Banany nie leczą!
Dieta bezglutenowa nie pomoże wam pozbyć się nadwagi ani nie wyleczy waszych dzieci z autyzmu. A jeśli nie wierzycie naukowcom, wyciągnijcie wnioski z historii. Okazuje się, że to nie pierwszy raz kiedy dieta stosowana w leczeniu celiakii została bezpodstawnie okrzyknięta lekarstwem na wszystko i cudownym środkiem odchudzającym. Podstawą tej diety, co dziwne, były banany - przekonuje autor książki "Glutenowe kłamstwo. I inne mity o tym, co jemy", Alan Levinovitz.
Przeczytaj fragment książki "Glutenowe kłamstwo. I inne mity o tym, co jemy" Alana Levinovitza:
Krótka historia celiakii
W 1887 roku praktykujący w londyńskim szpitalu dziecięcym doktor Samuel Gee sporządził pierwszy kompletny opis choroby, którą nazwał "niedomaganiem trzewnym". Nazwa celiakia pochodzi od greckiego koiliakós, które oznacza ból brzucha. Gee zaobserwował, że niektóre osoby cierpią na straszliwie wyniszczającą chorobę, do której objawów należał "białawy cuchnący stolec". U pacjentów, zwłaszcza dzieci, występowały silne bóle mięśni, osłabienie, gwałtowne zmiany apetytu i zaburzenia wzrostu. "Choroba postępuje zawsze powoli - napisał. - Czy pacjent przeżywa, czy umiera, męczy się przez wiele miesięcy i lat".
Co do przyczyn choroby Gee mógł tylko snuć przypuszczenia. Niemniej doszedł do wniosku, że "jeśli pacjenta da się w ogóle wyleczyć, to jedynie za pomocą diety". W swoich wskazówkach przestrzegał przed spożywaniem mleka krowiego, owoców i warzyw, a zalecał ośle mleko, "chleb krojony w cienkie kromki mocno opiekane po obu stronach", a nawet "kwartę najlepszych holenderskich małży dziennie" (ta ostatnia pozycja okazała się skutecznym lekarstwem w jednym z przypadków, ale Gee nigdy nie zdołał powtórzyć sukcesu).
Kolejny ważny opis celiakii zawierała wydana w 1908 roku książka On Infantilism from Intestinal Infection (O infantylizmie wywołanym przez zakażenie jelit), której autorem był Christian Herter, lekarz i profesor na nowojorskim Uniwersytecie Columbia. Jednak pomimo dokonań tych dwóch pionierów "choroba Gee-Hertera", jak zaczęło ją nazywać, wciąż pozostawała zagadką dla środowiska lekarskiego. Hipotezy dotyczące przyczyn obejmowały zarówno infekcje wirusowe lub bakteryjne, jak i niewydolność wątroby albo trzustki. Nadmierna ilość tłuszczu w odchodach pacjentów nasuwała przypuszczenie, że pomocna może okazać się dieta niskotłuszczowa.
W 1939 roku ukazał się w Wielkiej Brytanii opis siedemdziesięciu trzech przypadków choroby, w którym ogłoszono, że najlepszą metodą leczenia jest "dieta niskotłuszczowa z dodatkiem witamin". Przełom nastąpił za sprawą holenderskiego lekarza Willema Dicke, który pracował jako dyrektor medyczny szpitala pediatrycznego Juliana w Hadze. Dicke zainteresował się celiakią w 1932 roku, kiedy na kongresie pediatrów jeden z jego kolegów po fachu opisał przypadek cierpiącego na tę chorobę pacjenta, u którego po zjedzeniu chleba występowały nawroty biegunki. Zaczął eksperymentować z dietą pozbawioną produktów pszennych i starannie dokumentował reakcje chorych na poszczególne potrawy.
W 1941 roku opublikował sprawozdanie ze swoich osiągnięć. "Stosuję prostą dietę - napisał - [która] nie powinna zawierać chleba ani sucharów. Podawany dwa razy dziennie ciepły posiłek również nie wywołuje niepożądanych reakcji. Trzeci posiłek może się składać ze słodkiego lub kwaśnego kleiku (bez mąki pszennej)". Powiązanie pszenicy z celiakią było rewolucyjnym odkryciem, a schyłek II wojny światowej dostarczył dodatkowych dowodów na potwierdzenie tej tezy. Z powodu niemieckiego embarga i surowej zimy pod koniec 1944 roku w zachodniej Holandii nastąpiła klęska głodu. Dzieci były niedożywione, ale paradoksalnie stan pacjentów chorych na celiakię się poprawił. Okres ten, zwany "postną zimą", skończył się na wiosnę 1945 roku, kiedy lotnictwo alianckie przystąpiło do zrzutów żywności.
Będący błogosławieństwem dla większości wygłodzonych dzieci chleb wywołał ponowne nasilenie objawów u chorych celiakię, którzy do tej pory nie mieli dostępu do żadnych produktów na bazie mąki pszennej. Po wojnie Dicke i jego współpracownicy przeprowadzili serię eksperymentów, dzięki którym ustalili, że przyczyną zaburzeń wchłaniania tłuszczu u osób chorych na celiakię jest gluten. To właśnie gluten - a nie zbyt tłusta dieta - odpowiadał za nadmiar tłuszczu w stolcu pacjentów.
W 1956 roku brytyjska lekarka Margot Shiner jako pierwsza pobrała próbki tkanek z przewodu pokarmowego przy użyciu sondy doustnej, co pozwoliło jednoznacznie stwierdzić, że u pacjentów chorych na celiakię gluten oddziałuje na błonę śluzową jelita. Wkrótce potem lekarze na całym świecie zaczęli stosować dietę bezglutenową w leczeniu celiakii. Cóż, w każdym razie większość z nich. W Stanach Zjednoczonych odkrycia Dickego traktowano z rezerwą, ponieważ wciąż pokutowały tam zalecenia wybitnego pediatry i badacza celiakii Sidneya V. Haasa.
Ów lekarz, dziś już dawno odesłany do lamusa, był pionierem metody leczenia zwanej dietą bananową, którą po raz pierwszy opisał szczegółowo w 1924 roku w swoim artykule zamieszczonym w "American Journal of Diseases of Children". Metody Haasa są przestarzałe, ale przypadek jego diety można uznać za proroczy.
Wolne od glutenu są... banany?
Na początku XX wieku spółka United Fruit Company zorganizowała agresywną kampanię reklamową, aby umocnić swoją pozycję na rynku uprawy i importu bananów. Ponieważ banan przestał już uchodzić za egzotyczny rarytas, handlowcy postanowili przywrócić mu nadzwyczajny status, wykorzystując opinie lekarzy i dietetyków na temat jego szczególnych właściwości odżywczych i leczniczych - tak samo jak właściwości jagód acai lub goji sto lat później.
W broszurce The Food Value of Bananas (Wartość odżywcza bananów), wydanej przez United Fruit w 1917 roku, zacytowano entuzjastyczną rekomendację, która ukazała się na łamach "Journal of the American Medical Association": "Natura zamknęła ten owoc w sterylnym i chroniącym przed zarazkami opakowaniu". Liczni dietetycy zapewniali o uzdrowicielskiej mocy bananów, nic więc dziwnego, że Haas postanowił wypróbować tę moc w leczeniu swoich pacjentów.
Osiągnął zdumiewający sukces. Spośród dziesięciorga dzieci poddanych kuracji ośmioro doświadczyło radykalnej remisji objawów, a także zaczęło rosnąć i przybierać na wadze. (Pozostałych dwoje zmarło, ponieważ, jak twierdził Haas, nie stosowało się do jego zaleceń). We wspomnianym artykule z 1924 roku Haas opisał swoje wyniki, a także zamieścił szczegółowe wykresy, zestawienia wartości odżywczych poszczególnych składników diety oraz zdjęcia pacjentów wykonane przed rozpoczęciem i po zakończeniu kuracji. Według wszelkiego prawdopodobieństwa jego mali pacjenci rzeczywiście doświadczyli cudownego uzdrowienia, ponieważ przestali jeść produkty zawierające gluten.
Jednak Haas nie zdawał sobie sprawy z roli glutenu w rozwoju celiakii, toteż wymyślił teorię, że banany zawierają specjalny enzym, który ma "zdolność hydrolizy" skrobi oraz "przekształcania sacharozy w cukier inwertowany". I właśnie ten enzym, a nie brak glutenu uważano za przyczynę wyzdrowienia pacjentów.
Sukces Haasa w leczeniu dzieci chorych na celiakię sprawił, że dieta bananowa stawała się coraz popularniejsza. Doktor George Harrop z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa próbował stosować ją w leczeniu cukrzycy i odkrył, że chociaż choroba nie ustępowała, pacjenci znacząco tracili na wadze. W 1934 roku Harrop opublikował wynik swojego eksperymentu.
Jak można było się spodziewać, opinia publiczna wpadła w ekstazę. Z dnia na dzień "banany i chude mleko" stały się najnowszym krzykiem mody w walce z otyłością. Podobnie jak dziś zwolennicy żywności bezglutenowej i ubogiej w węglowodany, wówczas entuzjaści diety bananowej wychwalali jej sycące właściwości. Pewna gazeta z Milwaukee donosiła, że kobiety, które stosują tę dietę, "nie chodzą głodne" i "nigdy nie dokucza im niezaspokojony apetyt". Aż trudno uwierzyć, że niektóre popularne strony internetowe poświęcone zdrowemu trybowi życia wciąż ją polecają. Portal livestrong.com informuje, że przestrzeganie diety bananowej "skutkuje radykalnym spadkiem wagi, ale może również wywoływać rozdrażnienie", i zaleca, aby "pić dużo wody, ponieważ banany mogą powodować zaparcia".
Swoją popularność dieta bananowa zawdzięczała częściowo opinii o dobroczynnym działaniu tych owoców. Po sukcesie kuracji Haasa United Fruit nie poprzestała na wychwalaniu skuteczności bananów w leczeniu celiakii, lecz zaczęła zapewniać, że ich właściwości zdrowotne mają bardziej wszechstronny charakter.
W 1932 roku pewien emerytowany profesor wydziału medycyny na Harvardzie zauważył, że fachowe publikacje na temat diety bananowej nie przypominają literatury naukowej, tylko raczej "reklamę United Fruit Company". Ale sceptyczne głosy środowiska lekarskiego nikły wśród entuzjastycznych nagłówków prasowych, jak choćby: "Banany uzdrowiły chore dziecko" (w 1932 roku na łamach "New York Timesa"). Takie doniesienia potwierdzały przekonanie o cudownych zaletach bananów, a łatwowierni ludzie skwapliwie uogólniali te informacje na własny użytek.
Dieta bananowa nie leczy!
Bananowa propaganda zyskała nowe możliwości dzięki II wojnie światowej. Amerykańskie statki, które przewoziły owoce, zostały zarekwirowane przez wojsko, linie kolejowe były przeciążone, a banany stały się towarem deficytowym. "Newsweek" i "New York Times" opisywały desperackie wysiłki matek, które godzinami krążyły po mieście w poszukiwaniu bananów dla swoich chorych na celiakię dzieci. Wkrótce potem "Times" opublikował list Haasa, który zapewniał, że United Fruit "robi wszystko, aby opanować sytuację". Ponieważ w tamtych czasach celiakia uchodziła za bardzo rzadką chorobę, spółka United Fruit starała się kłaść nacisk na uniwersalne zalety bananów, nieustannie zachwalając ich wartość odżywczą oraz wysoką zawartość kalorii i witamin.
Taka strategia przyniosła skutek. Wiara w cudowną moc bananów zupełnie niezwiązana z ich skutecznością w leczeniu celiakii miała niezwykłą siłę przebicia. Praktykujący na początku lat sześćdziesiątych XX wieku pediatra William Brady był autorem artykułów prasowych i książki, w których doradzał matkom, żeby "zaczynały karmić bananami niemowlęta już w wieku czterech lub pięciu tygodni, a nie czterech lub pięciu miesięcy", co miało sprawić, że "wątłe, chorowite i niedożywione dzieci będą się dobrze rozwijać".
Nie brakowało historii o dobrodziejstwach płynących z jedzenia bananów. "Pewna matka z Minnesoty - pisał Brady - zaczynała podawać banany trójce swoich dzieci, kiedy miały około dwóch tygodni". Z jakim skutkiem? "Żadne z nich nigdy nie miało kolki, rozwolnienia, nie potrzebowało lewatywy ani czopków, a w wieku pięciu czy sześciu miesięcy wszystkie przesypiały całą noc". Banany okazały się nie tylko lekarstwem na celiakię, ale również fenomenalnym środkiem, który zapobiegał kolce i zapewniał niemowlętom spokojny sen.
Ku rozczarowaniu handlowców z United Fruit eksperymenty przeprowadzone w Holandii przez Dickego wykazały, że banany nie mają żadnych nadzwyczajnych właściwości. Sukces kuracji Haasa był rezultatem przypadkowego odstawienia glutenu. Haas, co zrozumiałe, nie chciał zrezygnować ze statusu zbawcy i prekursora, więc do samego końca negował nowe ustalenia badaczy.
Twierdził, że dieta bezglutenowa jest bardzo zawodna i leczy tylko objawy, zamiast usuwać podstawową przyczynę - to argument, którym najczęściej posługują się przeciwnicy "konwencjonalnej" medycyny. Tylko dieta bananowa, przekonywał Haas, może zapewnić "trwałe uzdrowienie bez nawrotów choroby".
Dzisiaj wszyscy chorzy na celiakię zdają sobie sprawę, że się mylił. Obecnie wiemy, że celiakia jest nieuleczalna. Jedyny znany sposób na uniknięcie niepożądanych objawów to dieta bezglutenowa. Banany niestety są tylko zwykłymi owocami. Na razie tylko tyle zdołaliśmy ustalić. Najwyraźniej jednak nie zdołaliśmy wyrobić w sobie sceptycyzmu. A oto, co się stało z dietą bananową: kuracja pierwotnie przeznaczona dla chorych na celiakię zamieniła się w modną metodę odchudzania.
"Glutenowe kłamstwo. I inne mity o tym, co jemy" Alana Levinovitza. Wydawnictwo Burda Książki. Premiera: 3 sierpnia 2016.
-----
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji