Największe afery polskiego show-biznesu

W ostatnim czasie, głównie za sprawą koronawirusa, świat niemal stanął na głowie. Pandemia nie przeszkodziła jednak polskim celebrytom w wywoływaniu różnego rodzaju skandali: od wpadek prezenterów telewizji śniadaniowych po nietrafione porady zdrowotne. Oto przegląd największych afer polskiego show-biznesu z ostatnich miesięcy.

Edyta Górniak słynie z kontrowersyjnych wypowiedzi
Edyta Górniak słynie z kontrowersyjnych wypowiedziRadosław NawrockiAgencja FORUM

"Dobre" rady na czas pandemii

Na początku pandemii chyba każda znana osoba otwarcie i słusznie popierała akcję #zostańwdomu. Niektórzy celebryci poszli o krok dalej i poczuli się na siłach, aby udzielać porad zdrowotnych. Wiele z nich było kompletnie nietrafionymi pomysłami!

Tak było w przypadku pary infuencerów - Fit Lovers, znanych m.in. z programu "Ameryka Express" czy "Dance, Dance, Dance 2". W marcu na swoim instagramowym profilu podzielili się radą, jak skutecznie walczyć z wirusem:

"Odłóżcie śmieciowe jedzenie koniecznie! Pić dużo wody, 2 litry dziennie minimum. Warto popijać również wodę przegotowaną, wirus umiera w temperaturze powyżej 27 stopni..."

Z kolei gwiazda polskiej sceny muzycznej, Edyta Górniak, wyraziła swoje wątpliwości co do istnienia pandemii oraz stanowczo stwierdziła, że jeśli powstanie szczepionka na koronawirusa, to nie zamierza się szczepić - nawet gdyby oznaczało to zagładę.

- Jeśli będą chcieli nas rozstrzelać, to niech nas rozstrzelają - powiedziała.

Słowa piosenkarki nie rozeszły się bez echa, a do jej wypowiedzi odniósł się nawet minister zdrowia Łukasz Szumowski. Niedługo potem Edyta Górniak zaprosiła ministra do debaty na ten temat.

Ręce, które leczą wirusa

Dziennikarka Monika Zamachowska napisała na swoim instagramowym profilu, że, podobnie jak wiele osób, jest bardzo zmartwiona sytuacją związaną z pandemią. Następnie poradziła, aby myć ręce i dezynfekować metalowe przedmioty.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w kolejnych zdaniach zaleciła skorzystanie z usług znanego z programu "Ręce, które leczą" Zbigniewa Nowaka.

- (...) skorzystajcie z usług przekazu energetycznego. Przyjaźnię się ze Zbyszkiem Nowakiem od 25 lat. Wiele razy uchronił mnie przed chorobą, również przed atakiem paniki. Wierze w energię i dobroczynny efekt jej działania - napisała prezenterka.

Jak można się domyślić, reakcje fanów były bardzo negatywne.

Monika Zamachowska proponowała alternatywne metody walki z koronawirusem
Monika Zamachowska proponowała alternatywne metody walki z koronawirusemAndras SzilagyiMWMedia

"Akurat w Starbucksie nie ma opcji zarażenia"

Na początku kwietnia influencerki Angelika Mucha (Littlemooonster96) oraz Aleksandra Furka (Olciiak), postanowiły się spotkać - wbrew panującym zakazom i obostrzeniom. Na swoim InstaStory zrelacjonowały swój cały dzień. Pokazywały między innymi, jak wspólnie gotowały i jak wybrały się do Starbucksa.

Podczas późniejszej relacji na żywo na instagramowym profilu Littlemooonster96 jeden z fanów zapytał, czy w związku z pandemią koronawirusa nie boją się chodzić do kawiarni. Infunencerki wyjaśniły, że ich zamówienie było na wynos i jedynie odebrały je z okienka, po czym Olciiak powiedziała coś, co kompletnie ją ośmieszyło:

- Akurat w Starbucksie to nie ma opcji zarażenia się.

Dziewczyny nie wyjaśniły jednak, dlaczego spotykały się podczas narodowej kwarantanny, a było to dokładnie w tym samym czasie, kiedy do wszystkich swoich postów na Instagramie dodawały hasztag #zostańwdomu.

Filip Chajzer znany jest z licznych wpadek
Filip Chajzer znany jest z licznych wpadekArtur ZawadzkiReporter

Filip Chajzer vs reszta świata

Filip Chajzer to prezenter radiowy i telewizyjny, znany głównie z programu "Dzień Dobry TVN" oraz... częstego wywoływania skandali. U wielu osób wzbudził niesmak, kiedy w grudniu zeszłego roku na antenie telewizji zaprezentował atak paniki. Miało być zabawnie, a wyszedł z tego niesmaczny żart.

Po tym incydencie wiele osób wyraziło w sieci swoje zażenowanie i domagało się zwolnienia prezentera. Chajzer przeprosił za swój wyczyn, ale jednocześnie zrobił z siebie ofiarę, wyznając, że wiele osób postanowiło wymierzyć mu sprawiedliwość i ukarać go za ten żart. Potem prezenter zaczął publikować nieprzychylne komentarze internautów.

Afery i sposób działania Filipa Chajzera przeanalizował w swoim filmie na platformie YouTube Gargamel.

- "Odwracanie kota ogonem" to ulubiona gra Filipa, w której po latach praktyki jest już mistrzem. Dokładnie to samo zrobił po wielkiej akcji z atakami paniki. Gdy połowa posta z pozornymi przeprosinami, skierowanymi do osób, które zostały zaatakowane przez twoje wybryki, opisuje, jak to tobie się dostało po dupie i tobie jest smutno, bo ktoś rzucił się na twoją piętę Achillesa, to sprawia, że jeszcze bardziej plujesz na osoby, które chciałeś przeprosić - tłumaczył YouTuber.

Na kolejny wyczyn dziennikarza nie trzeba było długo czekać. W kwietniu na Instagramie ukazał się filmik, na którym widać jego zmagania z foliowymi torebkami. W zamyśle miało być zabawnie, ale wyszło, jak zwykle.

"Foliowe rękawiczki plus siatka na warzywka... Czyli ten moment, kiedy czujesz, że ok 22:00 wyprowadzą cię ze sklepu... mieliście to" - opisał swoją przygodę.

Wiele osób oburzyło nieekologiczne podejście prezentera. "Niby taki mądry, a paprykę do foliówki pakuje, zamiast do woreczka. Nawet w DDTVN pokazywali, jak uszyć. Trochę obciach", "A wystarczy mieć wielorazowe siateczki na owe warzywka, a nie plastik-fantastic, co to planetę ziemię zabija" - pisali internauci

Warto też przypomnieć wpadkę, jaka miała miejsce w zeszłym roku w programie "Ameryka Express". Jednym z zadań uczestników było pocałowanie trzech zupełnie obcych kobiet. Filip Chajzer, Tomasz Karolak i Jakub Urbański całowali zszokowane kobiety bez ich pozwolenia. Prezenter TVN jedną z nich nawet złapał za pierś.

Mamy nadzieję, że Filip Chajzer nauczył się czegoś na własnych błędach i wszelkie skandale będzie już omijał szerokim łukiem.

Naśmiewanie się z depresji przez prowadzących "Pytanie na śniadanie" oburzyło fanów
Naśmiewanie się z depresji przez prowadzących "Pytanie na śniadanie" oburzyło fanówKrzysztof KuczykAgencja FORUM

"Pytanie na śniadanie" leczy depresję?

Wygląda na to, że prezenterzy "Pytania na śniadanie" nie chcieli pozostać w tyle i, podobnie jak Filip Chajzer, również zaliczyli (nie)śmieszną wpadkę na wizji. Łukasz Nowicki żartował i bagatelizował chorobę, jaką jest depresja. Wraz z Idą Nowakowską połączył się podczas trwania programu z prof. Marią Załuską, aby porozmawiać o chorobach psychicznych w dobie koronawirusa. Od samego początku prezenterzy nie byli jednak w stanie zachować powagi.

- Bo za chwileczkę będę miał depresję i lęki z powodu pani, no błagam - żartował Łukasz Nowicki.

Im dłużej rozmawiali tym było gorzej, a cały wywiad zakończyli słowami:

- Najlepszym lekiem na depresję jest "Pytanie na śniadanie". Jak mam czasami doła, na przykład myślę sobie, że wziąłbym sobie takie lekarstewko. Byłbym taki wesoły i szczęśliwy, i świat byłby taki piękny i różowy. A to chyba nie jest takie oczywiste. Starajmy się zażywać tych leków jak najmniej, oglądajcie nas, spotykajcie się ze znajomymi, uprawiajcie sport - rzucił prezenter, a Ida Nowakowska dodała: - Głowa do góry. Można też jeść i chrupać.

Oczywiście komentarze prowadzących wywołały internetową burzę. Jak zareagowali dziennikarze? Łukasz Nowicki w komentarzach na Instagramie przyznał się, że popełnił błąd i że nie powinien bagatelizować problemu chorób psychicznych. Przepraszał za swoją bezmyślność i brak empatii.

Za to zachowaniu Idy Nowakowskiej bliżej było do Filipa Chajzera niż do swojego współprowadzącego. Prezenterka początkowo odpowiadała na nieprzychylne komentarze w ten sposób: "Uprzejmie proszę napisać co pana dotknęło i postaram się to wyjaśnić".

Później na swoim InstaStory zaczęła udostępniać posty osób, które ją bronią, stawiając się w roli hejtowanej ofiary. Brzmi znajomo, prawda?

W końcu 5 czerwca 2020 roku na antenie TVP pojawiło się oświadczenie, w którym zarówno Łukasz Nowicki, jak i Idą Nowakowska przeprosili za całą sytuację i swoje niestosowne zachowanie.

Jessica Mercedes oszukała swoich klientów, twierdząc, że sprzedaje ubrania w całości szyte w Polsce
Jessica Mercedes oszukała swoich klientów, twierdząc, że sprzedaje ubrania w całości szyte w PolsceWojciech StróżykReporter

Veclaim of the Loom

Znana polska blogerka, Jessica Mercedes, w 2018 roku założyła markę odzieżowa Veclaim. Od samego początku podkreślała, że wszystkie ubrania są szyte i produkowane na terenie naszego kraju, aby wspierać polską gospodarkę. To jeden z rzekomych powodów wysokiej ceny ubrań. Przykładowo za sukienkę trzeba było zapłacić od 429 zł do 849 zł.

Jednak pod koniec maja 2020 roku, wraz z kolejnym rzutem tańszej kolekcji basic, światło dzienne ujrzały metki firmy Fruit of The Loom, skrzętnie skrywane za metkami Veclaim.

Jak się później okazało, firma Jessiki Mercedes sprowadzała t-shirty, bluzy i dresy z Maroka. Nie był to więc towar w 100 proc. "made in Poland". Być może nie byłby to tak wielki skandal, gdyby nie wcześniejsze zapewnienia, że ubrania są szyte w naszym kraju. Co ważne, również na oficjalnej stronie sklepu znajdowały się nieprawdziwe informacje o pochodzeniu oferowanych produktów.

Fani blogerki byli oburzeni i czuli się oszukani. Nic dziwnego! 349 zł za dres z kolekcji basic to całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że Mercedes kupiła go za kilka dolarów. Konsekwencją była fala hejtu i zniknięcie Mercedes na kilka dni z social mediów.

Niespodziewanie blogerka pojawiła się później na InstaStory, gdzie wystosowała oświadczenie oraz przeprosiny. Ogłosiła też, że zmienia status swojego konta na Instagramie na prywatne i od tej pory chce być, jak najbardziej transparentna i wiarygodna dla swoich klientów.

W kolejnych dniach i tygodniach Mercedes jeździła po fabrykach oraz szwalniach i pokazywała na swoim InstaStory, jak wygląda proces tworzenia różnych kolekcji Veclaim. Niektórzy zapewne nigdy nie zapomną jej tego skandalu, jednak wydaje się że blogerka powoli wraca na prostą, a "afera metkowa" odchodzi w zapomnienie.

Spór między Deynn a marką kosmetyczną Skin79 wydaje się nie mieć końca
Spór między Deynn a marką kosmetyczną Skin79 wydaje się nie mieć końcaPawel SkrabaReporter

W maju 2020 roku Marita Sürma-Majewska, blogerka znana pod pseudonimem Deynn, niespodziewanie oświadczyła na InstaStory, że zakończyła współpracę ze znaną koreańską marką kosmetyczną Skin79. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że influencerka była z nią związana od lat i jeszcze dzień wcześniej polecała kosmetyki i zachęcała do skorzystania z promocji.

W swoim oświadczeniu Deynn zażądała, aby kosmetyki firmowane jej pseudonimem zniknęły ze strony internetowej Skin79.

"Z powodu braku porozumienia odnoście dalszej współpracy, od dnia dzisiejszego nie łączy mnie już nic z marką Skin79 i jako jedyna właścicielka pseudonimu artystycznego Deynn i znaku towarowego Deynn Beauty żaden produkt nie będzie ponownie produkowany, a obecnie pozostawione na stronie Skin79 produkty mojej marki nie mogą być sprzedawane bez mojej zgody".

Na odpowiedź ze strony Skin79 nie trzeba było długo czekać - na instagramowym profilu marki pojawiła się informacja, że "producentem i właścicielem receptur kosmetycznych dla serii DeynnnBeauty Loves Skin79 jest Skin79 Korea. Żadne inne firmy i osoby nie brały udziału w procesie technologicznym produktów. Sugerowanie, że są to moje kosmetyki jest wprowadzaniem ludzi w błąd".

Jakiś czas później firma poinformowała, że przestaje przekazywać 10 proc. ze sprzedaży serii DeynnBeauty Love Skin79 fundacji Unicorn, należącej do Deyn i jej męża Daniela Majewskiego. Powodem był brak transparentności w przyjmowaniu wpłat, o czym miał świadczyć źle działający licznik.

"Powodem jest nieuwzględnienie naszych ostatnich wpłat w kwocie: 10 950 zł na liczniku wpływów fundacji zamieszczonym na stronie internetowej fundacji. Nieznany jest mechanizm przestawiana tego licznika... Czy on działa rzeczywiście na wpłaty, czy ktoś go przesuwa ręcznie? Chętnie byśmy poznali wyjaśnienia Fundacji, na jakiej zasadzie działa ten licznik, bo sposób jego działania budzi nasz niepokój."

Jednocześnie Skin79 zadeklarował, że w zamian za to kosmetyki sygnowane pseudonimem blogerki będą sprzedawane z 10 proc. rabatem.

Ale na tym się nie skończyło. Tomasz Masiarek, prezes Skin79, udzielił kontrowersyjnego wywiadu dla serwisu Pudelek, a jego wypowiedzi wywołały w sieci burzę. Wspominał między innymi o tym, jak wyglądały kulisy współpracy przy tworzeniu kolekcji kosmetyków Deynn oraz o rzekomej chciwości Majewskich.

- Udział Majewskich ograniczył się do wyboru zapachu produktów i koloru opakowań. Nie dołożyli do tego ani złotówki, a inwestycja była na kilka milionów złotych - zdradził.

Zarówno na profilu Deynn, jak i profilu marki Skin79 pojawiło się mnóstwo, delikatnie mówiąc, nieprzychylnych komentarzy. Kilka dni później infuencerka odpowiedziała na oskarżenia prezesa firmy i określiła zaistniałą  sytuacje jako "nieelegancką i niepotrzebną".

Spór toczy się do dziś. Ostatnio mąż Deynn, Daniel Majewski, podczas transmisji live na Instagramie ponownie poruszył ten temat i nie przebierał w słowach. Stwierdził, że prezes Skin79 Tomasz Masiarek chce ich zniszczyć i od dawna planował zakończenie współpracy. Mówił też o tajemniczych nagraniach i rozmowach, których ujawnienie skutkowałoby wizerunkowym upadkiem firmy.

- Gdybym ja udostępnił taką rozmowę, na przykład z 21 kwietnia, to sprzedalibyście swoje kosmetyki na bazarze i chcielibyście stąd szybko wyjechać - stwierdził Majewski.

Kilka razy podkreślał, że sprawą od dawna zajmują się prawnicy. Oczywiście, na odpowiedź prezesa Skin79 nie trzeba było długo czekać. Stwierdził, że Majewski "to bardzo pobudzony człowiek. Opowiada niestworzone rzeczy."

No cóż, cała ta afera wydaje się nie mieć końca, a porozumienie pomiędzy stronami jest chyba mało realne. Pozostaje nam czekać na szybkie zakończenie.

Autorka: Gabriela Woronkow

Zobacz również:

***

#POMAGAMINTERIA

Hubert ma roczek. Pierwsze sześć tygodni życia spędził w szpitalu, walcząc o każdy dzień. Urodził się z ciężkimi wadami - między innymi z brakiem kości w rękach. Pojawiła się jednak nadzieja na operację, która umożliwi mu normalny rozwój. Wystarczą dwa kompleksowe zabiegi, dzięki którym jego dłonie i przedramię ukształtują się w sposób prawidłowy, a ręce będą mogły prawidłowo rosnąć z zachowaniem pełnej funkcjonalności kończyn. Pomóż Hubercikowi przybić piątkę w przyszłości! Sprawdź szczegóły >>>

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas