Liczby Charona

Trzecia powieść Marka Krajewskiego, w której kolejną zagadkę kryminalną rozwiązuje komisarz lwowskiej policji Edward Popielski, nie ustępuje miejsca słynnej serii o Eberhardzie Mocku.

article cover
INTERIA.PL

Jednak wydane w ubiegłym roku "Erynie" zostały przyjęte bardzo dobrze zarówno przez krytykę, jak i czytelników. Epileptyk Edward Popielski, z wykształcenia filolog klasyczny, a z zamiłowania matematyk, żyjący według wykresu funkcji sinus: od skrajnego sybarytyzmu do niemal średniowiecznej ascezy, z powodzeniem zastąpił Eberharda Mocka, rozwiązującego zagadki kryminalne w mrocznych zaułkach Breslau.

W "Liczbach Charona" cofamy się w czasie o dziesięć lat w stosunku do akcji poprzedniej powieści. 44-letni Popielski, który zaczyna właśnie przeżywać kryzys wieku średniego, znajduje się w nie lada kłopotach. Dwa lata wcześniej, po wielkiej awanturze z przełożonym, zostaje wyrzucony z policji. Utrzymuje się jedynie ze znienawidzonych przez siebie korepetycji z matematyki i łaciny, udzielanych niezbyt bystrym gimnazjalistom.

Na szczęście dla Popielskiego, w mieście pojawia się morderca, z ujęciem którego lwowska policja nie może sobie poradzić. Były komisarz może znowu wkroczyć do akcji. Na horyzoncie pojawia się też piękna i młoda kobieta, która niesie ze sobą nadzieje na odmianę godnego pożałowania żywota byłego policjanta...

Krajewski już na dobre zadomowił się w przedwojennym Lwowie; opisy brudnych zakątków miasta, obskurnych szynków i kamienic są jeszcze bardziej plastyczne niż w "Eryniach". Do części postaci - oczywiście z Edwardem Popielskim na czele - nie da się nie czuć sympatii, mimo ich ewidentnych słabości charakteru. To głównie zasługa humoru Krajewskiego, który z żartobliwą wyrozumiałością podchodzi do ludzkich ułomności.

Sama intryga spodoba się czytelnikom z matematyczno-filologicznym (te dwie dziedziny wiedzy nie muszą się, wbrew pozorom, wykluczać) zacięciem. Mianowicie, po każdym morderstwie zabójca wysyła policji kartki z enigmatycznymi wiadomościami. Do Popielskiego należy rozwiązanie łamigłówek, które, jak się okazuje, są skomplikowanymi matematycznymi zagadkami.

Nie znajdziemy w "Liczbach Charona" zaskakujących zwrotów akcji, nie wykrzykniemy w myślach: "To jednak nie on zabijał!". Zabójcę odkrywamy dość wcześnie, czytamy jednak dalej, w napięciu śledząc poczynania Popielskiego i czekając, czy wykaraska się z tarapatów, w które się - jak zwykle - wpakował w trakcie prowadzonego mocno niekonwencjonalnymi metodami śledztwa.

Dziesiąta powieść Marka Krajewskiego dowodzi, że decyzja filologa klasycznego, by zarzucić karierę naukową na Uniwersytecie Wrocławskim i poświęcić się pisaniu, była decyzją ze wszech miar słuszną. Przynajmniej dla wielbicieli kryminałów.
Marek Krajewski, Liczby Charona, Wydawnictwo Znak

Aldona Wijasińska

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas