Scarlett Johansson: Jestem sumą różnych doświadczeń
Scarlett Johansson należy do grona najbardziej uznanych aktorek, a w tym roku magazyn Forbes ogłosił, że jest również najlepiej zarabiającą aktorką na świecie. Ona sama przyznaje jednak, że najtrudniejszym zadaniem było zrzucenie, przypiętej już w młodości, łatki seksbomby.
- Nie chcę być symbolem seksu - podkreśliła kiedyś Scarlett Johansson. Aktorka, która 22 listopada obchodzi 35. urodziny, w niedawnym wywiadzie dla "Hollywood Reporter" wyznała, że zrzucenie tej łatki, przede wszystkim na polu zawodowym, okazało się niezwykle trudne.
- Gdy miałam dwadzieścia lat, ale nawet już jako nastolatka, poczułam, że w pewnym sensie przypięto mi łatkę seksbomby, co wtedy wydawało się wszystkim w porządku, mimo że nie była to część mojej własnej narracji. Taki mój wizerunek stworzyła prawdopodobnie pewna grupa kolesi z branży - wspomina w wywiadzie.
Została dwukrotnie uznana najseksowniejszą kobietą na świecie i tak właśnie była postrzegana - przez pryzmat swojej atrakcyjności, a nie talentu i dokonań aktorskich, które zaczęła gromadzić bardzo wcześnie. Mając osiem lat zadebiutowała w spektaklu "Sophistry" obok Ethana Hawka. Na ekranie po raz pierwszy pojawiła się w 1994 r. w filmie "Małolat". Pierwszą główną rolą była postać Amandy w filmie "Manny i Lo" z 1996 roku. Przełomem jednak okazał się rok 1998, kiedy zagrała u boku Roberta Redforda w "Zaklinaczu koni". Za tę rolę została dwukrotnie nominowana i otrzymała nagrodę YoungStar Award oraz zyskała uznanie krytyków.
To właśnie teatr, w którym zaczęła stawiać pierwsze aktorskie kroki, okazał się również przestrzenią, w której dostrzegła nowe perspektywy i mogła spojrzeć świeżym okiem na swoją rolę w branży.
- Pamiętam, jak wtedy myślałem, że może potrzebuję innej pracy w tej branży, która byłaby bardziej satysfakcjonująca, ponieważ wydawało się, że nie mam dokąd pójść. Miałam, więc okazję zagrać na Broadwayu, co całkowicie zresetowało mój sposób myślenia o tym, jak mogę pracować i jakie mam możliwości - wspomina.
Jak sama wskazuje, dziś jest na fali wznoszącej i dostrzega o wiele więcej ciekawych i różnorodnych aktorskich możliwości.
- Czasem jesteś na fali, potem ta fala ustępuje i czekasz na kolejną. Dziś jestem w dobrym okresie twórczym - przyznała w rozmowie z "Elle".
Aktorka zauważyła też, że jej role czasem w nieoczekiwany sposób splatają się z jej doświadczeniami. W 2017 roku, podczas odcinka "Finding Your Roots", Johansson dowiedziała się, że wujek jej matki i dwoje nastoletnich kuzynów zginęło w getcie warszawskim podczas II wojny światowej. Jednym z jej najnowszych projektów jest rola Rosie, samotnej matki wychowującej Jojo w filmie "Jojo Rabbit". Tytułowy bohater wstępuje do Hitlerjugend, którym jest zafascynowany. Chłopiec orientuje się, że jego matka ukrywa na strychu żydowską dziewczynę. Jojo musi zakwestionować swoje przekonania, mając bezustannie do czynienia z interwencjami swojego wymyślonego przyjaciela, który jest zidiociałą wersją Adolfa Hitlera.
- To zabawne, ponieważ nigdy wcześniej nie grałam matki" - zauważa Johansson. - A teraz nagle mam dwa filmy, w których mam dzieci w wieku ośmiu lub dziewięciu lat. Aktorzy docierają tam, gdzie chcą, bez względu na to, czy czegoś doświadczyli, czy nie, ale te role miały ze mną o wiele głębszy związek, ze względu na moje osobiste doświadczenia - dodaje.
Kolejna rola, w filmie "Historia małżeńska", przyszła do niej w czasie, kiedy małżeństwo aktorki i dziennikarza Romaina Dauriaca rozpadało się. Reżyser Noah Baumbach wspominał, że Johansson bez wahania zaangażowała się w projekt.
- W Scarlett chodzi o to, że jej osobista sytuacja nie była powodem, by tego nie robić, to był powód, aby to robić - przyznał.
- Moja zdolność oddzielania niektórych rzeczy przydaje się, gdy przychodzi czas na takie projekty - wyznaje aktorka.
- Jestem oczywiście bardzo szczęśliwa i spełniona w moim życiu osobistym, ale jestem też sumą wielu doświadczeń i mogę sięgać do różnych rozdziałów mojej historii i tego, jak się tu dostałam. Wszystko jest cenne - uważa Johansson.