Na całych jeziorach ty
Dopiero teraz dowiadujemy się o skrywanej przed światem miłości, która łączyła Agnieszkę Osiecką i Jeremiego Przyborę. Wielkiej i nieszczęśliwej.
Ujawniona niedawno w książce "Listy na wyczerpanym papierze" korespondencja tych dwojga poetów, rzuciła nowe światło na teksty ich największych przebojów. Agnieszka z myślą o Jeremim napisała tęskne słowa: "Na całych jeziorach - ty/ O wszystkich dniach porach - ty". A on żartobliwe: "Moja dziewuszka nie ma serduszka".
To był czas, kiedy Kabaret Starszych Panów święcił największe tryumfy. Osiecka wychowała się na audycjach radiowych Jeremiego Przybory. Uwielbiała jego talent i znała wszystkie piosenki. Sama, choć zaledwie 28-letnia, była już wtedy cenioną autorką tekstów. Jej "Okularnicy" właśnie wygrali festiwal w Opolu.
A prywatnie? Była kobietą po przejściach, miała za sobą rozwód i niezliczone zastępy złamanych męskich serc. Była związana z najwybitniejszymi artystami i intelektualistami tamtych lat: z Frykowskim, Hłasko, Rakowskim, Wajdą, Okudżawą. Ale na jej liście byli też kompani od kieliszka, piłkarz, hydraulik. Osiecka już wtedy wiodła bardzo kolorowe życie, typowe dla artystów lat 60. Uwielbiała podróże i kawiarnie.
Przybora był zupełnie inny. Dużo starszy, miał wtedy 49 lat. Nie przepadał za głośnym towarzystwem,
w STS-ie (Studenckim Teatrze Satyryków, przyp. red.) siadał zwykle przy odosobnionym stoliku. Pił niewiele, jakieś dwa kieliszki, i szukał ciekawego rozmówcy.
Historia ich romansu zaczęła się dokładnie 1 lutego 1964 roku podczas jednego z wieczorów w STS-ie. Przybora o tym spotkaniu pisał magicznie: "Tańczyłem z paroma dziewczynami przypadkowymi, a potem - z Tobą, i przypadkowość skończyła się, bo przecież byliśmy tej nocy umówieni ze sobą od lat i ja to od razu zrozumiałem i dlatego powiedziałem sobie: nareszcie! Może to dlatego, że nasze piosenki (...) siadały sobie od dawna na jednym drzewie, na którym nie siadały żadne inne?".
Magda Umer, która ułożyła odnalezioną korespondencję kochanków w książkę, twierdzi, że jej przyjaciółka Agnieszka najpierw zakochała się w listach od Przybory, a dopiero potem w nim samym. Nic dziwnego! Jeremi pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Oszalał dla tego uczucia. Nie spał, słał kwiaty, wydzwaniał. Każdy list zaczynał uwodząco oryginalnie: "Agnieszko, Panienko z Saskiej Kępy", Śpiewaczko moja ucieszna", "Agnieszko bardzo Daleka", "Moja Ty Nieprawdopodobna!", "Moja Północna, Jasna, zupełnie Rewelacyjna", "Nienagadnaja, Pięknoimienna Agnieszko o uszach jak skrzydełka motyla".
Ona najpierw mu się wymykała. Pisała figlarne, króciutkie pocztówki, wierszyki na odwrocie własnych fotografii, tłumacząc, że nie potrafi nigdzie kupić papeterii. Była przewrotna. Tak powstała parodia jego piosenki "O Romeo": "O Jeremi czy jesteś już na dnie?/A ty jeszcze w krawacie, w binoklach/ A ja pytam, czyś kogoś już okradł/ Nie wymagam, byś nocą się śnił, ale błagam, byś palił i pił".
Ich miłość szybko przerodziła się w wielką namiętność i nieprawdopodobną huśtawkę emocji. Przybora szybko zaczął mieć pretensje, że jego ukochana za dużo pije, odpycha jego uczucia, pisze zbyt lakoniczne listy. Poza tym ciągle jest w rozjazdach i przekłada daty spotkań. A to jest w Sopocie, a to w Zakopanem, za chwilę z Paryża jedzie do Sztokholmu. "Agnieszko, Ty mi trochę coś zanadto wyjeżdżasz, ja już tak dalej nie mogę! Kiedy już wreszcie przyjedziesz (jeszcze 11 dni!), zastaniesz mój namiot pod Twoim oknem na Saskiej Kępie".
Kiedy zamieszkali razem, wyszło na jaw, jak wiele ich dzieli. Kłócili się bez przerwy. Przybora był powolny, pedantyczny, śniadanie jadł dwie godziny. Agnieszka miała wszędzie bałagan bo nie potrafiła prowadzić domu, gotować ani sprzątać. Zawsze snuła się za nią ferajna podchmielonych przyjaciół. Pisała: "Boję się, że Ty wcale tego mojego kochania nie czujesz, bo nie przejawia się ono w żadnej formie dbania o Ciebie. Chciałabym jednak, byś pamiętał, że ja o siebie przecież też nie dbam. Jestem czasem dla ciebie nieczuła, ale ja dla siebie jestem nieczułą. (...) Nie zrobię Ci śniadania, ale wiesz - ja sobie też nie zrobię śniadania".
Jednak bardzo go już wtedy kochała. Mówiła, że przed nim miała tylko mały kącik w sercu dla różnych chłopców, a w łóżku była dla nich zimna jak lód. Dopiero Jeremi zajął ważne miejsce w jej sercu i w sypialni. Kilka razy za pomocą listów z nim zrywała, a potem natychmiast, jakby bojąc się perspektywy rozstania, pisała, zapewniając o swoim oddaniu: "Samo życie spłatało nam figla. Przywiązałam się do ciebie jak pies". Gdy czuła, że uczucie wygasa, próbowała je jeszcze desperacko ratować. Wyciągała Jeremiego do SPATiF-u, by trochę go rozkręcić. Teraz to ona pisała długie i czułe listy. W jednym z nich padły jednak słowa: "Potworze kochany! Wczoraj przy kolacji miałeś taką znudzoną minę, że pierwszy raz uprzytomniłam sobie, jak będziesz wyglądał, kiedy przestaniesz mnie kochać. Gadałam i gadałam jak najęta, a u ciebie mina zza siedmiu gór. Brrr...". On natomiast napisał słynne dziś słowa piosenki: "Podła!/ Na pasku kłamstw mnie wiodła/ by nagle zepchnąć w otchłań,/ w bezsenną noc bez dna./ Zgubna!/ Niewierna, choć nieślubna,/ fałszywa, samolubna/ podstępna, pusta, zła!"
Ich romans przetrwał ponad dwa lata, skończył się w czerwcu 1966 roku, co zbiegło się z drugą tragedią - z końcem Kabaretu Starszych Panów. Jerzy Wasowski, twórca muzyki do piosenek Przybory, nie przepadał za Osiecką. Czuł się lojalny w stosunku do Igi, żony Jeremiego, od której ten zażądał rozwodu. Po słabych recenzjach musicalu "Jedzcie stokrotki", Wasowski zdecydował, że nie chce już robić kabaretu.
W ostatnim liście Przybora napisał do Agnieszki, żeby zabrała od jego córki Marty swój czarny kapelusz z futerkiem oraz płytę Aznavoura. Od 1967 roku nie utrzymywali już ze sobą żadnych kontaktów. Jeremi zdradził przyjaciołom, że poetka bardzo go zraniła, bo bawiła się jego uczuciami. Ale też twierdził, że dostał od niej zasłużoną nauczkę, bo przedtem to on łamał serca kobietom. Podobno cierpiał po rozstaniu dokładnie tyle czasu, ile trwało jego uczucie do Agnieszki.
W końcu w życiu Przybory pojawiła się inna kobieta, kompletne przeciwieństwo Osieckiej. Alicja Wirth, plastyczka, lubiła stać w cieniu Jeremiego i... świetnie gotowała. Podobno byli udanym małżeństwem, choć bez porywów namiętności. Dawali sobie jednak wzajemnie dużo czułości. Agnieszka kiedyś powiedziała Magdzie Umer: "Chwilami zazdroszczę im takiego codziennego, nudnego szczęścia, tylko z tego powodu, że są razem i patrzą na rośliny. Ja nigdy nikomu nie umiałam dać spokoju. Sobie też".
Iwona Zgliczyńska
Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów!