Michel Moran: Wymarzony kucharz
Kucharz i pasjonat gotowania, który skradł serca telewidzów jako juror polskiej edycji programu MasterChef. Michel Moran o idealnej kolacji, polskich kobietach i deserze marzeń.
Kim chciał pan zostać w młodości?
Michel Moran: Kucharzem, naprawdę. Wiem, że chłopcy przeważnie marzą o zostaniu strażakiem, policjantem czy żołnierzem, ale ja chciałem zostać kucharzem.
Kiedy pojawiła się myśl o podążeniu tropem smaków i kuchni?
- Właściwie od dzieciństwa towarzyszyłem mojej mamie w kuchni, a poważne rozważania na temat zostania kucharzem pojawiły się w szkole, wtedy podjąłem decyzję, że będę zajmował się tym zawodowo, a nie tylko jako pasjonat.
Jakie smaki z dzieciństwa pan zapamiętał?
- Smaki, zapachy smażonych jaj na oliwie z oliwek oraz kaczki z pomarańczami.
Stół był ważnym miejscem w domu?
- Tak, bardzo. Przy stole podczas kolacji spotykała się cała nasza rodzina i po ciężkim, pracowitym dniu, mogliśmy wszyscy się przy nim zjednoczyć. Moi rodzice bardzo pilnowali, żeby tak właśnie było, bo to bardzo nas zbliżało.
Pana droga zawodowa wiodła przez restauracje Paryża, Genewy, Frankfurtu i Luksemburga. Gdyby miał pan wskazać jedną najważniejszą rzecz, jakiej nauczył się pan podczas pracy w nich?
- Nauczyłem się wtedy wielu rzeczy, które długo można by wymieniać, jak chociażby dokładność czy odpowiedzialność. Hm... Myślę jednak, że na pierwszym miejscu postawiłbym samodyscyplinę i dyscyplinę ogólnie rzecz ujmując.
Gdyby miał pan oczarować kobietę wspaniałą kolacją, co by pan zaserwował?
- Coś lekkiego, postawiłbym na owoce morza, do tego białe wino i oczywiście odpowiednia atmosfera, która jest nieodłącznym elementem.
Uwielbiam desery i uważam, że są one kropką nad i każdej potrawy. Jaki powinien być dobry deser?
- Powinien być dobry (śmiech). Wszystko zależy od osobistych preferencji, ale nie tylko. Ważnym argumentem jest też sezonowość. Na przykład latem bohaterem powinny być świeże owoce.
Który region Europy może się poszczycić - pana zdaniem - najlepszą kuchnią?
- Myślę, że każdy region Europy posiada swoje "perełki" kulinarne, dlatego daleki jestem od tego, żeby któryś z nich specjalnie wyróżniać.
Jakie polskie danie pan najbardziej lubi?
- Bardzo lubię żurek na zakwasie, bigos czy pierogi. Uwielbiam również polskie grzyby pod każdą postacią. Grzyby w Polsce są wyśmienite.
Co pan sądzi o Polkach, jedna z nich została pana żoną.
- Polki to piękne i zarazem inteligentne kobiety, a proszę mi wierzyć, że te cechy nie zawsze idą w parze. Są kobietami ambitnymi, mocno stąpającymi po ziemi, i tu kłóci mi się trochę powiedzenie, że kobiety to "słaba płeć".
W jaki sposób poznaliście się z żoną?
- Poznaliśmy się w jednej z restauracji w Luksemburgu. Oboje byliśmy tam gośćmi.
Do kogo skierowana jest pana najnowsza książka "Doradca smaku"?
- Do szerokiego grona odbiorców. Do każdej Pani czy Pana domu, bez względu na posiadany poziom umiejętności kulinarnych. Książka zawiera przepisy dań z programu "Doradca Smaku", konwencją programu i zarazem książki jest zaprezentowanie "technicznie" nieskomplikowanych, ale bardzo smacznych dań, które z pewnością urozmaicą i wzbogacą dotychczasowy zasób doświadczeń kulinarnych. Mam też nadzieję, że dzięki tej książce wszyscy ci, którzy nie pasjonują się gotowaniem złapią bakcyla.
Jak zachęciłby pan do gotowania osobę, która kuchni się boi i nie lubi przygotowywać potraw?
- Łatwiej jest mi zachęcić kogoś, kto się boi, bo tego, co nie lubi, to chyba nie mam szans. Powiem tylko tak, przygotowywanie potraw to zaledwie wstęp, bowiem cały urok w tym, gdy rodzina, spotykając się przy stole, delektuje się smakiem serwowanych dań i swoją bliskością. Każdym daniem możemy coś wyrazić: miłość, podziękowanie, szacunek. Więc czego tu się bać?
Najbardziej nietypowe miejsce, w jakim można pana spotkać?
- No cóż, niezbyt wiele mam czasu na zainteresowania czy hobby. Jednym z nich (poza gotowaniem oczywiście) jest jazda konna.
Rozmawiała: Joanna Jałowiec