czarę goryczy. Justin i jego pracownicy już od dawna mieli wiele problemów z ogarnięciem ludzi, którzy chcieli zobaczyć się z piosenkarzem przed i po koncercie. Na chwilę obecną 20 osób wykupiło indywidualne spotkania, a około 200 zapłaciło za spotkania grupowe. Jeden z fanów ciągnął go za włosy, podarł mu ubranie, a inny zaraził go grypą. Justin nigdy się nie skarżył, ale poniedziałkowy wieczór dał mu do myślenia w kwestii tego, czy takie spotkania są bezpieczne.