Już nie chcę być błaznem
Dzięki roli doktora House'a zyskał uwielbienie i fortunę. Ale odchodzi z kultowego serialu, bo stracił coś znacznie cenniejszego... SHOW odsłania kulisy szokującej decyzji aktora.
W szkole podstawowej nieśmiały Hugh zrozumiał z kolei, że najbardziej lubiane są osoby wesołe i pyskate. Wkrótce został więc klasowym błaznem. "Byłem też okropnym leniem! Ściągałem na lekcjach i kłamałem jak najęty", wspominał po latach. Hugh kłamał, bo uważał, że w ten sposób zaskarbi sobie sympatię kolegów. W głębi duszy liczył, że jako wesołek, który zawsze ma w zanadrzu ciekawe historie, zaimponuje również matce. "Przez całe życie czułem, że ona mnie nie kocha. Była zimna i odnosiła się z wielką wrogością do wszelkich objawów czułości z mojej strony", wyznał w jednym z wywiadów. Wkrótce Hugh dostał się do elitarnego Eton College. Tu, mimo że wciąż był uważany za klasowego błazna, świetnie radził sobie z nauką.
Matka tradycyjnie nie dostrzegała jego starań, toteż cała uwaga spragnionego miłości nastolatka skupiła się na ojcu, Raniem Lauriem, znanym i cenionym lekarzu. "Był najsłodszym człowiekiem, jakiego znałem", mówił o nim Hugh. Chciał być taki jak ojciec. Dostał się nawet na ten sam uniwersytet i tak jak tata, startował w wyścigach wioślarskich. "W końcu zdałem sobie jednak sprawę, że to na nic i poddałem się. Nigdy bym mu nie dorównał", mówił po latach.
Jak Hugh został aktorem
W szponach depresji
Po kilku latach Hugh faktycznie stał się sławny. "A jednak czułem, że jestem nikim. Matka kompletnie mnie nie dostrzegała, a ojciec z pewnością był zawiedziony, że uprawiam ten błazeński zawód" - wspomina aktor.
Depresja nie pozwalała mu cieszyć się z sukcesów. Czuł się fatalnie. Rok po ślubie z Jo wdał się w romans z reżyserką Audrey Cook. Jo zapomniała o zdradzie, on sam nigdy sobie jednak tego nie wybaczył. Poczucie winy względem żony i wstyd z powodu zawiedzionych nadziei rodziców sprawiły, że z dnia na dzień Laurie coraz bardziej nienawidził tego, co robi. W końcu postanowił odciąć się od komedii i zająć się "poważnym aktorstwem".
Popularnego gwiazdora nie chciano jednak zatrudnić w teatrze, nie proponowano mu też ról dramatycznych. Dla środowiska aktorskiego Laurie pozostał komediantem. W 1996 roku w wieku 37 lat Hugh zadebiutował więc jako... pisarz. Jego powieść "Sprzedawca broni" była bestsellerem. Po raz pierwszy od wielu lat Laurie poczuł, że jest coś wart. Książkę zadedykował ojcu, o matce (która zmarła kilka lat wcześniej) nie wspomniał.
Po sukcesie powieści także kariera aktorska Hugh ruszyła z miejsca. Coraz częściej zaczął się pojawiać w ambitnych produkcjach. Przełom nastąpił w 2003 roku: Laurie wygrał casting do serialu o ekscentrycznym lekarzu. Gdy zachwyceni producenci powiedzieli mu, że jest wprost stworzony do roli House'a, dopadły go wątpliwości. Grając Amerykanina, musiałby pozbyć się brytyjskiego akcentu. Co gorsza, miał opuścić Anglię i na wiele miesięcy przenieść się do Los Angeles. Ostatecznie, za namową żony, podjął wyzwanie.
"Zrobiłem to, bo byłem przekonany że serial będzie klapą" - wspomina dziś aktor. Ku jego zdziwieniu, "Doktor House" okazał się hitem. W ciągu następnych kilkunastu miesięcy jego życie wywróciło się do góry nogami.
Dziś "Doktor House" emitowany jest w 70 krajach, ma miliony fanów na całym świecie. To prawdziwy fenomen, bo przecież jego bohater nie jest typem człowieka, z którym łatwo się identyfikować. Gregory House to uparty introwertyk i egoista, który zawsze stawia na swoim.
Nie bardzo liczy się ze zdaniem współpracowników, a już najmniej przejmuje się uczuciami pacjentów. Jest za to prawdziwym geniuszem i fascynującym mężczyzną.
Zarówno fani, jak i twórcy serialu, zgodnie podkreślają, że jego fenomen to przede wszystkim zasługa Hugh. Swoim zwyczajem Laurie nie podziela tej opinii. "Jestem błaznem" - powtórzył ostatnio. I wyznał, że wciąż nie może uwolnić się od przekonania, że przynosi wstyd ojcu, który był genialnym lekarzem. "Zarabiam grube miliony na nieudolnym kopiowaniu tego wspaniałego człowieka" - mówi.
O tym, że Hugh planuje odejść z bijącego rekordy popularności serialu, mówiło się już od jakiegoś czasu. Ostatnio jednak aktor wydał oficjalne oświadczenie, w którym napisał, że ósmy sezon serialu będzie ostatnim, w jakim weźmie udział. Zszokowanym fanom wyznał, że serial miał zły wpływ na jego życie prywatne.
"Przez ostatnie siedem lat byłem gościem w domu. Pracowałem po 10 miesięcy, a gdy wreszcie wracałem do Anglii, czułem się obcy we własnym domu. Zrozumiałem, że nie mam życia poza serialem i czas z tym skończyć" - stwierdził. Wtajemniczeni dodają, że sytuacja jest dużo poważniejsza i powodem odejścia aktora z serialu jest naprawdę głęboki kryzys małżeński. Podobno Jo, mając już dość ciągłej nieobecności męża, postawiła mu ultimatum: albo serial, albo rodzina. Wygląda więc na to, że Hugh dokonał wyboru. I tak genialny doktor Gregory House opuszcza szpital Princeton Plainsboro. Wraca do domu.
Justyna Kasprzak
Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 4 lipca!
Śródtytuły pochodzą od redakcji INTERIA.PL