"Pan Wołodyjowski": Najlepsze anegdoty z planu
Film o Małym Rycerzu to jeden z telewizyjnych świątecznych przebojów wszech czasów. Przypominamy go od innej strony – wspomnień o kompletowaniu obsady, o przygodach filmowców i robionych przez nich dowcipach.
Jerzy Hoffman nieprzypadkowo zaczął ekranizować "Trylogię" Henryka Sienkiewicza od końca. Przekalkulował, że sytuacja polityczna w kraju w końcu lat 60. nie sprzyja temu, by nakręcić część pierwszą i drugą; przewidywał kłopoty z decydentami. Uznał też, że "Pan Wołodyjowski" będzie... najtańszy.
I rzeczywiście - ekranowa wersja przygód Małego Rycerza (1969 r.) kosztowała 40 mln zł, nakręcony 6 lat później "Potop" - 190 mln, zaś "Ogniem i mieczem" (1999 r.) - aż 8 mln dolarów. Praca nad "Panem Wołodyjowskim" obfitowała w wiele ekscytujących momentów. Trudnych, dramatycznych, ale często i zabawnych.
1. Jak wbijano na pal Azję Tuhajbejowicza
Reżyser zaproponował Danielowi Olbrychskiemu tę rolę, gdy... siłowali się na rękę w klubie SPATiF. Aktor miał wątpliwości; ostatecznie propozycję przyjął, lecz na planie był krnąbrny, dyskutował... Hoffman odegrał się podczas kręcenia słynnej sceny nabijania na pal. Tak ją wspomina: "Daniel musiał siedzieć na wąskim siodełku rowerowym, co na dłuższą metę wcale nie było wygodne, (...) a ja każę gasić światła i zarządzam przerwę obiadową. Nikt, z Danielem włącznie, nie pisnął nawet słówka. Natomiast już po obejrzeniu filmu ostro się upił i zadzwonił do mnie nad ranem: - Jurek - powiedział - przepraszam i dziękuję".
2. Tadeusz Łomnicki miał supertrenera
Ten znakomity aktor wcale nie palił się do roli Wołodyjowskiego. Z początku wręcz odmawiał, tłumacząc się rzekomo złym stanem zdrowia. Dopiero gdy lekarze orzekli, że jest w dobrej formie, stracił argumenty i uległ namowom Hoffmana. A że był perfekcjonistą, przez niemal rok wytrwale trenował jazdę konną i szermierkę. Fechtunku uczył go znakomity szablista, Andrzej Piątkowski. Zadania mistrza szabli nie skończyły się tylko na roli nauczyciela. Na filmowym planie stoczył pojedynek z Wołodyjowskim jako Turek Hamdi, kilkakrotnie... zginął jako Polak, pięć razy był zabijany jako Tatar.
3. Wypadki podczas zdjęć konnych
Dubler Magdy Zawadzkiej tak nieszczęśliwie wpadł z koniem do przerębli, że złamał nogę i stracił przytomność. Poważnemu wypadkowi podczas sceny konnego pościgu uległ także Tadeusz Łomnicki, musiał kilka tygodni odleżeć w łóżku. Jedyną śmiertelną ofiarą był zaś jego ulubiony koń Nullabor, który... padł na serce.
4. Owca w kadrze i odklejona blizna
Jedną z najdramatyczniejszych scen kręcono w bieszczadzkim Chmielu, który udawał Raszków. Przypomnijmy: to tam rozjuszony Azja dokonuje krwawej zemsty. Irena Karel jako Ewa Nowowiejska, eksponując biust w podartej koszuli, leży na śniegu, wykrzykując: "Azja! Jam ciebie zawsze kochała!". Olbrychski podbiega do niej, żeby zamarkować uderzenie, a w tej chwili między aktorów wpada... spłoszona owca. Oboje aktorzy wybuchają gromkim śmiechem. Scenę trzeba powtórzyć.
Azja po raz kolejny koi śniegiem ranę na twarzy zadaną przez Baśkę. Charakteryzacja nie wytrzymuje nadmiaru wilgoci, krwawa blizna odkleja się i smętnie zwisa z policzka aktora. Po chwili zostaje więc poprawiona, a Olbrychski z obnażonym jataganem (islamską szablą) i nienawiścią na twarzy podchodzi do Władysława Hańczy, grającego starego Nowowiejskiego. Szepcze do niego: "Jeszcze przez to wszystko opalę sobie rzęsy".
5. Tajemnica bielma na oku Zagłoby
Paradoksalnie, rolę tego jowialnego szlachcica "odważnego inaczej" powierzono... bohaterowi wojennemu. Mieczysław Pawlikowski był bowiem w czasie wojny lotnikiem RAF-u w Wielkiej Brytanii. Uczestniczył w 27 lotach bojowych, a w trakcie jednego z nich został zestrzelony nad Francją. Do zdjęć musiał ogolić głowę. Największym problemem było jednak bielmo, które miał na oku Sienkiewiczowski Zagłoba. Lekarze zaproponowali aktorowi operacyjne opuszczenie powieki, lecz bez pewności, że po zdjęciach uda się przywrócić ją do stanu pierwotnego. Aktor wolał więc się męczyć, godzinami przymykając lewe oko.
6. Reżyser przeraził się nie na żarty
W "Panu Wołodyjowskim" nie brakowało pojedynków, bitew i efektów pirotechnicznych, a to zawsze rodzi obawę o zdrowie i życie aktorów i statystów. Po jednej ze scen batalistycznych i okrzyku kierownika planu: "Trupy wstają!", część statystów nadal leżała bez ruchu. Pobladły Hoffman już chciał wzywać karetkę, gdy "polegli" zerwali się na równe nogi i zaczęli się śmiać...
***Zobacz także***