Mamo, jadę do Jarocina!

Lubiła grzecznych chłopców, ale sama była niezłą agentką. Jako czternastolatka wybierała się na punkowy festiwal!

Katarzyna Kwiatkowska
Katarzyna KwiatkowskaJaroslaw AntoniakMWMedia

- Pierwszą miłość przeżyłam w wieku... czterech lat. W przedszkolu podczas obiadu siedziałam obok ślicznego blondyna, Darka Pucka. Był grzeczny, małomówny i bardzo powściągliwy. Nosił boską różową koszulkę zapiętą na ostatni guzik. Próbowałam jakoś zagadać, zainteresować go swoją osobą. A on w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Istna męka! - śmieje się dziś Katarzyna Kwiatkowska. Przyznaje, że była kochliwa. Ale tylko do czasu...

W szkole podstawowej chłopcy już jej nie interesowali. - Wolałam szaleć na trzepaku zamiast wzdychać do kolegów -  podkreśla. Wychowała się w Warszawie. Mieszkała z mamą i babcią. Do dziadka jeździła na wakacje pod gruszą, gdzie miała ulubione miejsce zabaw: PGR-owską stodołę. - Tam czekali już na mnie koledzy - Tomek i Wojtek Liskowie - wspomina. I tam odbywały się zawody w skakaniu: trzeba było wdrapać się na najwyższe belki i zeskakiwać na snopki słomy. - Bogu dzięki, że nie było tam żadnych wideł - śmieje się aktorka.

Choć uwielbiała wakacje na wsi, pod koniec lata nie mogła się doczekać pierwszego dnia szkoły. - Marzyłam o pachnących książkach, nowym piórniku i tornistrze - wzdycha. Poza tym po powrocie do domu czekały już inne, nie mniej kuszące rozrywki. Mała Kasia uwielbiała grać w gumę, w państwa-miasta i w króla skoczków. - Grając w tę gumę, musiałam wyglądać dziwnie, bo bardzo szybko dojrzałam. W podstawówce miałam już 168 cm wzrostu. Rówieśnicy sięgali mi do ramion! Ktoś z zewnątrz mógł pomyśleć, że jestem znacznie starsza i... okropnie dziecinna -  śmieje się aktorka. W wieku dziewięciu lat uznała, że najwyższy czas znowu się zakochać. - Wszystkie dziewczyny już się w kimś kochały. Najatrakcyjniejsi byli starsi chłopcy, którym sypał się wąsik i jeszcze się nie golili. Dziewczyny mdlały z zachwytu! Postanowiłam, że skoro wszystkie koleżanki są zakochane, ja też w końcu powinnam - mówi. Na obiekt wymuszonych westchnień wybrała sobie największego rozrabiakę w całej szkole: - Był piegowaty, bił innych i nauczyciele rwali sobie przez niego włosy z głowy.

W liceum Kasia weszła w okres buntu. - Chodziłam w glanach i dżinsach pomalowanych farbami olejnymi. Moja ciocia mieszkała we Włoszech, więc miałam dostęp do superciuchów i mogłam eksperymentować. Raz wyglądałam jak punkowiec-wywrotowiec, innego dnia ubierałam się elegancko - wspomina. Nastolatka namiętnie słuchała Oddziału Zamkniętego, Siekiery i The Doors. Miała zaledwie 14 lat, gdy oznajmiła: - Mamo, jadę na festiwal do Jarocina. Sama. Kiedy mama kategorycznie zaprotestowała, Kasia przekonywała: - Ale tam będzie tylu młodych ludzi. Poznam kogoś, na pewno mnie przenocują. Skończyło się na wielkiej awanturze i urażonej dumie nastolatki.

W tamtym czasie Kasia miała już gotowy plan na życie. - Odkąd dowiedziałam się o istnieniu szkoły teatralnej, postanowiłam, że będę tam zdawać. Po maturze złożyła papiery do Akademii Teatralnej w Warszawie - razem z najlepszą przyjaciółką, Magdą Stużyńską. - Nie wierzyłyśmy, że nam się uda - mówi Katarzyna. Zdały obie! Okres studiów aktorka wspomina jako wyjątkowy i bardzo pracowity. - Wychodziłam z domu o ósmej rano, wracałam po północy. Mama narzekała, że traktuję dom jak hotel - uśmiecha się. Kasia była na roku m.in. z Marcinem Dorocińskim, Janem Wieczorkowskim i Ewą Gorzelak.

Cała czwórka była "fuksowana" przez koleżankę ze starszego roku, Agatę Kuleszę. - Wymyślała nam niesamowite zadania. I świetnie grała rolę surowej dyrektorki. Potem, kiedy to ja "fuksowałam" młodsze roczniki, postanowiłam, że nie mogę być gorsza od Agaty. I chyba trochę przegięłam z tą surowością, bo jeszcze długo potem parę dziewczyn trzęsło się na mój widok - śmieje się aktorka. I dodaje: - Ostatnio spotkałam młodszego kolegę, który się przyznał, że w tamtym czasie miał nad łóżkiem wielki napis "Nienawidzę Kwiatkowskiej!".

Justyna Kasprzak

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas