To tu bije serce polskiego wybrzeża. Darłowo, jakiego nie znaliście
Jak wybrzeże rodzimego Bałtyku długie i szerokie, w letnie miesiące nad morze ciągną tłumy, by na piaszczystych plażach zażywać słońca i morskich kąpieli. Kurorty już początkiem czerwca zapełniają się spragnionymi wrażeń letnikami, a tuż po zakończeniu roku szkolnego najpopularniejsze miasta i miasteczka przeżywają prawdziwe oblężenie. Są tu też jednak miejsca, w których odnaleźć można ciszę, spokój i unikalne atrakcje. Darłowo i okolice są tego dobrym przykładem.

Pośrodku Wybrzeża
Zacznijmy od początku, a właściwie od środka, środka polskiego Wybrzeża, który znajduje się w Wiciu. Położona 15 kilometrów od Darłowa niewielka wioska dumnie obwieszcza ten fakt światu za pomocą głazu z odpowiednią adnotacją.
Największą atrakcją Wicia jest bez wątpienia plaża - spokojna, szeroka, piaszczysta, z wydmami i niewysokimi urokliwymi klifami, porośniętymi sosnowym lasem i buczyną.
Plaża w Wiciu to także jedno z nielicznych miejsc na Wybrzeżu, które upodobały sobie niewielkie bladobrunatne jaskółki brzegówki. Latem są ich tu setki. Krążą między morzem i plażą, chowając się co rusz w wydrążonych w klifach gniazdach. Obserwacja tych niekończących się harców to rozrywka sama w sobie.
Wicie i okolice najlepiej zwiedzać rowerem, we wsi nie brakuje tras rowerowych, w tym Szlaku Wiatraków. To trzynastokilometrowa trasa przebiegająca także przez Kopań, Cisowo i Darłowo, która częściowo łączy się ze Szlakiem Zabytków Średniowiecza. Przez sosnowy las łatwo dotrzeć rowerem także na plażę. Jeśli nie przywieziemy swoich dwóch kółek, pensjonaty oferują je turystom w ramach pobytu, można skorzystać też z wypożyczalni.
Pomiędzy legendami a historią

To także pośrodku polskiego wybrzeża znajdziemy miasto, które, mimo że niewielkie, mogłoby historiami obdzielić jeszcze kilka innych. Oprócz plaży, deptaków, latarni morskiej, mnóstwa smażalni, skorzystać można z tramwajów wodnych, które przemieszczają się po przepływającej przez miasto Wieprzy i umożliwiają zwiedzanie z innej perspektywy. Choć czas spędzić tu można, odwiedzając też inne ciekawe miejsca.
To w Darłowie Leopold Tyrmand osadził akcję "Złego" i tym samym rozsławił nadbałtycką miejscowość nie tylko wśród wielbicieli swojej twórczości. Miasto odwdzięczyło mu się szlakiem turystycznym wiodącym jego śladami oraz "ławeczką Tyrmanda" - pierwszym na świecie pomnikiem pisarza, autorstwa Doroty Dziekiewicz-Pilich.
To na darłowskiej średniowiecznej warowni wzorował się król Eryk budując w Danii zamek Kronborg, w którym Szekspir umieścił później akcję "Hamleta". To wreszcie tutaj po zamku według legend krąży Biała Dama, czyli duch królowej Zofii, wnuczki Eryka Pomorskiego.

Sam Eryk Pomorski z dynastii Gryfitów to postać o tyle ciekawa, co tragiczna. Dzieje jego potęgi i upadku do dziś są przedmiotem badań i sporów historyków. Grobowiec króla można zobaczyć w kościele Matki Bożej Częstochowskiej nieopodal darłowskiego ratusza.
To także w Darłowie kręcono niedawno zdjęcia do nowego serialu Netflixa "Heweliusz". Portowy basen udawał rozwścieczone morze. Historią zatonięcia promu w styczniu 1993 roku żyła cała Polska. Dziś, mimo upływu niemal 30 lat, pamięć o tych tragicznych zdarzeniach, na Pomorzu wciąż pozostaje żywa.
Darłowo skrywa także wiele historii z czasów II wojny światowej. W 2012 roku, podczas prac na wydmach w jednej z dzielnic - Darłówku Zachodnim, natrafiono na niezwykłe znalezisko - pozostałości niemieckich fortyfikacji z czasów II wojny światowej. Te solidne bunkry zostały zbudowane przez Kriegsmarine, czyli niemiecką marynarkę wojenną, w latach 1937-1940.
Na betonowych konstrukcjach zamontowano potężne działa kalibru 105 mm. Ich głównym zadaniem była obrona pobliskiego portu oraz jednego z największych w Europie poligonów do testowania amunicji. Cały kompleks był samowystarczalny - mieścił cztery stanowiska artyleryjskie, dalmierz do namierzania celów, magazyn amunicji, zaplecze techniczne, a nawet bunkier z dostępem do wody pitnej.
W czasie wojny stacjonowało tu około 80 żołnierzy. Dziś to miejsce przypomina o militarnym znaczeniu polskiego wybrzeża i skrywa zapewne głęboko pod piaskiem jeszcze wiele nieodkrytych historii.
Amerykański sen marynarza Mariana
Miłośników militariów zainteresują zapewne także zbiory jednego z najbardziej niezwykłych muzeów nie tylko na Pomorzu, ale i być może w całej Polsce. Tych, którzy nie są miłośnikami okołowojskowych tematów to miejsce również porwie. A wszystko za sprawą Mariana Laskowskiego - 70-letniego byłego marynarza, który swoją pasją do wojskowości i dużych pojazdów dzieli się z odwiedzającymi fort nazwany jego imieniem. Marian to nie tylko entuzjasta wszystkiego co związane z armią, lecz także organizator odbywającego się rok rocznie Międzynarodowego Zlotu Historycznych Pojazdów Wojskowych.
Fort Marian, gdzie poza strzelnicą i ogromnym terenem do organizacji różnorakich imprez i zawodów terenem, mieści się także Muzeum Historycznych Pojazdów Wojskowych "Tytan". To imponująca kolekcja maszyn z różnych epok. Wśród eksponatów znajdziemy m.in. amerykańską ciężarówkę REO znaną z filmów o Rambo, czołg T-55 Merida, działa przeciwpancerne, a także ponad 40 motocykli, w tym francuskiego Gnome'a z czasów II wojny światowej a także czołgi, amfibie i Hummery, którymi właściciel z upodobaniem przemieszcza się po włościach.
Marianowi nie można odmówić fantazji. O swoich zdobyczach opowiada ubrany w bojówki, koszulkę z napisem ARMY i wojskowe buty. O tym, jak wypatrzył ciężarówkę, którą zamarzyło mu się mieć, podróżował więc przez Alabamę, by ostatecznie załadować ją na statek i odebrać w niemieckim porcie. Albo o tym jak przywiózł fragment bunkra, który dziś stoi przed wejściem do muzeum. - Jak w końcu go tu przytargaliśmy, a wymagało to naprawdę sporo zachodu, bo żaden dźwig nie mógł go podnieść, to leżał sobie tak bokiem. Wsiadłem w czołg, rozpędziłem się i w końcu udało się go postawić. No i stoi do dziś - mówi właściciel muzeum, tonem jak gdyby jazda czołgiem była tym, co zwykle robią tuż po śniadaniu zwykli ludzie.
Marian ma też jeszcze jedną pasję - renowacja starych pojazdów. Robi to na tyle profesjonalnie, że zgłaszają się do niego klienci z całego świata. A on bierze zdjęcie i milimetr po milimetrze przywraca zdezelowanym maszynom dawny blask. Podobno mężczyźni całe życie są dziećmi, tylko im zabawki drożeją szepcze do mnie koleżanka, patrząc na ten ogromny plac zabaw i uśmiech byłego marynarza trudno się z tym nie zgodzić.
Rower, samochód, czołg - sposobów by poznawać te rejony jest wiele. Przy okazji wdychania jodu można także zatopić się w naturze i historii, spędzić czas aktywnie, albo na leniuchowaniu. Dla każdego coś miłego.
Sprawdź też: Malownicze wąwozy i zielone labirynty. Nietypowe atrakcje na Pomorzu idealne na wiosenny wypad