Antymoda w natarciu: Brzydkie znaczy modne?
Ortopedyczne klapki, torebki nerki, babcine swetry - ubrania i dodatki z zamierzchłej przeszłości, postrzegane dotychczas, jako wyjątkowo nieatrakcyjne, weszły do głównego nurtu. Antymoda przeistoczyła się w gorący trend, który lansują najbardziej prestiżowe marki.
Od kilku sezonów, wbrew wszelkim zasadom współczesnego gustu, moda skręciła w kierunku wątpliwej urody fasonów i pozornie nieciekawych, a niekiedy i odrzucających, wzorów. Stała się nieokrzesana, nieprzewidywalna i mówiąc wprost, brzydka. Czy mamy do czynienia z estetyczną prowokacją? Projektanci, jak wiadomo, nie tworzą tych produktów dla własnej rozrywki. A przynajmniej nie tylko. Ostatecznym celem jest przecież sprzedaż.
Eksperci są zdania, że kupujemy ubrania i dodatki wpisujące się w nurt antymody z uwagi na ich wygodę, praktyczność i familiarność. Chętniej sięgniemy, bowiem po coś, co wygląda znajomo i budzi nostalgię; co pamiętamy z młodzieńczych lat lub zdjęć naszych rodziców. Stąd wielkie powroty na modowy szczyt marynarek z poduszkami, topornych adidasów na masywnej podeszwie, kojarzących się moda osiedlową torebek typu nerka czy babcinych moherowych sweterków w połączeniu z plisowanymi spódnicami za kolano. Modowe koszmarki z przeszłości zyskują drugie życie.
Obsesję na punkcie modowej brzydoty - czy też, eufemistycznie rzecz ujmując, dyskusyjnego piękna - zapoczątkowała bez wątpienia marka Birkenstock i jej flagowy produkt, czyli utrzymane w minimalistycznym stylu klapki ze sprzączkami. Przez złośliwych nazywane ortopedycznymi, nieformalne i słynące z wygody sandały na płaskiej podeszwie zostały zreinterpretowane w ultra luksusowy sposób przez wpływową projektantkę Phoebe Philo, która wykorzystała je w kolekcji na wiosnę 2013 r.
"Gdy ten model pojawił się na wybiegu, wszyscy fani mody oszaleli, bo wreszcie zobaczyli coś nowego, innego. To niemal odwrócony snobizm" - mówi stylistka z Toronto Susie Sheffman w rozmowie z "The Washington Post". Wkrótce potem aktora Milla Jovovich ukazała się na okładce grudniowego wydania magazynu Net-a-Porter mając na sobie białą koszulę i właśnie czarne klapki Birkenstock. Ich prestiżowy status został oficjalnie przypieczętowany. Podobnie, jak finansowy sukces marki. W 2012 r. sprzedano około 10 milionów par butów; w 2017 roku - już 25 milionów.
Osobliwy mariaż mody i brzydoty znany jest w branży nie od dziś. Niegdyś reprezentowany przez środowiska rozmaitych subkultur, wyrażał swoisty bunt wobec panujących reguł i kanonów. Był spontaniczny i kierowany chęcią zaznaczenia własnej indywidualności i niezależności wobec narzucanych trendów. Dziś antymoda stała się marketingowym produktem - efektem drobiazgowych analiz oczekiwań klientów, działaniem w pełni świadomym i zaplanowanym.
Ubieranie się w sposób niemodny jest, więc dziś paradoksalnie zgodne z najnowszymi trendami. Tymi samymi, które namiętnie lansują najbardziej uznane marki świata, jak choćby Vetements, Balenciaga czy Gucci, znane z zamiłowania do niekonwencjonalnej estetyki i kontrolowanego kiczu.
"To konsument dyktuje dziś styl życia. Marki przyjmują informacje zwrotne i dostosowują się do nich" - mówi Shelley E Kohan, adiunkt w nowojorskim Fashion Institute of Technology. Innymi słowy, to my - konsumenci - jesteśmy odpowiedzialni za powrót brzydoty do modowego głównego nurtu. Wydaje się, że antymoda, podobnie, jak miało to miejsce w przeszłości, znów jest odpowiedzią na tęsknotę za czymś autentycznym i bezpretensjonalnym. (PAP Life)