Kalibabka - tego o nim nie wiecie

Syn prostego rybaka z Dziwnowa stał się polskim oszustem matrymonialnym wszech czasów. Twierdził, że ma ku temu talent i może mieć każdą kobietę. Jakim człowiekiem był naprawdę?

Jan Monczka, odtwórca głównej roli w serialu "Tulipan", inspirowanym losami Jerzego Kalibabki
Jan Monczka, odtwórca głównej roli w serialu "Tulipan", inspirowanym losami Jerzego KalibabkiINPLUSEast News

Uwodzenie jest jak gra i można być  w niej mistrzem - mówił Jerzy Julian Kalibabka.

Najsłynniejszy oszust matrymonialny w Polsce zmarł w marcu tego roku. Miłosne podboje zaczął w latach 70., gdy doszedł do wniosku, że łowienie ryb na kutrze nie spełnia jego ambicji.

- Wydawało mi się, że człowiek zasługuje na coś więcej niż tylko praca na morzu. Nigdy nie byłem na kolonii ani na wczasach. Od razu po szkole podstawowej, kiedy zmarł mój ojciec, zacząłem pracować na kutrze. Musiałem sam się utrzymać - tak Kalibabka tłumaczył dziennikarzom w latach 80., dlaczego zaczął swój proceder uwodzenia oraz okradania kobiet. I w tym  "fachu" stał się mistrzem.

Perfekcyjnie dbał o swój wygląd

Gdy w latach 80. siedział już  w więzieniu i przyjechała do niego telewizja na wywiad, poprosił o szczotkę i suszarkę do włosów oraz żelazko. Musiał mieć idealnie ułożoną fryzurę i nienagannie wyprasowany garnitur, by pokazać się ludziom.

Jego znakiem rozpoznawczym były kozaczki  z wąskimi czubkami, obcisłe spodnie oraz skórzana kurtka, co pieczołowicie odwzorowały kostiumografki serialu "Tulipan". Do tego uwodziciel był mistrzem parkietu, co też zjednywało mu wielbicielki.

Jan Monczka i Marta Klubowicz w serialu "Tulipan"
Jan Monczka i Marta Klubowicz w serialu "Tulipan"INPLUSEast News

Zdobył co najmniej  dwa tysiące kobiet

- Później przestałem je już liczyć - zwierzył się w telewizyjnym wywiadzie. Jednocześnie zapewniał, że kochał wszystkie swoje partnerki: jedne bardziej, inne mniej. W zdobywaniu kobiecych serc pomagała mu duża pewność siebie.

- Jestem najprzystojniejszy w tym kraju - mawiał.

W więzieniu stał się celebrytą

W 1984 r. Kalibabka po kilku latach beztroskiego życia stanął wreszcie przed sądem. Oskarżono go aż o 103 przestępstwa: kradzieże, gwałty, oszustwa i wyłudzenia. W procesie zeznawało 200 kobiet. Akta sprawy liczyły 20 tomów, odczytywanie wyroku trwało pięć godzin.

Jerzego skazano na 15 lat więzienia i ponad milion złotych grzywny. Przypadkowo tak się złożyło, że wyrok ogłoszono 8 marca, w Dzień Kobiet. W więzieniu Kalibabka  odnalazł się całkiem dobrze.

W 1987 r. został konsultantem serialu "Tulipan". Pieniądze  z honorarium przeznaczył na spłatę części zasądzonej grzywny. - Kalibabka siedział  w Nowym Sączu. I ten serial w więzieniu oglądano - opowiadał reżyser, Janusz Dymek. - On stał się tam od razu primadonną.

I się przyznawał do scen, które myśmy wymyślili. Gdy kumple go pytali: "Stary, a z tą panienką to było tak?".  A on, że tak. Myślę, że Kalibabka tak się przyznawał do serialowej postaci, bo nasz bohater, Jasio Monczka  był na ekranie fajniejszy niż ten łobuz.

Jan Monczka i Marta Klubowicz w serialu "Tulipan"
Jan Monczka i Marta Klubowicz w serialu "Tulipan"INPLUSEast News

Uwodził nawet za kratkami

W czasie procesu sądowego korytarz pełen był  zakochanych, młodych dziewczyn. Gdy Jerzy Julian odsiadywał wyrok, fanki zasypywały go  listami miłosnymi: "Kochany Jurku (...). Jestem dziewczyną w Twoim typie. Mam 15 lat, ładne blond włosy, niebieskie oczy, piękną figurę, a najważniejsze: jestem cnotliwa (...). Nie wiem dlaczego, ale bardzo Cię kocham za to, że jesteś. Mój kochany Casanovo, mój książę z bajki!"  - adorowała go jedna z nich.

Uwodziciel odnalazł zaś w sobie poetycką wenę i zaczął pisać w więzieniu wiersze.

Na starość pokochał dzieci

Przez całe swoje życie doczekał się aż 28 dzieci z różnymi kobietami. Najmłodszą piątkę spłodził ze swoją ostatnią partnerką i żoną, Kariną. Przy niej odnalazł się w roli ojca. Dzieci okazały się uzdolnione muzycznie, ojciec stworzył więc  z nich zespół Kalibabki. - Wszystkie uczą się tańca towarzyskiego i uprawiają sport - opowiadał z dumą "Super Expressowi" na kilka lat przed śmiercią.

- Najstarsza córka ma na imię... Moda.  A synowie są bardzo do mnie podobni. I tacy przystojni, że niejednej pannie zawrócą  w głowie, jak dorosną". W czasie pogrzebu dzieci zagrały nad jego trumną, a do grobu ojca wrzuciły tulipany.

Imponował trenerom uwodzenia

W ostatnich latach życie słynnego amanta-oszusta dalekie było od luksusów. Miał w rodzinnym Dziwnowie sklepik  z warzywami, nie dorobił się na nim. Aby utrzymać rodzinę, musiał korzystać z opieki społecznej. Ale zdarzały mu się ekstra fuchy, kiedy to prowadził kursy podrywania kobiet. Gościł w programie "Seks bez tajemnic". Do dziś w środowisku trenerów uwodzenia uchodzi za guru.

Tina
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas