Sporty miejskie
Jako dziewczynka niejeden dzień spędziłaś na podwórku. Nieustannie w ruchu; gra w gumę, klasy, skakanka, akrobacje na trzepaku. Dziś z trudem zmuszasz się do ćwiczeń w klubie fitness czy na siłowni, a karnet zalega w szufladzie? Jak odzyskać dawną radość ze spontanicznej aktywności?
Sport na świeżym powietrzu nie musi się ograniczać do żeglowania na Mazurach i joggingu w parku. Miejskie przestrzenie są inspirującą scenerią dla wielu sportów ulicznych. Kojarzą ci się one z nastolatkami ubranymi w obszerne bluzy, którzy szaleją na deskach lub walczą o piłkę pod koszem na asfaltowym boisku? Poznaj najmodniejsze miejskie aktywności, a na pewno znajdziesz coś dla siebie.
Prawie do nieba
Jak w każdej dyscyplinie, warto zacząć od rozgrzewki. Unikniesz kontuzji, jeśli twoje mięśnie będą przygotowane do wysiłku, rozgrzane i rozciągnięte. Nie zapomnij też o stretchingu po zakończeniu zabawy. Choć fruwanie dwa metry nad ziemią może wydawać się niebezpieczne, rzadko zdarzają się wypadki. Na początku lepiej jednak poruszać się po niezbyt twardym podłożu; wybicia będą słabsze, a ewentualny upadek mniej bolesny. Dodatkowym zabezpieczeniem mogą być ochraniacze i kask. Największe niebezpieczeństwo? Ten sport uzależnia! Nie będziesz mogła się doczekać kolejnych skoków i biegów, i nawet nie zauważysz, kiedy twoje mięśnie staną się silniejsze, a ciało smuklejsze oraz delikatnie wyrzeźbione.
Pokonać grawitację
Młody chłopak podbiega do wysokiego muru i jednym zwinnym ruchem przerzuca ciało nad przeszkodą. Po chwili w podobny sposób pokonuje metalowe ogrodzenie. Czyżbyś przyłapała uciekającego przestępcę? Nie, to traceur podczas codziennego treningu parkour.
Parkour to sport miejski wywodzący się z Francji. Powstał w latach 80., jako alternatywna dla nużących ćwiczeń gimnastyki rekreacyjnej. Jego twórca, David Belle, widział w sztuce poruszania się w miejskiej przestrzeni więcej niż tylko kolejną dyscyplinę sportową. Swobodne pokonywanie przeszkód miało być manifestem wolności i zmaganiem z ograniczeniami swojego ciała. Traceurzy podkreślają, że treningi wymagają dyscypliny, uczą samokontroli, planowania kolejnych ruchów. Tak jak wschodnie sztuki walki, łączą kształtowanie ciała z ćwiczeniem psychiki. Dlatego też najsłynniejszy film, który przyczynił się do popularności parkour na świecie nosił tytuł "Yamakasi - współcześni samurajowie".
Parkour polega na poruszaniu się w przestrzeni po wyznaczonej trasie i pokonywaniu napotkanych przeszkód wyłącznie dzięki sile własnych mięśni. W przeciwieństwie do pokrewnej dyscypliny, freerunningu, traceurzy nie koncentrują się na efektownych trikach z pogranicza akrobatyki; ich celem jest maksymalnie efektywne wykorzystanie możliwości ciała. Liczy się pokonanie przeszkody w możliwie najprostszy sposób. Nie wyklucza to jednak istnienia wielu technik, których opanowanie wymaga wielogodzinnego treningu. Bez tego niemożliwe byłoby pokonywanie gładkich ścian, czy przeskakiwanie między dachami budynków.
Wydaje Ci się, że parkour to sport przeznaczony wyłącznie dla osób silnych, młodych i wysportowanych? Parkour może uprawiać każdy bez względu na swoje parametry ciała, kto ma chociażby minimalną sprawność fizyczną! - zachęca początkujących administrator forum le parkour.
Wszystko czego potrzebujesz, to wygodny strój, sportowe buty i dużo cierpliwości. Kobiety dobrze sobie radzą w tej dyscyplinie - mówi Filip, który trenuje parkour od dwóch lat. Na początku warto popracować nad siłą i ogólną sprawnością, a później uczyć się podstawowych technik. Próbować, próbować i cieszyć się przestrzenią - dodaje.
Zosia samosia
Trochę włóczki, ołowiany ciężarek i... dużo zabawy. Podrzucanie własnoręcznie wykonanej piłeczki pamiętają pewnie doskonale twoi dziadkowie i rodzice. W latach 30. XX wieku i po wojnie, "zośka" była bardzo popularną rozrywką wśród dzieci i młodzieży. Później przegrała z nowoczesnymi, kolorowymi zabawkami, jednak od kilku lat powraca w wielkim stylu. Na podwórkach znów widać stojące w kółkach grupy, w skupieniu podające sobie niewielki woreczek. Footbag, bo tak nazywa się ta dyscyplina, stał się też sportem uprawianym przez profesjonalnych graczy. Dzisiejsze zośki niewiele przypominają te, którymi grano kilkadziesiąt lat wcześniej; specjalistyczne sklepy oferują duży wybór woreczków różniących się wagą, wypełnieniem i przeznaczeniem. Na początek wystarczy jednak najprostszy model, który za kilka złotych kupisz w jednym z wielu sklepów internetowych lub serwisów aukcyjnych.
Zośka to sport zarówno dla samotników, jak i dla tych, którzy lubią spędzać czas w większym gronie. Podbijanie woreczka różnymi częściami stopy, kolanem, pokonywanie dłuższej trasy tak, by piłeczka nie dotknęła podłoża - możliwości masz wiele. Nigdy się nie znudzisz, bo liczba trików jest niemal nieograniczona; inspiracji możesz szukać na licznych stronach prowadzonych przez miłośników tej gry.
Urozmaiceniem będzie też gra w większym towarzystwie. To dobry pomysł na przełamanie rutyny; zamiast umawiać się z przyjaciółkami na kawę, wyciągnij je do parku. Już 3-4 osoby wystarczą, żeby zagrać. Najpopularniejszym wariantem jest podawanie zośki w kółeczku - nie powinna dotknąć podłoża. Można też grać do bramek, urządzić zawody w żonglowaniu - jedyne ograniczenie to wasza fantazja. Dla bardziej zaawansowanych przeznaczony jest net, czyli oryginalna odmiana siatkówki. Zasady są proste: zośkę należy przerzucić przez siatkę na pole przeciwnika, przy czym, podobnie jak w piłce nożnej, zabronione są zagrania ręką.
Wszystkie typy tej gry wyrabiają zręczność i zwinność, wzmacniają mięśnie nóg i pośladków. Koncentrując się na precyzyjnym podrzucaniu woreczka szybko zapomnisz o stresujących chwilach w pracy. Ani się obejrzysz, jak kolorowy woreczek stanie się niezbędnym wyposażeniem twojej torebki.
Rzut na taśmę
Balansowanie na cienkiej lince kojarzy się z cyrkiem. Wysportowane dziewczyny, ubrane w błyszczące cekinami stroje wykonują ewolucje, które wydają się niedostępne przeciętnemu człowiekowi. Już najstarsze cyrki miały w repertuarze popisy na linach. Przypuszczalnie sztuka ta znana była już przed naszą erą; naukowcy odkryli wizerunki linoskoczków na staroegipskich sarkofagach. Jednak dopiero w latach 80. w Kalifornii grupa młodych ludzi uczyniła z tego rozrywkę dla każdego. Spacerując po łańcuchach otaczających kampus odkryli, że zajęcie to stanowi wspaniałą alternatywę dla klasycznej wspinaczki. Wkrótce Scott Balcom wraz z przyjaciółmi postanowili pójść dalej. Rozpinali elastyczną taśmę między drzewami, ćwiczyli na niej coraz bardziej skomplikowane ewolucje; przysiady, skoki, stanie na rękach czy salta. Z czasem slacki, czyli taśmy pojawiały się na coraz większych wysokościach, między skałami wokół Doliny Yosemite. Do dziś miejsce to uznawane jest za mekkę slackliningowców. Na wysokości kilkuset metrów balansowała tam na linie Polka - Marta Czajkowska, jedna z najsłynniejszych zawodniczek w tej dyscyplinie.
Uprawiany przez nią highline to sport ekstremalny, przeznaczony dla alpinistów. Osoby mniej żądne podniebnych wrażeń wybierają trickline, w którym elastyczną taśmę rozpina się na wysokości kilkunastu lub kilkudziesięciu centymetrów nad ziemią. Wystarczy kawałek przestrzeni w parku między drzewami i można zacząć zabawę. Na początek - nauka spadania. I podstawowa zasada - nie patrz pod nogi, lepiej skoncentrować się na wybranym punkcie w przestrzeni. To, co początkowo wydaje się niewykonalne, będzie możliwe już po pierwszym treningu. Powinnaś opanować najprostsze ewolucje: przysiady czy obroty - zapewniają slackerzy z teamu Krowie Oko. Z czasem nie będą ci sprawiać trudności bardziej skomplikowane ewolucje; nauczysz się wskakiwać na taśmę z rozbiegu, a nawet kłaść na niej.
Marta Czajkowska nazwała slacklining "zen na linie". I rzeczywiście, balansując na taśmie będziesz zmuszona skoncentrować się na odczuciach ciała; bez skupienia nie uda ci się utrzymać równowagi. Dzięki kilku metrom taśmy oderwiesz się nie tylko do ziemi, ale też od swoich problemów.
Świnka z klasą
Zasady są proste; już dwie osoby wystarczą by rozpocząć rozgrywkę. Zestaw do gry to 6 dość ciężkich, stalowych kul i jedna mniejsza, drewniana - cochon, cochonette, co tłumaczy się jako "świnka". Gracze wytyczają miejsce rzutów - okrąg o średnicy mniej więcej 40 cm. Pierwszy rzut wykonuje się świnką; celem gry jest umieszczenie swoich kul jak najbliżej niej. Dozwolone jest też wybijanie kul przeciwnika. Punkt zdobywa osoba, która w danej rozgrywce umieści swoją bulę najbliżej świnki. Kolejna runda rozpoczyna się w miejscu, w którym poprzednio znajdował się cochon. Gra toczy się do momentu zdobycia przez jednego z uczestników 13 punktów.
Choć zasady petanki są niezwykle proste, mistrzostwo w tej grze osiąga ten, kto dużo ćwiczy. Podobnie jak inne sporty zręcznościowe, jak choćby darty, kręgle, czy bilard, wymaga od zawodnika umiejętności skupienia się, panowania nad każdym elementem wykonywanego ruchu. Niezbędne jest też planowanie rzutu i taktyki gry. Przede wszystkim jednak boule to gra towarzyska i jej celem jest spędzenie przyjemnego popołudnia w gronie przyjaciół.
Tekst: Anna Błaszczyńska