Gdzie zamieszkać po ślubie

Rozmowa z Aliną Henzel-Korzeniowską, psychologiem, psychoanalitykiem, ekspertem na forum: www.seksuolog.org.pl

Nie zawsze młoda para ma okazję zamieszkać "na swoim"
ThetaXstock

Które z wymienionych przeze mnie wcześniej rozwiązań jest najczęściej wybierane przez młodych małżonków?
W naszych warunkach nowożeńcy często decydują się na wspólne zamieszkanie z rodzicami jednego z partnerów. Z jednej strony sytuacja taka jest wygodna ze względów finansowych i praktycznych, z drugiej natomiast, uzależnia i nie pozwala dorosnąć, oderwać się od rodziców i żyć własnym życiem ze wszystkimi wypływającymi z tego konsekwencjami. Młodzi pozostają nadal w rolach dzieci, nie uczą się samodzielności.

Ale przecież tak nie musi być. Można próbować ułożyć sobie życie z teściami pod jednym dachem na zasadzie partnerskiej, z równym podziałem kosztów i obowiązków...
...ale jest to nadal życie z teściami. Poczucie samodzielności nadal pozostaje rozmyte. Tymczasem każde małżeństwo powinno nauczyć się radzić sobie w codziennym życiu tylko we dwoje.

Tak, to rzeczywiście trudny problem: co można robić oddzielnie a co razem z teściami? Nie dość, że młodzi dopiero uczą się wspólnego życia na co dzień ze sobą, to jeszcze cały czas muszą brać pod uwagę oczekiwania rodziców, u których mieszkają.
Jeśliby to skrupulatnie przeanalizować, lista wspólnych zajęć okazałaby się znacznie dłuższa niż oddzielnych. Tak wyglądają konsekwencje życia razem - nie obok siebie. Oczywistym wydaje się wspólne przygotowywanie i świętowanie rodzinnych uroczystości. To samo dotyczy sprzątania, gotowania czy nawet remontowania mieszkania. Jednak zarówno młodzi małżonkowie, jak i teściowie mają prawo do kontaktów z odrębnymi grupami przyjaciół, znajomych, i nie ma konieczności dzielenia się nimi.

Pozostaje jeszcze kwestia kuchni. Oddzielne gotowanie, odrębne półki w lodówce stworzą poczucie obcości, a przecież zięć czy synowa to nie lokator, tylko członek rodziny. Jak znaleźć złoty środek?
Najlepszym wyjściem byłoby ustalenie wspólnego budżetu na jedzenie, wspólne przygotowywanie i spożywanie posiłków. Może to być jednak trudne ze względu na odmienne diety, inną organizację dnia. Nie ma tu idealnego rozwiązania. Problem obiadów często rozwiązuje się sam - młodzi jedzą je w pracy, ale w domu też coś jeść trzeba?

A co z potrzebą intymności?
Teściowie są zawsze w lepszej sytuacji. Po pierwsze - są u siebie, po drugie - czują się potrzebni, a nawet zobowiązani ingerować w życie młodych, postrzeganych ciągle jako dzieci. Teściom często trudno jest zrozumieć i uszanować potrzebę odrębności nowożeńców. Nie pamiętają o zamykaniu drzwi, nie pukają... W najgorszej sytuacji znajduje się ta osoba, która przychodzi z zewnątrz. Trzeba jej pomóc zbudować własne terytorium - choćby w postaci oddzielnej szafy, półki w łazience itd. Trzeba też stworzyć przestrzeń dla nowego związku - przynajmniej taką, aby młodzi mieli swój pokój. Obydwie pary szybko jednak uczą się wykorzystywać czas dla siebie. Gdy jedna para wychodzi, druga swobodnie dysponuje wolną przestrzenią. Ten czas potrzebny jest nie tylko dla dobra kontaktów intymnych, ale choćby po to, by swobodnie porozmawiać czy wręcz pokłócić się.

Są jednak dwie sytuacje, w których wyraźnie widać plusy mieszkania z rodzicami: gdy pojawiają się dzieci i wtedy, gdy rodzice wymagają opieki...
Rzeczywiście, to są walory rodzin wielopokoleniowych zamieszkujących pod jednym dachem. Młodym rodzicom jest wówczas łatwiej robić karierę, bo dziadkowie zawsze zadbają o wnuki. W wypadku choroby łatwiej jest spełnić swój moralny obowiązek i być blisko potrzebujących opieki rodziców, zamiast wynajmować pielęgniarkę.

Czy istnieją ogólnie przyjęte zasady savoir-vivre obowiązujące zarówno teściów, jak i młode małżeństwo mieszkające z nimi pod jednym dachem?
Zasady wynikające z naszej tradycji kulturowej i religijnej mówią o tym, że ważna jest zgoda w rodzinie, szacunek dla starszych i niewynoszenie rodzinnych problemów na zewnątrz. Kolejnym niepisanym obowiązkiem jest potrzeba wzajemnego pomagania sobie w rodzinie i wspierania jej jedności.

Jeżeli młodzi chcą czuć się swobodnie, a nie mają własnego mieszkania, pozostaje im wybór: wynajem albo kredyt mieszkaniowy. Biorąc pod uwagę dłuższą pespektywę, zakup mieszkania na kredyt wydaje się rozwiązaniem bardziej korzystnym, jednak opcja ta nie dla wszystkich jest dostępna. Poza tym zawsze istnieje zagrożenie utratą zdolności spłacania zaciągniętego kredytu. Z kolei wynajęte mieszkanie wiąże się z poczuciem tymczasowości, ale może ma jakieś zalety?
Największą zaletą najmu jest możliwość natychmiastowego zamieszkania razem bez konieczności liczenia na rodziców. Dodatkowym plusem jest poczucie wolności od zobowiązań kredytowych, ciągle otwarta możliwość dowolnego kształtowania swojego życia, włącznie z wyjazdem do innego kraju. W razie kłopotów finansowych łatwo zrezygnować z najmu bez żadnych konsekwencji. Natomiast wzięcie kredytu stanowi bardzo poważne obciążenie psychiczne, często na kilkadziesiąt lat. Poza tym wspólne zobowiązania kredytowo-mieszkaniowe komplikują sprawy w sytuacji ewentualnego rozstania się pary.

Wygląda na to, że wybór: mieszkanie przy rodzicach, wynajem czy mieszkanie na kredyt odzwierciedla bardziej ogólny, dotyczący natury ludzkiej, konflikt pomiędzy potrzebą wolności i potrzebą bezpieczeństwa. Najbezpieczniej jest przy rodzicach, wynajęte mieszkanie daje poczucie wolności, ale i ciągłej niepewności, natomiast zakup mieszkania na kredyt oznacza wspólne przyjęcie na siebie poważnych zobowiązań finansowych na wiele lat, co może u niektórych budzić strach przed ograniczeniem wolności.
Każdy ma mniej lub bardziej rozbudowaną potrzebę wolności. Dobrze jest poznać swoje potrzeby w tym zakresie jeszcze przed sformalizowaniem związku i wspólnym zamieszkaniem. Niektórzy wymagają więcej czasu i przestrzeni tylko dla siebie. Jeśli istnieje taka potrzeba, trzeba zadbać o stworzenie możliwości przebywania w oddzielnych pomieszczeniach. Potem i tak przez całe życie para uczy się dzielić czas i przestrzeń na wspólną i oddzielną. Bycie razem wymaga akceptacji odmiennych potrzeb partnera, ale także rezygnacji z części własnych potrzeb. Są jednak pewne granice: jeśli trzeba zrezygnować w bardzo dużej mierze z siebie, to związek nie ma szans na powodzenie.

Rozmawiała Renata Rychlik

Magazyn Wesele
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas