Moda a symbole kultury - inspiracja czy już profanacja?

Gdzie leży granica między niewinnym inspirowaniem się znaną powszechnie symboliką, a profanacją i bezmyślnym wykorzystaniem cudzego dziedzictwa kulturowego? O tym, jak łatwo tę granicę przekroczyć, przekonali się boleśnie projektanci największych światowych domów mody.

Wyhaftowane na sukni Lagerfelda zdobienia okazały się być wersetami Koranu
Wyhaftowane na sukni Lagerfelda zdobienia okazały się być wersetami KoranuEast News

Choć wydawać by się mogło, że jedynym ograniczeniem dla designerów jest ich własna wyobraźnia, w pogoni za wizualnym pięknem oraz oryginalnym, odróżniającym ich od innych twórców projektem zdarza się im przekroczyć - wyjątkowo cienką skądinąd - granicę przyzwoitego wykorzystania kulturowych symboli. Eksploatując owe symbole - religijne, historyczne czy też związane z rozmaitymi grupami etnicznymi - zamiast oczekiwanego poklasku, projektanci zderzają się wówczas z oskarżeniami o ignorowanie bezcennych dla niektórych ludzi wartości.

Zjawisko to nazywane jest "cultural appropriation", czyli przywłaszczeniem kulturowym. Polega ono na wykorzystaniu cudzego dziedzictwa w postaci symboli, rytuałów czy estetyki w nieostrożny i nieadekwatny sposób, nie znając kontekstu i pierwotnego znaczenia danego elementu. Zmieniając głęboko zakorzenione tradycje w płytkie produkty popkultury, osoby, które dokonują owego przywłaszczenia - w tym wypadku projektanci mody - uwłaczają przedstawicielom danej grupy etnicznej czy subkultury, deprecjonując ich kulturę.

Jednym z designerów, których niefrasobliwość w kwestii wykorzystania religijnych symboli spotkała się z wyjątkowo ostrą reakcją, był Karl Lagerfeld. Po tym, jak w 1994 roku podczas pokazu wiosennej kolekcji Chanel Claudia Schiffer przespacerowała się po wybiegu w efektownej, bogato zdobionej sukni, na głowę projektanta posypały się gromy. Powodem tego były właśnie wyhaftowane na owej sukni zdobienia, które okazały się być wersetami Koranu. Wzbudziło to oburzenie wyznawców islamu, którzy oskarżyli Lagerfelda i Chanel o profanację ich świętej księgi. Marka oficjalnie przeprosiła społeczność muzułmańską za wykorzystanie słów Koranu jako elementów dekoracyjnych, a warte tysiące dolarów suknie kazano... spalić.

Z zarzutami o przywłaszczenie kulturowe zmierzyć musiała się również włoska marka Valentino. W dobie kryzysu imigracyjnego inspirowane Afryką projekty z 2016 roku miały być hołdem w stronę kenijskich uchodźców, a kampanii pochodzącego ze słonecznej Italii domu mody towarzyszyło przesłanie o tolerancji wobec odmiennych kultur. Fotografie przedstawiające modelki z misternymi fryzurami, w imponujących stylizacjach z użyciem oryginalnych materiałów i inspirowanej Afryką biżuterii zamiast zachwytu wywołały jednak konsternację. Zabrakło w niej - zdaniem oburzonej części komentatorów - odpowiedniego kontekstu. Rdzenni Kenijczycy stali się bowiem tłem dla ubranych w inspirowane ich kulturą stroje białych modelek.

Czy słusznie jest oburzać się na projektantów wykorzystujących kulturową symbolikę? "Przemysł mody i zachodnie wizje ubierania się są pochodną naszej przeszłości kolonialnej i imperialnej - i nie ma od tego ucieczki. Od sposobu, w jaki ubrania są wytwarzane i konsumowane, po sposób, w jaki są promowane, a nawet doświadczane, moda wciąż nawiązuje do kolonializmu, bardzo często zupełnie nieświadomie i bezmyślnie. Ludzie o rasie innej niż biała byli ciemiężeni, a ubiór i symbole tożsamości odegrały w tym swoją rolę, o czym warto pamiętać" - wyjaśnia dr Royce Mahawatte, starszy wykładowca kulturoznawstwa w londyńskiej akademii sztuk pięknych Central St Martins w rozmowie z "The Independent".

Bojkot w social mediach, publiczne oskarżenia o obrazę uczuć religijnych i kradzież kultury, a do tego namacalne straty finansowe opiewające na setki tysięcy dolarów. Tak dla wielu uznanych domów mody i stojących na ich czele podziwianych na ogół designerów skończyło się beztroskie czerpanie inspiracji z powszechnie znanych, a przez niektóre grupy darzonych wielkim szacunkiem, a nawet kultem, symboli.

Granica między inspiracją a profanacją okazuje się być nader cienka. Tym bardziej, że zapotrzebowanie na tego typu projekty u podobnie niefrasobliwych konsumentów jest, mimo wszystko, ogromne. "Jeśli ludzie chcą nosić ubrania, które świadomie odwołują się do kolonialnego ucisku, nikt ich nie powstrzyma. Muszą się jednak spodziewać, że zostaną wywołani do tablicy i zapytani o to, co myślą" - konstatuje dr Mahawatte. Podobnie jak wywoływani do tablicy bywali wielcy kreatorzy mody... (PAP Life)

autorka: Iwona Oszmaniec

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas