Asertywność w związku
Asertywność polega na zdolności wyrażania swoich poglądów, potrzeb, uczuć w taki sposób, żeby nie urazić drugiej strony. To umiejętność przedstawiania swojego stanowiska w sposób wyraźny i zdecydowany, ale nie agresywny.
Każdy związek wymaga kompromisów. Niektórzy twierdzą nawet, że małżeństwo to jeden wielki kompromis. Trzeba jednak być asertywnym, żeby nie zatracić poczucia własnej indywidualności. Na czym polega asertywność w związku?
Alina Henzel-Korzeniowska: - Asertywność polega na zdolności wyrażania swoich poglądów, potrzeb, uczuć w taki sposób, żeby nie urazić drugiej strony. To umiejętność przedstawiania swojego stanowiska w sposób wyraźny i zdecydowany, ale nie agresywny. Asertywność to nie tylko zdolność mówienia "nie", lecz także zdolność mówienia "tak". To szacunek dla siebie samego i dla drugiej osoby. Niektórzy spierają się tylko po to, by udowodnić, kto ma rację. Tymczasem trzeba się najpierw zastanowić nad hierarchią własnych wartości, rozważyć, w których sprawach warto ustąpić, a w których nie.
- Jeżeli spór dotyczy kwestii mniej ważnych, np. sposobu spędzania wolnego czasu, każde z partnerów może pozostać przy swoich preferencjach i oddzielnie oddawać się własnym przyjemnościom. W sprawach bardziej zasadniczych - konflikt może okazać się nierozwiązywalny, ponieważ trudno kłócić się o wartości. Jeżeli partner domaga się rezygnacji z czegoś, co znajduje się wysoko w naszej osobistej hierarchii wartości, i my rzeczywiście ustąpimy - łatwo o utratę szacunku dla samego siebie.
Na ile można ustąpić, żeby nie wyrzec się samego siebie i w rezultacie nie znienawidzić za to partnera?
- Ważne jest, żeby rezygnacja nie dotyczyła najważniejszych dla danego człowieka wartości. Każdy ma swoją własną mniej lub bardziej uświadomioną hierarchię. W odniesieniu do niej powinniśmy podejmować decyzje, w jakich sprawach i do jakiego stopnia możemy iść na ustępstwa.
- Dla jednego zmiana religii może nie stanowić problemu, dla drugiego wprowadzenie nowego dania do dotychczasowego menu może stanowić trudność nie do pokonania. Jeżeli człowiek wbrew sobie podporządkuje się żądaniom partnera w istotnych dla siebie sprawach, skutki mogą być bardzo poważne zarówno w sferze zdrowia psychicznego, jak i fizycznego: depresja, nerwica, nadciśnienie... Nie wyjdzie to także na dobre wzajemnym relacjom partnerów, które staną się coraz chłodniejsze, pełne niechęci, wrogości i tłumionych pretensji.
Może aby uniknąć sporów, powinniśmy przedstawić na samym początku swoją hierarchię wartości i określić, w jakich sprawach jesteśmy gotowi pójść na ustępstwa, a w jakich nie?
- Aż tak precyzyjne negocjowanie zasad współżycia nie jest ani naturalne, ani możliwe. Nie wszystko można przewidzieć. Ponadto jakże często się zdarza, iż decydując się na związek z kimś, nie zdajemy sobie sprawy, co jest dla nas bardzo ważne, a co mało istotne. Ideałem jest, żeby każdy miał świadomość, co dla niego samego jest najważniejsze. Wtedy poznając drugiego człowieka, jest w stanie ocenić, w jakim zakresie jego wartości pokrywają się z wartościami partnera. Najszczęśliwsze i najbardziej trwałe są związki o względnie wspólnej hierarchii wartości.
- Ważnym kryterium trwałości związku bywają także różnice między dwiema osobami, o ile te różnice nie dotyczą naszych najważniejszych wartości życiowych. Dobrze jest też wiedzieć, na ile jest się zaborczym, a na ile tolerancyjnym. Nic dobrego nie wróży np. związek osoby zaborczej z kimś, kto wysoko ceni sobie własną niezależność. Jeżeli na samym początku, świadomi własnych potrzeb, właściwie ocenimy partnera - będziemy mogli podjąć decyzję, czy wchodzić w ten związek, czy nie.
Jak w takim razie, unikając zasadniczych rozmów, rozpoznać właściwego dla siebie partnera?
- Przede wszystkim dajmy sobie czas na wzajemne poznanie i pamiętajmy, co dla nas jest najważniejsze. Tu nie warto się zbytnio spieszyć. Obserwujmy, czy partner jest w stanie sprostać naszym oczekiwaniom, tym istotnym z naszego punktu widzenia. Nie lekceważmy pierwszych symptomów zachowań sprzecznych z naszymi wartościami.
- Często błahe z pozoru reakcje demaskują cechy charakteru, których nie będziemy w stanie później tolerować. Wycofując się w porę, zaoszczędzimy sobie niepotrzebnych konfliktów. Nie lekceważmy też opinii znajomych i przyjaciół. W pierwszym okresie zauroczenia możemy nie zauważyć czegoś, co od razu rzuci się w oczy osobom stojącym z boku.
Nawet w najlepszym związku dochodzi jednak do sprzeczności interesów. W jaki sposób rozwiązywać konflikty powstałe na bazie odmiennych potrzeb: próbować partnera przekonać do swoich racji, robić swoje i stawiać partnera przed faktem dokonanym czy kłamać?
- Żadna z tych metod nie wróży dobrze związkowi. Nie ma sensu przekonywać partnera o wyższości swoich racji, jeżeli dotyczą one kwestii wyznawanych wartości. Wartości się nie dyskutuje. Nie można oczekiwać od partnera, żeby zmienił swój system wartości. Obydwoje natomiast powinni uszanować swoje odmienne stanowiska. Jeżeli sprzeczność dotyczy wartości znajdujących się najwyżej w hierarchii obydwu osób, pozostaje tylko zrezygnować z samego siebie i ustąpić lub zrezygnować ze związku.
- Stawianie partnera przed faktem dokonanym jest dowodem na to, że nie liczymy się z jego zdaniem, z jego uczuciami. Dość powszechnym sposobem rozwiązywania konfliktów jest kłamstwo, ale stosowanie takiej metody świadczy o braku szacunku dla osoby okłamywanej.
Asertywność zakłada poszanowanie nie tylko własnych, ale i cudzych wartości. Co zrobić, gdy realizacja własnych potrzeb, znajdujących się najwyżej w naszej hierarchii wartości, z jakichś powodów jest źródłem cierpienia partnera?
- Jeszcze raz zrewidować te wartości, które są dla nas najważniejsze, by rozważyć, czy nie można z czegoś zrezygnować na rzecz partnera życiowego. Czasami uczucie do drugiej osoby staje się ważniejsze niż to, co do tej pory uważaliśmy za najistotniejsze. Czasami warto ustąpić i dać partnerowi to, czego od nas oczekuje. Przywołam tutaj piękne stwierdzenie Jacques'a Lacana (francuskiego psychoanalityka), iż miłość to nie jest to, co mamy i dajemy drugiemu człowiekowi. Miłość to jest to, czego nie mamy, a dajemy...
A może warto stosować w związku zasadę równości praw, zaakceptować odmienność partnera i nie próbować go zmieniać, a w zamian za to oczekiwać dokładnie tego samego w stosunku do siebie?
- Na tym polega zdolność do współpracy. Jeżeli zależy nam na partnerze, próbujemy zrozumieć jego racje, ale jeśli się różnią od naszych, nie zmuszamy go do zmiany stanowiska. Szanujemy jego system wartości i nie próbujemy w niego ingerować. Równocześnie mamy prawo oczekiwać tego samego z jego strony. Stosujemy zasadę: ja nie zmieniam ciebie, ty nie zmieniasz mnie, ja godzę się na coś, co mi nie odpowiada, ale ty też musisz zgodzić na coś, co jest dla ciebie niewygodne, ale odpowiada moim potrzebom. Mimo tych różnic nadal potrafimy się porozumieć i znaleźć wspólną przestrzeń.
Renata Rychlik
*******
Alina Henzel-Korzeniowska jest psychologiem, psychoanalitykiem i ekspertem na forum: www.seksuolog.org.pl