Przyjaciele w pracy i poza ekranem
Zdzisław Kamiński, Andrzej Kurek i ich współpracownicy stworzyli kultowy magazyn popularnonaukowy, oglądany zarówno przez młodych, jak i starszych telewidzów. Choć na wizji polemizowali ze sobą, prywatnie lubili się i mieli wspólne hobby.
Podobną popularnością, co debiutująca we wrześniu 1977 roku "Sonda", nie cieszył się żaden magazyn popularnonaukowy ani kulturalny w Telewizji Polskiej. Pierwszy odcinek poprowadził fizyk, Andrzej Kurek, jednak już podczas następnego programu towarzyszył mu ekonomista i dziennikarz Zdzisław Kamiński.
Formuła programu była oparta na prostym, lecz nośnym pomyśle. Dwóch prowadzących: jeden pasjonat, drugi chłodny analityk, przedstawiało najnowsze osiągnięcia i hipotezy z dziedziny nauki. Kurek mówił bardziej emocjonalnie, Kamiński wykazywał sceptycyzm wobec nowych pomysłów i teorii. Ich dyskusje ilustrowano materiałami filmowymi, które twórcy programu zdobywali na własną rękę, dzięki osobistym kontaktom.
Na antenie udało się im zaprezentować m.in. zdjęcia filmowe udostępnione przez ambasady - USA, ZSRR, Francji czy Niemiec - oraz przez różnego rodzaju instytucje kulturalne. To wręcz nieprawdopodobne, ale pierwszy oficjalny zakup materiałów do programu miał miejsce dopiero 9 lat po pierwszej emisji!
"Sonda" trwała pół godziny, emitowano ją raz w tygodniu, w godzinach popołudniowych, najczęściej w czwartki. Kurek i Kamiński zajmowali się praktycznie wszystkimi nowymi trendami w nauce. Obaj posługiwali się przystępnym dla zwykłych ludzi językiem, co było jedną z przyczyn sukcesu programu.
Aby lepiej zaprezentować temat, prowadzący wykonywali na wizji wiele prostych doświadczeń, które ułatwiały widzom odbiór. Chcąc zilustrować np. działanie promieni laserowych, rzucali w studiu piłeczką. Prezentowali też rekwizyty, które sami wykonywali. "Do zrobienia modelu bakterii wyniosłem z domu kordonek, którego nie chciała mi wydać żona, bo był bardzo trudny do zdobycia" - śmiał się w 1984 r. Zdzisław Kamiński.
Czołówka "Sondy" idealnie wpisywała się w jej treść. Trwała niespełna minutę i w krótkim czasie mieściła kilkanaście ujęć. Były wśród nich: lot sondy kosmicznej, moment zapłonu silników rakietowych, mieszanie kropli oleju z wodą w stanie nieważkości, podział jądra komórkowego czy też zdjęcia satelitarne cyklonu. Towarzyszyła im intrygująca muzyka elektroniczna.
Oglądając archiwalne odcinki "Sondy", trudno uwierzyć, że właściwie całą scenografię przygotowywali autorzy z pomocą niewielkiej grupy współpracowników. Często występowali przebrani w różnego rodzaju kostiumy, co miało ułatwić widzom odbiór. Obaj zresztą mieli duże poczucie humoru, a wzajemne żarty były stałym elementem programu.
Emitowany przez dwanaście lat, półgodzinny program nagrywali niemal w takim samym czasie, a jeżeli zdarzały się opóźnienia, to wyłącznie z powodu awarii sprzętu. Nigdy też właściwie nie mieli gotowego scenariusza. Przed kamerą improwizowali, jednak rozumieli się tak dobrze, że poprawki były zbyteczne.
Kamiński i Kurek spotykali się też prywatnie, poza pracą. Szczególnie uwielbiali wspólne wyjazdy na narty. Chociaż obaj mieli rodziny, najwyżej cenili męskie wypady. Ich ulubionym kierunkiem były bułgarskie góry, gdzie nie narzekali na tłok, a infrastruktura w pełni ich zadowalała. Spotykali się także w domu, z rodzinami. Można powiedzieć, że stanowili zgrany tandem w sprawach zawodowych i prywatnych.
- Bardzo życzliwi ludzie! - wspomina prowadzących "Sondę" Jerzy Łańcut, kierownik produkcji. - Mojej żonie doradzali, jakie narty ma zakupić, gdzie należy jeździć. Zwłaszcza Kamiński był pasjonatem białego szaleństwa.
Emisję magazynu "Sonda" przerwał tragiczny wypadek samochodowy. 29 września 1989 roku Kamiński i Kurek pojechali do Raciborskiej Fabryki Kotłów Rafako, gdzie mieli nagrać kolejny odcinek programu. Peugeota 405 prowadził Andrzej Gieysztor (syn prof. Aleksandra Gieysztora), pilot i kierowca rajdowy. Kilka kilometrów przed celem podróży auto zderzyło się z ciężarowym Starem. Cała trójka podróżująca Peugotem poniosła śmierć na miejscu. Nigdy nie ustalono przyczyn wypadku.
Niektórzy podejrzewali poślizg na plamie oleju czy też szkła wodnego, ostatecznie jednak uznano, że kierowca jechał zbyt szybko. Dziwnym trafem tego dnia, niemal w tym samym miejscu, w podobny sposób zderzyły się dwie ciężarówki, ale ofiar nie było. Andrzeja Kurka i Zdzisława Kamińskiego pochowano na cmentarzu w Pyrach pod Warszawą, w sąsiednich grobach. Tak jak przez długie lata współpracowali ze sobą, tak też na zawsze obok siebie spoczęli.
Po ich śmierci Telewizja Polska wyemitowała jeszcze trzy premierowe odcinki, a potem zawiesiła program. Przez wiele lat w różnych stacjach bezskutecznie usiłowano powtórzyć formułę"Sondy". Duet profesjonalistów: Kurek i Kamiński okazał się niezastąpiony.
Na wiosnę w telewizyjnej Dwójce pojawi się magazyn "Sonda 2", która ma przypomnieć ich dorobek oraz być nowoczesną kontynuacją tego wspaniałego programu sprzed lat.
Sławomir Koper