Kiedy kończy się miłość
Miłość jest podstawą egzystencji każdego człowieka. To na niej oparty jest sens istnienia. Jednak i ona ma swoje drugie oblicze. Potrafi zniszczyć psychikę i życie.
To przez niego
15 sierpnia 2007 r. Ma 17 lat i chłopaka starszego od siebie około ośmiu lat. Zostawia kartkę i wychodzi z domu. List znajduje jej partner, powiadamia rodziców. Znajdują ją po godzinie, może dwóch. Pogotowie, klęcząca nad nią matka. Koniec. Śmierć przez uduszenie. A w liście zdanie: To przez niego odbieram sobie życie, ale nie miejcie mu za złe. A jego to nie obeszło.
To tylko jeden z wielu przykładów, które można by było mnożyć. Gdzie leży wina? Chyba przede wszystkim po stronie rodziców. Zapracowani często nie widzą, co dzieje się z ich dziećmi. Zaspokajają potrzeby materialne, nie zdając sobie sprawy z tego, że są potrzebni nie tylko jako żywiciele i źródło pieniędzy, ale też jako najlepsi przyjaciele i powiernicy. Wtedy przytacza się pojęcie "trudny wiek". I w tym właśnie okresie należy zwracać szczególną uwagę na młodego człowieka. To czas największego zagrożenia zachwianiem równowagi psychicznej.
Trudna miłość
A jeśli chodzi o parę? Zależy od sytuacji. Ale w większości przypadków wina leży po obu stronach. Dlatego takiej młodzieńczej miłości, choć tu bardziej pasuje termin "zauroczenie", nie można traktować poważnie. Ale też nie powinno się nic robić przeciwko niej. Lepiej będzie, kiedy rodzice, zamiast zabraniać, będą tłumaczyć. Gdy zabrania się miłości, nastolatek odpiera atak jeszcze bardziej się buntując, a taka sytuacja do niczego nie prowadzi.
Jeśli u kogoś zauważymy inne niż zazwyczaj zachowanie, nie siedźmy z założonymi rękoma. Obok, w drugim człowieku, może rozgrywać się dramat, który doprowadzić może do jego śmierci. Ale należy pamiętać, że bezpośrednie działania, jak np. próby zmuszania do zwierzeń, do niczego nie prowadzą. Często lepiej po prostu być przy tej osobie, okazywać wsparcie, milczeć razem z nią. Wtedy ktoś taki czuje, że ma do kogo zwrócić się o pomoc. I nie jest to tylko telefon zaufania.
Małgorzata Anna Konias