Gdyby ci zależało...
Jak rozmawiać, aby partner właściwie rozumiał to, co chcemy mu przekazać? Jak łagodzić konflikty, które prędzej, czy później pojawiają się w związku? Okazuje się, że jest to możliwe. Musimy tylko uświadomić sobie, że rozmowa bliskich sobie osób, to coś więcej niż zwykła komunikacja.
Wywołaj pozytywne wibracje
Będąc w związku, nie zawsze zdajemy sobie sprawę, jak bardzo samopoczucie i sposób mówienia partnera wpływa na nas samych i na to, jak reagujemy na te wypowiedzi.
Okazuje się, że reagujemy jak...kamertony.
Jeśli partner wysyła do nas negatywne wibracje ,bo na przykład pokłócił się z szefem, jest zmęczony i ma wszystkiego dosyć, bardzo szybko i niemal instynktownie zaczynamy odpowiadać mu tym samym.
Układ działa w obie strony. Im mocniej oddziałuje jedno z partnerów, z tym większą siłą negatywne emocje wracają do niego z "drugiej" strony.
Może to trwać bardzo długo, dokąd jedna ze stron nie zatrzyma negatywnego oddziaływania.
Jak to zrobić? Wystarczy odpowiedzieć czymś pozytywnym. Na przykład zaproponować, że sami zajmiemy się domowymi obowiązkami, podczas gdy partner po prostu odpocznie po ciężkim dniu. Czasami nawet drobny gest, jak przytulenie, czy pocałunek potrafią załagodzić złość i rozgoryczenie i zdecydowanie poprawić atmosferę.
Mów w pierwszej osobie
Wiele kłótni zaczyna się od zdań typu: "To TWOJA wina", "TY zawsze...", "Gdyby CI zależało...".
W ten sposób, już na wstępie winą obarczamy partnera.
Naturalną odpowiedzią na nasz atak jest tylko obrona, więc partner próbuje się bronić, udowadniając nam, że "znowu nie mamy racji".
My czujemy z tego powodu smutek, rozgoryczenie i zawód, ale - zwykle nie informujemy o tym partnera, skupiając się tylko na udowodnieniu mu, jak bardzo zawinił.
Tymczasem zamiast używać "ty", powinniśmy mówić w pierwszej osobie. A zamiast zwracać uwagę na niedociągnięcia drugiej strony, lepiej powiedzmy mu/jej o tym, jak źle się czuliśmy w związku z zaistniałą sytuacją (bez wskazywania na to, z czyjej winy ona wynikła). Taka wypowiedź na pewno przyniesie pozytywny efekt. Co ważne - najpierw mówmy o poczuciu krzywdy, a dopiero potem o złości.
Naucz się słuchania
Często krytyka lub złość pod naszym adresem jest ukrytym wołaniem o pomoc. Aby rzeczywiście pomóc, musimy - w miarę możliwości zrezygnować z własnego gniewu. Możemy też zaproponować rozmowę dopiero, gdy partner się uspokoi.
Chociaż na początku może się to wydać niewykonalne, postarajmy się nie przerywać partnerowi. Dajmy mu się wygadać, a dopiero gdy skończy, wyrażajmy swoją opinię.
Ważne też, by ukochana osoba uzyskała potwierdzenie tego, że rzeczywiście jej słuchaliśmy. W tym celu spróbujmy "streścić" w kilku zdaniach to, co przed chwilą usłyszeliśmy, na koniec pytając, czy rzeczywiście dokładnie "to"miał na myśli.
Złote zasady
Unikajmy stwierdzeń typu "zawsze" i "nigdy" w odniesieniu do pojedynczych sytuacji. Nawet jeśli czujemy się bardzo źle, nie powinniśmy jeszcze bardziej wyolbrzymiać danego zajścia.
Nie można w nieskończoność dokładać win, np. kłócąc się o niezapłacony rachunek, dodawać, że oprócz tego nie wyniósł śmieci, nie odebrał dziecka ze szkoły a do tego - zapomniał zadzwonić, że się spóźni.
Nie wolno też nieświadomie "zapraszać" do naszej kłótni innych osób. Mówić, że np. państwo X na pewno uważają męża czy żonę za osobę nieodpowiedzialną, czy nieuprzejmą.
Zamiast żądać zmian w zachowaniu partnera, postarajmy się o nie...poprosić. Możemy użyć argumentów, które na pewno nie pozostaną bez echa, np. "Dzięki temu czułabym się szczęśliwa", "Zależy mi na tym".
Częstym błędem jest czytanie w myślach. Nie możemy być pewnym tego, co myśli partner, a tym bardziej - przekonywać go, ze na pewno myśli tak, a nie inaczej.
Na koniec - warto uświadomić sobie, że chociaż jesteśmy razem, różnimy się od siebie. Nie wszystkie konflikty w związkach da się rozwiązać. Jednak na szczęście nie wszystkie różnice trzeba zlikwidować, aby nam się układało.
(Na podstawie książki Johna W. Jacobsa "Potrzebujesz tylko miłości i inne kłamstwa o małżeństwie", Bellona, Warszawa 2006)