Przykładny mąż, który nie nosi obrączki

David Duchovny - 184 centymetry czystego seksapilu, na koncie kilka milionów dolarów, talent literacki, nieprzeciętna inteligencja... No i to coś, co sprawia, że kobiety na całym świecie uważają go za ideał mężczyzny.

article cover
Getty Images/Flash Press Media

Ideał udomowiony

David od 11 lat jest przykładnym mężem. I jest to jego pierwsze i jedyne małżeństwo! Kobietą jego życia jest aktorka Téa Leoni ("Park Jurajski III", "Głowa do góry"). Ślub wzięli 6 maja 1997 roku w Nowym Jorku. Mają dwoje dzieci, 9-letnią Madelaine i 5-letniego Kyda. Dwa lata temu Duchovny doprowadził swoje fanki do rozpaczy wyznaniem, że... uwielbia rano leżeć w łóżku i patrzeć, jak jego ukochana żona wstaje i nago wolnym krokiem zmierza do łazienki. Oboje uchodzą za jedną z najbardziej seksownych par Hollywood. David i Téa mają na serdecznych palcach tajemnicze tatuaże zamiast obrączek. Są to inicjały "AYSF". Duchovny zapytany kiedyś o znaczenie tych liter odparł, że nie może go zdradzić.

- To prywatna sprawa - odparł. - Tak naprawdę nawet nie wiem, co to znaczy. Téa po prostu mnie naznaczyła. Pewnym wyjaśnieniem tajemnicy może być to, że David Duchovny od dzieciństwa jest uczulony na metal i po prostu nie może nosić obrączki.

Niedawno cała rodzina przeniosła się do Nowego Jorku. Wcześniej przez lata słynne małżeństwo mieszkało w Los Angeles, ale Téa Leoni od jakiegoś czasu namawiała męża na przeprowadzkę. Była przekonana, że tam łatwiej będzie im wychowywać dzieci. Zależało jej też na tym, by maluchy wiedziały, czym są pory roku i jak wygląda śnieg. Poza tym szalejące w zeszłym roku w Kalifornii gigantyczne pożary i widmo ewakuacji sprawiły, że nie czuła się już bezpiecznie w swoim domu. David zwlekał jak tylko mógł, bo żal mu było zostawiać liczącą trzy hektary luksusową posiadłość w Malibu z widokiem na ocean. Mieli tam 2-piętrowy dom o powierzchni 600 metrów kwadratowych z dwoma basenami, pięcioma sypialniami, czterema łazienkami i pokojem do fitness. Idyllę, niestety, już jakiś czas temu zakłóciło pojawienie się w sąsiedztwie Britney Spears z Kevinem Federlinem. Wraz z nimi nadciągnęły w tę okolicę tabuny paparazzich. Ostatecznie kilka tygodni temu Duchovny sprzedał willę za 7 milionów dolarów.

Droga do kariery

Niewiele brakowało, by świat nigdy nie usłyszał o Davidzie. W każdym razie nie jako o gwiazdorze Hollywood. Otworem stała przed nim zupełnie inna zawodowa droga, mniej spektakularna, ale być może bardziej adekwatna do jego wybitnej inteligencji. Już jako uczeń i student był nieprzeciętnie zdolny i bardzo pracowity. Biegle mówi po francusku, zna łacinę oraz hebrajski. W 1973 roku otrzymał stypendium w Collegiate School w Nowym Jorku - elitarnej szkole, w której kształcił się m.in. John F. Kennedy. Wzorowy uczeń Duke, jak go wtedy nazywano, trafił na Uniwersytet Princeton, gdzie napisał pracę dyplomową z literatury angielskiej, a potem znalazł się na Uniwersytecie Yale, gdzie miał robić doktorat. Tytuł rozprawy, której nigdy nie ukończył, brzmiał: "Magia i technologia we współczesnej poezji i prozie amerykańskiej". Gdyby pozostał na uniwersytecie, na jego wykładach na pewno byłby nadkomplet studentek zainteresowanych... wielką literaturą.

Wielka strata dla literatury

- Myślałem, że zostanę profesorem i będę uczył - zwierzył się kiedyś. - W czasie wakacji planowałem pisać sztuki teatralne. Taki był pierwotny plan. Później jednak pomyślałem, że skoro mam pisać sztuki, powinienem dowiedzieć się, jak to jest występować na scenie i wypowiadać napisane kwestie. I tak to się zaczęło...

Za namową jednego z przyjaciół trafił na kurs aktorstwa Drama School. Potem dał się namówić do grania w reklamówce piwa, za którą dostał 9 tysięcy dolarów, czyli kilka razy tyle, ile wynosiła jego pensja wykładowcy. Wtedy pewnie zrozumiał, że ma niego powrotu do literatury. Przeniósł się do Angeles, pisał artykuły do gazet i czekał na swoją rolę. W 1988 roku dostał ją w filmie "Pracująca dziewczyna". Potem przyszły kolejne w "Miasteczku Twin Peaks", "Beethovenie", "Kalifornii" (trafiła się też produkcja o treści erotycznej "Ekstaza"), aż wreszcie dał się poznać jako agent specjalny Fox Mulder w "Z archiwum X".

Rok 2008 jest dla aktora wyjątkowo udany, bowiem za swoją rolę seksoholika Hanka Moody´ego w serialu "Californication" otrzymał drugi w karierze Złoty Glob. Duchovny dał się również poznać swoim fanom z innej strony... Wziął udział w amerykańskiej wersji znanego dobrze i w Polsce teleturnieju "Milionerzy". W specjalnym odcinku dla VIP-ów o mały włos nie zgarnął głównej nagrody. Prawidłowo odpowiedział aż na 13 pytań, wygrywając 250 tysięcy dolarów. Niestety, przy czternastym pytaniu popełnił błąd i otrzymał tylko zagwarantowaną sumę 32 tysięcy dolarów.

Sukcesy i nowe wyzwania

Aktor może uważać się za prawdziwego szczęściarza i człowieka spełnionego w swoim zawodzie. Jego rola w serialu "Z archiwum X", uczyniła go rozpoznawalnym dosłownie na całym świecie. Agent FBI Fox Mulder, dzięki swej inteligencji, odwadze i dociekliwości, nieustannie trafia na trop istot pozaziemskich, które zagrażają mieszkańcom Ziemi. Rola ta przyniosła mu ponadto wielkie uznanie w branży filmowej. Już w 1996 roku otrzymał za nią Złoty Glob - plasującą się zaraz po Oskarach najbardziej prestiżową nagrodę filmową.

Z czasem jednak gra w serialu zaczęła go nużyć. Kilka razy pojawiała się wywołująca rozpacz fanów filmu informacja o jego odejściu i kilka razy Duchovny pod presją producentów "Z Archiwum X" się z niej wycofywał. Aż wreszcie w 2001 roku powiedział stanowczo: dość! Z hukiem rozstał się z serialem "Z Archiwum X". Odszedł po konflikcie z producentami, którzy - jak twierdził - oszukali go przy podziale zysków. Na tym nie poprzestał. Wniósł sprawę do sądu, domagając się odszkodowania w wysokości 25 milionów dolarów. Fani byli zrozpaczeni jego odejściem, ale wiedzieli dobrze, że zodiakalny Lew nie ustąpi i że o nowych odcinkach serialu można już tylko pomarzyć.

Cuda jednak się zdarzają. Zwłaszcza w Hollywood. W zeszłym roku pojawiła się nadzieja. Zaczęły napływać informacje, że David Duchovny w roli agenta FBI Foxa Muldera powróci w filmie długometrażowym. Tak też się stało. "Z Archiwum X 2. I Want to Believe" miało swoją premierę w amerykańskich kinach 25 lipca. Obok niezrównanego Muldera pojawia się w filmie jego niezastąpiona partnerka Dana Scully, grana oczywiście przez Gillian Anderson. To już druga tego typu produkcja. Pierwszy film kinowy powstał w1998 r., a więc w okresie szczytowej popularności serialu i nosił tytuł "Z archiwum X: Pokonać przyszłość".

Ani śladu kosmitów?

Wiadomo, że w "I want to believe" nie ma śladu po obcych, z którymi para agentów miała do tej pory nieustannie do czynienia (kosmici porwali siostrę Muldera). Akcja rozpoczyna się w Wirginii, gdzie nagle znika grupa kobiet. Fani przygód agenta Muldera i jego partnerki Scully, także w Polsce, już ostrzą sobie zęby.

Kto wie, może nigdy nie zagrałby w "Z archiwum X" gdyby nie... deszcz w Vancouver. Aktor mieszkał w kanadyjskim mieście do czasu, kiedy nadeszła propozycja ze strony wytwórni 20 Century Fox. Powiedział kiedyś żartem, że tylko dlatego przyjął ofertę, że wiązała się ona z przeprowadzką do Angeles, a deszczowa pogoda w Vancouver kompletnie go wykończyła.

Z jego wypowiedzi zrobiła się potężna afera, aż Duchovny musiał publicznie się tłumaczyć przed dotkniętymi jego nazbyt szczerą wypowiedzią Kanadyjczykami. Ale zamiast udobruchać obrażonych... jeszcze bardziej ich rozjuszył. A wszystko przez jego specyficzne, przewrotne poczucie humoru. Powiedział wtedy: "Vancouver jest bardzo miłym miejscem, pod warunkiem że lubisz, gdy z nieba spada codziennie półtora litra wody"!

Paweł Gorący

David Duchovny

+6
Świat kobiety
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas