Tanatopraksja: Ułatwia ostatnie pożegnanie

Dawniej mogli sobie na nią pozwolić tylko najbogatsi członkowie społeczeństwa - poddawani jej byli faraoni, władcy i papieże. Dziś może poddać się jej każdy. Warunek? Musi być… martwy.

Tanatopraksja stała się popularna także w Polsce
Tanatopraksja stała się popularna także w Polsce123RF/PICSEL

Tanatopraksja, inaczej nazywana balsamacją, to zabieg polegający na zabezpieczaniu ciała przed rozkładem. Do żył zmarłego wprowadza się sole, które eliminują bakterie odpowiedzialne za rozkład (przede wszystkim gnilne).

Podobne praktyki znane już były w starożytnym Egipcie (polegały na mumifikacji zwłok), ale obecnie stosowaną metodę (oczywiście nieco zmodyfikowaną) zawdzięczamy oficerowi francuskiej Wielkiej Armii, Jeanowi Nicolasowi Gannalowi.

Testowana na żołnierzach

Gannal zauważył, że metody mu współczesnych opierają się na czasochłonnych i drogich metodach wywodzących się jeszcze z antyku, które polegały na "smarowaniu, posypywaniu, moczeniu i zawijaniu wypatroszonych (lub nie) trupów". W XIX-wiecznej Francji do konserwacji stosowano m.in. wódkę, ocet, terpentynę, substancje zapachowe i sól.

Dzięki Gannalowi zaprzestano patroszenia zwłok, zastępując je wstrzykiwaniem substancji konserwujących przez tętnice udowe i szyjne. Skuteczność nowej metody została potwierdzona podczas ekshumacji zwłok w 1840 roku (ciała nie uległy rozkładowi), a także podczas wojny secesyjnej (trwającej w latach 1861-1865). Prekursor nowoczesnego balsamowania opisał swoje doświadczenia w książce "Histoire des embaumements" ("Historia balsamowania"), która szybko stała się obowiązkową pozycją dla osób zajmujących się tanatopraksją.

Skład płynu do konserwacji był przez autora metody wielokrotnie zmieniany (sam Gannal stosował mieszaninę "fenolu, siarczanu kreozytu, ałunu, octanu ołowiu, siarczanu lub chlorku cynku"), a dziś niemal każda z instytucji zajmujących się tanatopraksją posługuje się własnymi mieszankami, których skład (wraz z proporcjami) pozostaje tajemnicą.

Po co konserwować?

Dzięki tanatopraksji, która hamuje lub całkowicie powstrzymuje rozkład ciała, możliwe jest wystawienie zwłok w temperaturze pokojowej, ich transport lub trwające wiele miesięcy przechowywanie w chłodniach.

Zabiegowi poddaje się nie tylko ofiary wypadków, które zginęły z dala od domu, i których zwłoki muszą zostać przetransportowane na znaczne odległości, ale także zmarłych, których ciała z różnych względów są wystawiane na widok publiczny - m.in. osób wyniesionych na ołtarze albo władców (w ten sposób zakonserwowano m.in. zwłoki Mao Zedonga i Włodzimierza Lenina).

Zabieg staje się również coraz popularniejszy wśród rodzin, które chcą, by zwłoki ich bliskich były wystawione na widok publiczny choćby na chwilę, np. podczas nabożeństwa pogrzebowego. Ciało poddane tanatopraksji wygląda lepiej - ma naturalny kolor, skóra jest napięta, znikają plamy opadowe i siniaki. Cena takiej usługi ustalana jest indywidualnie.

Konserwują, ale nie rekonstruują

Tanatopraksja jest często mylona z dwoma zabiegami: kosmetyką pośmiertną i rekonstrukcją pośmiertną. Ta pierwsza odbywa się już po zakonserwowaniu zwłok i polega na wykonaniu makijażu pośmiertnego, obejmującego nie tylko twarz, ale wszystkie części ciała, które nie będą osłonięte ubraniem.

Malowaniem ciał zajmują się specjalnie przeszkoleni pracownicy domów pogrzebowych, czyli tanatokosmetolodzy, wykorzystując w swojej pracy odpowiednie kosmetyki (mają inny skład od tych stosowanych podczas tradycyjnego makijażu) i narzędzia, dzięki którym mogą zatuszować drobne zmiany, powstałe np. w wyniku urazów.

Jeśli zmiany na ciele są rozległe (np. powstały w wyniku wypadku samochodowego, a ciało zostało poważnie uszkodzone) przez wykonaniem makijażu niezbędny jest zabieg rekonstrukcji zwłok. Polega on m.in. na zatuszowaniu braku fragmentów ciała, ubytków kostnych (np. w czaszce), szwów. W połączeniu z tanatopraksją i tanatokosmetologią tanatoplastyka pozwala przygotować ciało do wystawienia na widok publiczny.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas