Dmuchańce na cenzurowanym

Chciałbyś zadać szyku na plaży lub/i beztrosko podryfować na grzbiecie dmuchanego flaminga, tak jak to czynią rodzimi celebryci? Uważaj, tego typu dmuchańce rok w rok spędzają sen z powiek ratownikom, a przy okazji generują niemałe koszty przy okazji akcji ratunkowych. Dlaczego?

Nie zostawiaj takich zabawek bez dozoru
Nie zostawiaj takich zabawek bez dozoru123RF/PICSEL

Z punktu widzenia służb ratowniczych spośród pływających zabawek najgorsze są te imitujące zwierzęta lub postać ludzką. Gdy taki dmuchaniec zostanie porwany przez morskie fale, co zdarza się często, może narobić niemałych problemów. Z dużej odległości nie widać już, czy to zabawka czy potrzebujący pomocy człowiek. Dowód? Chociażby zeszłoroczna akcja w Zatoce Gdańskiej. Było tuż po zmierzchu. Osoba zgłaszająca sprawę poinformowała, że w znacznej odległości od brzegu na wodzie dryfuje oponka, na której ktoś leży nieruchomo. Ratownicy ruszyli do akcji natychmiast.

Okazało się, że niespełna kilometr od brzegu nie pływał człowiek, a samotna zabawka. Jej charakterystyczny kształt zmylił oko patrzącego i trudno się dziwić - (producent wyposażył oponkę w cztery "kończyny" i "główkę") z oddali, po zmroku rzeczywiście przypominała ludzką postać. 

Z podobnym problemem zmaga się też duńskie Centrum Ratownictwa Morskiego. W ostatnim czasie przeprowadzono aż sześć, jak się okazało, bezcelowych akcji ratowniczych z wykorzystaniem helikopterów. Koszt pojedynczej operacji tego typu to, bagatela, dziesiątki tysięcy koron.

Sytuacje podobne do opisanych w Polsce angażują nierzadko kilkunastu albo i kilkudziesięciu ratowników, służby działające na wodzie, jednostki motorowodne, a czasami też śmigłowiec. Pojawia się dodatkowy problem. Kto ruszy do prawdziwej akcji, gdy wszystkie siły będą zajęte?

Dlatego ratownicy wodni apelują do plażowiczów, by pilnowali swoich "dmuchańców". Jeżeli zdarzy się tak, że materac, ponton, czy inną zabawkę porwie wiatr należy niezwłocznie zatelefonować pod numer 601 100 100, informując o zdarzeniu ratowników i opisując im zaginiony obiekt.

To konieczne - fałszywa akcja ratunkowa może zaangażować cały zespół ratunkowy przebywający w pobliżu kąpieliska, a tym samym zdezorganizować jego pracę nawet na kilka godzin.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas