Kiedyś się wścieknę

Rozmowa z Piotrem Cyrwusem, popularnym Ryśkiem z "Klanu"

article cover
INTERIA.PL

Piotr Cyrwus: Do tej pory jakby dyskutuję z tą rolą. Raz ją bardzo lubię, raz nienawidzę. Tak jak każdą rolę, z którą się człowiek zmaga. Myślę, że w roli Ryszarda jeszcze nie powiedziałem ostatniego zdania. Jak tego chcą niektóre panie może kiedyś się wścieknę.
Przez wiele kobiet jest pan postrzegany jako ideał mężczyzny...

Piotr Cyrwus: Polska jest podzielona w tym względzie. Kobiety z większych miast często mówią "a pan to jest taki mdły, powinien pan sobie znaleźć kochankę". Ja zawsze wtedy mówię: "ciekawe, czy pani też tak doradza swojemu mężowi". A Polska gdzieś tam, w mniejszych miejscowościach uważa, że to jest w porządku, że mężczyzna powinien być właśnie taki.

Czy rola grana przez tyle lat, która w jakiś sposób dominuje nad pańskim wizerunkiem nie przeszkadza w pracy w teatrze?

Piotr Cyrwus: Zawsze jest to trudne. Kiedyś oglądało nas 13 milionów, teraz 7 milionów. Dzieci, dla których "Jak pory roku Vivaldiego" było jedną z pierwszych melodii jaką słyszały, a teraz mają 10 lat. Na początku się denerwowałem, że muszą sobie powiedzieć "O! Rysiu z Klanu". Zresztą zawsze mnie w teatrze warszawskim przerażało, że kiedy tam na scenę wychodzili aktorzy to cała widownia szemrała: "O! To ten, to taki a taki". I to mnie oburzało, uważałem, że to jest niedopuszczalne w teatrze, bo w Krakowie nigdy się tak nie działo. Ale teraz dopuszczam tą myśl. Gram różne role, staram się tak opowiadać te historie, że później przychodzi do mnie młodzież i mówi: to jest niemożliwe, że pan tak potrafi, a to jest mój zawód.

Woli pan teatr czy serial?

Piotr Cyrwus: Jestem etatowym aktorem Starego Teatru w Krakowie. To znaczy zawsze takim podstawowym miejscem pracy był dla mnie teatr. Uważam, że tam jest moje miejsce . Mam też sporo szczęścia w życiu, że gram dużo w telewizji. I się do tego przyzwyczaiłem.

Ale popularność łatwiej jest uzyskać występując w telewizji?

Piotr Cyrwus: Zależy, co się chce osiągnąć, jeżeli chce się być gwiazdą to trzeba iść do telewizji, ale jeżeli chce się być aktorem to należy iść do teatru.

Pan również reżyseruje...

Piotr Cyrwus: Tak reżyseruje. To są takie moje pierwsze kroki. Mam coraz mniej czasu. Mam propozycje, ale nie mam czasu żeby się w tym spełniać. Jak kiedyś skończy się ?Klan?, chociaż mówią, że nigdy się nie skończy, to może wtedy będę reżyserował..

A chciałby pan żeby "Klan" się skończył?

Piotr Cyrwus: To jest tak, że raz mówię żeby się skończył, a innym razem, żeby trwał nadal. Zwłaszcza po ostatnim sezonie, kiedy znowu wróciło do nas parę milionów widzów i znowu oglądalność jest w granicach 7 milionów. Jeżeli to jest ludziom potrzebne, to trzeba to robić, nie ma dyskusji. A myślę, że reguła tego serialu i tematy są godne do naśladowania. Nie chcielibyśmy nikogo pouczać, my tylko pokazujemy zachowania, pewne wyjścia z sytuacji życiowych bohaterów, a ludzie mogą stawać przed takimi problemami.

Czy myślał pan o przeprowadzce do Warszawy?

Piotr Cyrwus: Teraz mieszkam w Krakowie, ale troszkę też w Warszawie. Mieszkałem rok w Warszawie, też mam tam takie swoje miejsce. Odkrywam Warszawę, na nowo i znalazłem wiele pięknych miejsc. Nie mam tam samochodu chodzę na nogach. Czasami się mówi stereotypowo, że krakusi nie lubią Warszawy i na odwrót. Ale tyle młodzieży przyjeżdża na weekend do Krakowa. A ilu z nas, z Krakowa jeździ do pracy do Warszawy. Myślę, że te dwa miasta coraz bardziej się integrują, chociaż jak stary dowcip mówi: życie kulturalne kończy się w Warszawie, jak ostatni ekspres wyjeżdża do Krakowa. Ale te różnice się zacierają. Teraz to już pozostaje tylko w naszym przekomarzaniu, kiedy gramy w tenisa z kolegami z Warszawy i Krakowa. Już nie ma takich podziałów, przede wszystkim ten zawód wymaga tego, żeby być mobilnym i być tam gdzie jest jakieś zadanie.

Z Piotrem Cyrwusem rozmawiała Izabela Grelowska

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas