Kochaliśmy namiętnie Imprimatur

Filolog klasyczny Rita Monaldi oraz muzykolog Francesco Sorti przez dziesięć lat prowadzili badania historyczne w największych archiwach i bibliotekach Europy, by zebrać materiały do niezwykłej powieści, rozpoczynającej siedmiotomowy cykl, którego tytuły tworzą łacińską sentencję: Imprimatur Secretum Veritas Mysterium Unicum... (sekrety można opublikować, ale prawda pozostanie tajemnicą). Dwa ostatnie słowa również pozostają tajemnicą, którą autorzy wyjawią później...

Małgorzata Sucharska, Świat Książki: Pamiętacie kto z was jako pierwszy wpadł na pomysł historii opisanej w "Imprimatur" i w dalszych tomach cyklu?

Francesco: Poświęciłem swoją pracę magisterską Atto Melaniemu. Zafascynowany jego życiem pełnym przygód, nosiłem się zawsze z zamiarem uczynienia go bohaterem powieści. Dziennikarstwo odciągnęło mnie jednak potem od tego pomysłu. W końcu gdy poznałem swoją przyszłą żonę, Ritę Monaldi, która w tym czasie także zajmowała się dziennikarstwem, poruszony jej wyobraźnią, sposobem pisania, wróciłem do pomysłu powieści. Zaproponowałem Ricie wspólną pracę. To właśnie Rita wpadła na pomysł tytułu Imprimatur i uczynienia z tego cyklu siedmiu powieści, których tytuły tworzą łacińskie zdanie Imprimatur Secretum Veritas Mysterium Unicum... czyli Sekrety można opublikować, prawda pozostanie tajemnicą. Zostaje jedynie...... (tytuły dwu ostatnich części stanowią zagadkę; czytelnicy sami powinni je rozszyfrować).

Czy tematyka cyklu naturalnie wynikała z waszych zainteresowań z czasów studenckich (studia klasyczne i religioznawstwo oraz muzykologia)? Wybór XVII wieku był oczywisty? Co w nim jest szczególnego?

Rita: Oboje kończyliśmy studia humanistyczne: ja - filologię klasyczną, Francesco - muzykologię. Nie należy jednak sądzić, że sprawy związane z muzyką zależały wyłącznie od Francescca, a te związane z filologią od Rity. Jest trochę na odwrót. To Francesco zapalił się do szczegółów historycznych, a ja chciałam dołożyć do powieści muzykę i płytę kompaktową.

Francesco: Oczywiście, sprawy techniczne są potem kontrolowane przez eksperta, czyli Rita troszczy się o dokładność badań historycznych, a o opis fragmentów muzycznych, których słucha Narrator.

Wiek XVII jest wiekiem wyjątkowym, ponieważ należy jeszcze do starego przedoświeceniowego świata, ale jest jednocześnie epoką bardzo nowoczesną, pełną wolności i fantazji (nawet trochę ekstrawaganckiej), które zanikną już w połowie wieku następnego.

Czy prywatnie jesteście zwolennikami spiskowej teorii wszystkiego, np. że światem rządzi Opus Dei, a wszystkie kryzysy finansowe powodowane są zakulisowymi działaniami Sorosa?

F: Absolutnie nie! Nasze powieści pokazują, że gdzieś w świecie spiski zawiązywano zawsze, na długo przed Opus Dei i Sorosem..... Walka Dobra ze Złem należy do historii świata. Gdyby tak nie było, mieszkalibyśmy w Ziemskim Raju. Jak mówi w Ewangelii Jezus, obecność Zła w świecie ma swoją drugą stronę - pozwala odróżnić ludzi dobrych od złych, tak jak pszenicę odróżnia się od kąkolu nie wtedy, gdy obie rośliny dopiero co wzeszły, ale wtedy, kiedy już się rozwinęły.

W jaki sposób udało wam się aż 10 lat poświęcić gromadzeniu materiałów w europejskich archiwach i bibliotekach? Z czego wtedy żyliście?

R.: Pracowaliśmy wtedy jako dziennikarze. Teraz cały czas poświęcamy pisaniu powieści - dzięki temu jesteśmy dużo szybsi..

W jaki sposób z dziennikarza można stać się pisarzem? Kwestia szczęścia? Zdeterminowania? Genialnego pomysłu na książkę?

F.: My w zasadzie nie jesteśmy dziennikarzami, którzy zostali pisarzami, ale pisarzami z powołania, którzy zaczęli tworzyć, pracując z konieczności jako dziennikarze.

Co przyświecało powstawaniu tego cyklu? Chcieliście zainteresować ludzi historią? Podzielić się odkryciami? Napisać bestseller?

R., F.: Chcieliśmy nauczyć czytelników, by myśleli własnymi głowami i nigdy nie wierzyli pozorom ani temu, co się czyta czy ogląda w telewizji i gazetach. Byliśmy dziennikarzami, dlatego wiemy dobrze, jakim mistyfikacjom podlega rzeczywistość.

Każdy z czytelników jest w stanie, jeśli naprawdę chce, wyrobić sobie własne zdanie, bez naiwnego połykania tego, co widzi w telewizji. Nasze powieści mówią przede wszystkim o rzeczywistości i pozorach: na koniec okazuje się, że nic nie jest tym, na co wyglądało na początku.

Sukces was zaskoczył?

R., F.: Oczywiście! Jako dziennikarze patrzyliśmy bardzo pesymistycznie na ewentualność, że dwoje autorów takich jak my, bez poparcia ani jakiejkolwiek pomocy, może zostać zauważonych w świecie wydawniczym. Nie doceniliśmy odwagi wielu naszych zagranicznych wydawców i potrzeby wielu czytelników, by sięgać po powieści, które, tak jak nasze, są efektem lat ciężkiej pracy.

Jak wam się nie udało zgubić w gąszczu szczegółów, jakie zamieściliście w powieści? Kto i w jaki sposób nad tym czuwał? Czy przy gromadzeniu i sprawdzaniu informacji korzystaliście z pomocy reasercherów?

F.: Wszystko zrobiliśmy sami, dlatego w naszych powieściach nigdy nie ma podziękowań. Podróże po całej Europie w poszukiwaniu materiałów, godziny poświęcone na odcyfrowywanie rękopisów, przepisywanie listów itp. - to tylko nasza praca. Naczelnym kontrolerem wszelkich szczegółów w naszych powieściach jest Rita: ma niezwykłą pamięć i zdumiewającą zdolność do układania wszystkiego aż do najdrobniejszych szczegółów. Robi to także, gdy karmi dzieci i zajmuje się tysiącem innych spraw. Ukończenie SECRETUM kosztowało ją dwa tygodnie 40-stopniowej gorączki.

Pisanie było dla was zabawą czy raczej pracą do wykonania?

R., F.: Na początku, gdy pracowaliśmy jako dziennikarze, to było marzenie, o którym nie wiedzieliśmy, czy kiedykolwiek będziemy mogli je zrealizować. Potem, w roku 1998, nadszedł czas wielkiej decyzji: rzucamy pracę i zamykamy się w domu, by pisać, pisać, pisać, żyjąc z oszczędności.

Kochaliśmy namiętnie Imprimatur i chcieliśmy, aby istniało nie tylko w naszych pragnieniach. Secretum napisaliśmy po tym, jak zdecydowaliśmy się - już po światowym sukcesie Imprimatur - by zajmować się tylko pisarstwem.

Na początku, kiedy gromadzi się materiały, prowadzi badania i tworzy treść, jest to zawsze wielką rozrywką. Na koniec, w trakcie ostatecznych bojów, tuż przed oddaniem plików tłumaczom, to jest zawsze ciężka praca.

W jaki sposób dzieliliście się pracą?

F: Patrząc na okres historyczny, kiedy żył Atto Melani, odnajdujemy lata z ważnymi wydarzeniami, które zmieniły bieg historii, np. rok 1683 dla Imprimatur i 1700 dla Secretum. Sprawdzamy wszelkie dokumenty historyczne z danego roku, a także z okresu nieco wcześniejszego i nieco późniejszego: w archiwach i bibliotekach wyszukujemy materiały i dzielimy się nimi trochę przypadkowo. Zaczynamy je badać i może się zdarzyć, że niektórymi się wymieniamy, jeśli widzimy, że dotyczą spraw bliższych któremuś z nas. Przy odczytywaniu trudniejszych rękopisów, korzystamy z mikrofilmów, by móc nad nimi posiedzieć także w domu. Gdy przychodzą do nas pomysły, opowiadamy sobie o nich i spędzamy długie godziny (najchętniej spacerując po lesie) na układaniu treści, a potem zaczynamy pisać. Do tej pory to Rita - ze względu na dwie ciąże dłużej przebywała w domu - inicjowała pracę. Zaczynała pisać wstęp i początkowe sceny, gdy chodziłem jeszcze do bibliotek, by kontynuować poszukiwania. Do pisania włączałem się dopiero potem i od tego momentu praca była wspólna. Wzajemne zmiany i modyfikacje są tak liczne, że na koniec żadne z nas już nie wie, co napisało samo, a co drugie.

Zdarza się, gdy czytamy już wydane powieści, że prawimy sobie wzajemnie komplementy za szczególnie udane fragmenty i słyszymy od drugiego: "Ale przecież napisałeś/napisałaś to ty, nie ja!".

Mieliście jakieś nieporozumienia przy pisaniu? Któreś z was chciało np. uśmiercić jakiegoś bohatera, a drugie nie, bo go polubiło?

F.: Rita nigdy by nie chciała niczyjej śmierci. W Imprimatur to ja chciałem uśmiercić także Pellegrina i Bedfordi, ale Rita wygrała... Nie mogła jednak ocalić Ciacconia: po początkowych protestach musiała przyznać, że miałem rację. Kiedy jednak pracowaliśmy oboje nad stronami z opisem śmierci Ciacconia, Rita miała ściśnięte gardło.

Znacie już zakończenie całego cyklu? Uchylicie rąbka tajemnicy?

R., F.: Oczywiście wiemy już, jak się skończy cykl. Ale to jest wielka tajemnica. Możemy tylko powiedzieć, że na koniec Veritas i na początek Mysterium szykujemy dużą niespodziankę.

Częściej mieszkacie w Rzymie czy w Wiedniu? Dlaczego akurat te miasta? Co one wam dają?

R., F.: Nie ma ścisłej reguły: mieszkamy w Rzymie i Wiedniu mniej więcej po połowie roku. Rzym jest miastem naszego pochodzenia - w nim wyrośliśmy i studiowali. Bardzo natomiast kochamy Wiedeń, miasto naszych marzeń., w którym żyje się o wiele lepiej niż w którejkolwiek innej stolicy zachodniej Europy - wliczywszy Paryż, Londyn, Madryt itp. Smuci nas to, co się stało z Rzymem, miejscem nie do mieszkania i nieludzkim, duszącym się od ulicznego ruchu i nieustających samochodowych zatorów, od zanieczyszczenia, hałasu, miastem, w którym już nie ma zieleni, a parki i budynki są fatalnie utrzymane. Miastem niezwykle brudnym, gdzie nie ma przyzwoitej komunikacji, miastem niezwykle kosztownym! Mimo to musimy spędzić w Rzymie trochę czasu, by prowadzić badania do naszych powieści. Poza tym jesteśmy Włochami: tu mamy swoje korzenie, przyjaciół, uczucia...

A w Wiedniu jesteśmy bardziej "osobni": miasto jest cudowne i łatwo w nim żyć, ale wiedeńczycy nie są bardzo przyjaźni.... I pomyśleć, że od średniowiecza aż po połowę XVIII w. Wiedeń był pełen Włochów, a język włoski był językiem dworu!

Dziękuję za rozmowę.

Świat Książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas